Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 10 stycznia 2013

Retrospekcje - 2

Samotna ciąża to bardzo trudny okres. Myślę, że był to drugi najcięższy czas w moim życiu.
Na początku w ogóle nie wiedziałam co z tym zrobić i wahałam się.
Kiedy w końcu pogodziłam się z myślą, że stało się, jak się stało i być może jest to moja pierwsza i ostatnia szansa na macierzyństwo, postanowiłam, że od tego momentu będę się tą ciążą cieszyć i przeżywać ją, jak najpozytywniej się da. Skoro mam urodzić dziecko, to musi być zdrowe i szczęśliwe, a to zależy od tego jaka ja będę, nosząc je pod sercem.
Moje pozytywne nastawienie sukcesywnie burzyły kontakty z przyszłym Tatuńciem, a także bojowe nastawienie mojej mamy. Wiem, że robiła to z troski i dbałości o nas, ale chwilami naprawdę przesadzała.
Zdania: "nie każdy chce spierdolić sobie życie, jak Ty!" nigdy jej nie zapomnę.
Nigdy też jej go nie wypomniałam, bo wiem, że powiedziała to w emocjach. Ale ja okupiłam to 2 przeryczanymi nocami.

Tatuńcio pojawił się raz - w lutym 2011r. Spędził ze mną kilka dni. Byliśmy u moich rodziców. W sumie nie wiem po co, bo nic z tej rozmowy nie wynikło. W czasie jakiejś imprezy dotknął mojego brzucha i powiedział, że czuje, że to jego dziecko. Narobił mi nadziei, że może jednak się ułoży, że jak sobie poukładamy to wszystko, to będziemy mogli tworzyć rodzinę. Całował mnie, przytulał, spał ze mną. Wszystko było jak wcześniej.
Miał wrócić w marcu, mieliśmy lecieć na wakacje do Hiszpanii. Wybraliśmy nawet miejscowość. Alicante.
Poleciał sam. Na Maltę. Niby na rehabilitację.
Rozmowy na skypie stały się coraz rzadsze - wcześniej codziennie gadaliśmy godzinami.
Uśmiechnął się pod nosem na wieść, że będziemy mieć syna.
Kiedy powiedziałam, że to będzie Michał, zapytał, czy on może mieć w tej kwestii coś do powiedzenia. Ok - zaproponuj inne imię. "Pomyślę". Więcej nie wrócił z tym tematem. Natomiast obrzydził mi Michała i długo myślałam nad czymś innym.
Nie wiem dlaczego w końcu wybrałam Sebastiana. Chyba dlatego, że znam dwóch i chciałabym, żeby mój syn był podobny do nich :) I dlatego, że to długie imię, a ja mam krótkie nazwisko. Byłam już przekonana, że nazwisko ostatecznie będzie moje.

Po kilku miesiącach "negocjacji", a po części straszenia go, przez moją mamę. Zgodził się wysyłać pieniądze. Zaczął to robić 3 miesiące przed porodem i na szczęście robi do dzisiaj. W zamian nie powiedziałam nikomu z jego rodziny, ani matce jego córki o tym, że ma także syna. Ciągle zastanawiam się czy słusznie. Niestety pieniądz to mocny argument. Ale o pieniądzach będzie osobna notatka.

2 komentarze:

  1. Przykre to, ale taka jest prawda... A czy nam się to podoba czy nie, to pieniądze są potrzebne, zwłaszcza jak jest dziecko... A czy dobrze zrobiłaś? Nigdy nie wiemy tego do końca, czy nasze decyzje są słuszne czy nie. Życie to potem samo weryfikuje...

    OdpowiedzUsuń
  2. W danej chwili uważałaś, ze taka decyzja będzie słuszna. Pieniądze zawsze się przydają. Chociaż tyle od niego masz. Z resztą i bez tej jego pożal się Boże kasy też dałabyś radę.
    Ja od rodziców też się nasłuchałam.. ehh.. cieszę się, że ten czas mam już za sobą. Ale ogólnie to tata skwitował, że: " jestem przegrana na rynku matrymonialnym..." Grunt to wiara we własne dziecko... ehh... do tego w całej rodzinie to ja byłam tą najgorszą. tata w ogóle się do mnie nie odzywał. Mama starała się jakoś do mnie docierać, a ja musiałam być silna, żeby Kubuś urodził się zdrowy.

    OdpowiedzUsuń