Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 17 grudnia 2014

Czego ja chcę?

Czas taki dziwny nastał, że wokół mnie wysyp ciąż. 
A precyzując dokładniej wysyp drugich ciąż. 
Tak na biegu jestem w stanie wymienic 7 koleżanek i znajomych, które w przyszłym roku uszczęśliwią rodziny drugim dzidziusiem. 
Też miałam być jedną z nich... 
I chciałam.   

A teraz?   
Od momentu poronienia nie mogę sobie poukładać w głowie własnych pragnień.  Czasem czuję ulgę, że jednak nie. 
Że jeszcze będziemy mieli trochę luzu oraz czasu by nacieszyć się, jakby nie patrzeć, dość świeżym naszym związkiem. 
Czasu by poświęcać jak najwięcej uwagi naszemu Synkowi, któremu przez wir ostatnich przykrych zdarzeń, trochę tej uwagi odebraliśmy. 
Spokoju w naszym nowym domu, ładu i wolnej przestrzeni - nie pokrytej łóżeczkami, wózkami, wanienką, pieluchami, zasypkami, butelkami, wkładkami laktacyjnymi i całą resztą bobo-atrybutów. 
Będziemy mieli jeszcze trochę leniwych niedzielnych poranków. 
Kilka szans na spontaniczne sobotnie wyjście, bo przecież Sebcio chętnie spędza wieczory z Dziadkami. 
Jeszcze możliwość wypicia paru drinków...   
Tak...mamy jeszcze szansę na delektowanie się i stosowanie hedonistycznej filozofii życia. 

No przynajmniej na tyle hedonistycznej, na ile jest to możliwe w naszych realiach.   

No i niby jest ok. 
Fajnie. 
Luzik, wolność. 
Nic się nie zmienia.
Plany mogą być nadal realizowane. 

  A jednak gdzieś w środku, w jakimś totalnie ukrytym punkcie mojego kobiecego mózgu, czasem odzywa się cichy głos, że to jednak nie tak. 
Że przecież chcę zajść w ciążę. Stworzyć wspólnie z Miłością mojego Życia taki mały cud. 
Przecież po to na tę Miłość czekałam tyle czasu. 
Chcę czuć jak rozwija się we mnie kolejne małe życie. 
Tulić je w ramionach i otaczać troską.  Pragnie tego mój instynkt, który mówi, że nie tylko my tego potrzebujemy.
Że to dla naszej Rodziny. 
Małe spoiwo. 
Dla Sebastiana, aby od dzieciństwa do starości, jeśli Los pozwoli, miał na Świecie bliskiego człowieka...najbliższego.Z jednej krwi.  Dla Miśka, dla którego Rodzina to najwyższa wartość i który, chociaż wiem, że czuje się Ojcem Sebcia, chciałby jeszcze mieć to drugie dzieciątko, które razem stworzymy.  Dla nas wszystkich.
Żebyśmy mogli być fajną rodzinką. Mamy tyle ciepła i miłości między sobą - żal nie obdarować tymi dobrociami jeszcze jednego małego człowieczka.   
I tak raz odzywa się głos wygody.  Raz głos instynktu. 
Nawet się nie kłócą...tak sobie współgrają we mnie. 
Tylko mi jakoś z nimi niewygodnie. Czuję mały dysonans...nie wiem czego tak naprawdę mi trzeba i o czym marzę. I nie wiem co robić, w którą stronę się kierować. 
Los pewnie pokaże...choć aby dać szansę Losowi, sami musimy jakąś decyzję podjąć przecież. 
A to trudne jest. 
Teraz dużo trudniejsze niż wcześniej.