Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 28 lipca 2016

Jedziemy na wakacje

Lipiec szybko zleciał...
w ogóle szybko minął cały rok. Bo już za parę dni minie rok, jak wyjeżdżaliśmy do Karwi. 
W to lato mamy wyjątkową możliwość - i czasową i finansową, by wypocząć dłużej. 
Zatem już jutro o świcie śmigamy do Czaplinka, gdzie aż 9 dni będziemy się byczyć nad Jeziorem Drawskim. 
Stamtąd wyruszymy ponownie do Karwi. Stęskniłam się już za Półwyspem Helskim. Nie mogę się doczekać zachodu słońca na plaży. 
I wspomnienia naszych zeszłorocznych zaręczyn....
Rety...pewnie będzie zupełnie inaczej niż wtedy, bo przecież już we 4. 
W dodatku nasza mała pchła robi się coraz bardziej ruchliwa i pomału rozpoczyna treningi z przemieszczania się. 
No raczej nie będzie leżenia i opalanka, jak to było poprzednio :) 
Mimo wszystko, doczekać się nie mogę i chyba nie zasnę dziś...jak dziecko. 

Do zobaczenia w połowie sierpnia! 

poniedziałek, 18 lipca 2016

Mały prezent ode mnie dla siebie

Właśnie wydałam ciut większą sumkę, niż to było w planie, na nową chustę.
I jaram się jak dziecko przed gwiazdką, że już niedługo do mnie przyleci.
Piękna...w kolorze arctic-blue...
z domieszką organicznego lnu, by była przewiewna na ciepłe dni.
To chyba największa przyjemność, jaką sobie sprawiłam od daaaawna :)

Długo szukałam i wahałam się i przymierzałam...i walczyłam długo ze zdrowym rozsądkiem, bo przecież jedna chusta już jest....no w sumie to dwie nawet :P No i nosidło mei tai....

Ale jak nie zainwestować w takiego cud-usypiacza?
Magicznego uspokajacza, który wycisza najgorszy, najbardziej irytujący, gwiżdżący w uszach ryk.

Takie czarodziejskie działanie ma u nas chustonoszenie.
Więc rozgrzeszam się za mą rozrzutność.
I nawet M. mnie rozgrzesza, bo sam mnie namawiał, żebym coś cieńszego na lato kupiła.
Zresztą od kiedy zaczęłam motać go w mei tai, zrozumiał moje uwielbienie do noszenia :)

Jak tylko przyjdzie, to się obfotografujemy i pokażemy.

A na razie focia sprzed paru miesięcy :)



czwartek, 14 lipca 2016

Muszę puścić w świat...

...żal, aby tego nie poznał - zwłaszcza Świat karmiących mam :)

Aga, mam nadzieję,że nie masz nic przeciwko :)



Gada już pół miasta,
grzmi cała ulica -
- "Sąsiadka z piątego wciąż wywala CYCA!"
"To jakieś zboczenie! Tak nie może być!
Od rana do nocy tylko CYC i CYC!"
"Sąsiadko kochana - zachodu już szkoda,
przecież z tego CYCA leci tylko woda...,
nie ma tam już mleka, dziecku chce się pić,
a u Pani ciągle tylko CYC i CYC!".
Na rynku kupiła kapustę, truskawki,
ze dwa ząbki czosnku doda do potrawki,
wieczorem wychyli sobie lampkę wina...
- "To jest patologia! To nie jest rodzina!"
"Sushi na kolację? Tatar? Śledź? Nalewka?!
Powinien być najwyżej kurczak i marchewka!".
Życzliwi wciąż się boją o bąki i gazy,
zdrowaśkę zmówili chyba ze dwa razy.
A ta, dość, że karmi takie duże dzieci,
to jeszcze tym cycem na ulicy świeci!
- "Niech Pani się schowa: za drzewem, za murkiem,
niech pani przywiąże sobie chustę sznurkiem,
a jeszcze najlepiej włoży pelerynę,
no niech Pani schowa siebie i dziecinę!
Bo zaraz nam Pani z lodówki wyskoczy,
a blask od tego CYCA aż nas razi w oczy!
Wywala tego CYCA niczym żul drągala,
i ciągle się CYCAMI po ludziach przechwala!
Epatuje mleczarnią niczym terrorystka -
-zamiast karmić w domu - wszędzie się z nią wciska!
I karmi rok, półtora, już prawie dwa lata...
Proszę Pani kochana - to jest koniec świata..."
Mrugam dzisiaj do Was okiem a nie CYCEM,
a z CYCEM wychodzę dumnie na ulicę.
Niech się swoją michą zajmie Pan i Pani -
- w końcu wszyscy jesteśmy na CYCU chowani.

Takie mam zdolne koleżanki ze studiów: Źródło


piątek, 8 lipca 2016

7 korzyści z 4-letniej różnicy pomiędzy rodzeństwem

Różnica wieku pomiędzy rodzeństwem, to całkiem istotna kwestia.
Niektórzy rodzice wiedzą od razu ile powinna wynosić. Inni długo dywagują na ten temat.
Inna kwestia, że nie zawsze wychodzi to tak, jak się zaplanuje.
Jednak dla tych, którzy rozważają 4 lata przerwy pomiędzy dziećmi, może dzisiejszy mój wpis okaże się przydatny, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to słuszna droga ;)

1. Zdążyliśmy skorzystać z "wolności" .
 Fakt, że w naszym przypadku sytuacja była dość niestandardowa, ale to akurat działa na korzyść tego punktu. Bo otóż mając na stanie 2,5 letniego synka nagle okazuje się, że jestem totalnie ZA-BU- JA-NA. Dostaliśmy półtora roku na celebrowanie miłości. To było bardzo potrzebne półtora roku, bo jak się okazuje, od 8 miesięcy celebrowanie miłości to w naszym wykonaniu maxymalnie kolacje z krewetkami i winem przy filmie ściągniętym z torrentów i seks z przerwą na karmienie...
A tak, to i kilka razy wyjechaliśmy we dwoje i na kilku imprezach byliśmy...i robiliśmy inne rzeczy, których teraz nie robimy.

2.Dziecko nam się usamodzielniło
Samo zje, samo umyje zęby, samo śpi w swoim pokoju, potrafi samo się sobą zająć, choć robi to od święta ;) Jednak uwalnia nas to od marzeń o posiadaniu 4 rąk.
Widziałam na własne oczy jak wygląda dzień z rodzeństwem rok po roku, a nawet po półtora roku. Dla mnie to był kosmos. Naprawdę szacun dla matek, które są w stanie to ogarnąć. Karmić na dwie ręce, nosić dwoje na rękach na raz, trzymać dwoje, żeby nie pospadały, nie poprzewracały się.... o takie na przykład zejście ze schodów - kurczę no level expert! Ja mam chyba zbyt kiepski refleks, aby coś takiego bez uszczerbku na czyimś zdrowiu ogarnąć. No i pewnie jestem zbyt wygodna ;)

3.Radość z obserwowania relacji.
To pewnie mają wszyscy, bo relacja zawsze jakaś jest. Ale przy naszym czterolatku świetnie widać, jak on sam jest głównym budowniczym tejże. Domaga się towarzystwa siostry przy zabawie, często sam siada na przeciwko niej i coś jej opowiada, tłumaczy i pokazuje. Nie potrafi czytać, ale opowiada jej książeczki, uwielbia się razem z nią kąpać, przytula, całuje i zagaduje "Cio moja mała księźniczko?" "Pospałaś moja Aliniu?".
Alicja natomiast teraz jest już bardzo zainteresowana tym, co robi starszy brat. Uważnie go obserwuje, cieszy się na jego widok, niejednokrotnie jego pojawienie się w pokoju ucisza wielominutowy płacz.
Relacja jest super i wierzę, że taka pozostanie.

4. Ułatwienia logistyczne
To w sumie element punktu 2, ale warto wyszczególnić. 4latek ogarnia życie. Idzie obok Ciebie, albo za rękę, albo trzyma się wózka. Sam się ulokuje i zapnie w foteliku samochodowym, kiedy Ty już montujesz drugi fotelik... Ale największa wygoda jest w markecie. Nie wiem jak robiłabym zakupy mając dwoje małych dzieci, bo zwykle nosidło z Alicją wkładam do kosza, Sebastian kiedy był młodszy, zawsze chciał siedzieć w tym miejscu dla dzieci w koszach. Mając ich oboje w koszu, brakłoby mi miejsca na produkty, a dwóch koszy nijak bym nie uciągnęła. A tak - albo upycham rzeczy wokół nosidła, albo Sebastian bierze drugi koszyk dla siebie i artykuły lądują tam. Proste :)

5. Pomoc
Też pewnie nie wszędzie tak jest, ale w naszym przypadku akurat tak. Seba jest bardzo pomocny. Lubi i chętnie pomaga we wszystkim, co związane jest z Alicją. Wychodzimy z domu - otwiera drzwi do windy i do bramy. Jeśli w domu zapomnę czegoś, np. przewijam Alicję, a zostawiłam w innym pokoju chusteczki - przyniesie. Poda jej kubek, który wyrzuciła poza leżaczek, podniesie ją, jeśli siedząc przypadkiem się obaliła, zagaduje i zabawia, gdy kończę robić jej jedzonko, a ona głodna wyraźnie i głośno się niecierpliwi.
Zdarzyła nam się nawet taka prozaiczna sytuacja - włożyłam ją pewnego wieczoru do wanienki, kąpała się jeszcze na leżaczku i nagle po prostu znikąd, dostałam takiego skrętu jelit, że po prostu musiałam do toalety i koniec. To niestety jest wada wc osobno z łazienką...w dodatku na dwóch krańcach mieszkania. No ale oczywiście właśnie wtedy starszy bracik gotowy zameldował się na posterunku i dopilnował siostry kilka minut.
Jego pomoc jest wielokrotnie naprawdę nieoceniona. Odczuwam duże ułatwienia spowodowane tym, że jest już w miarę rozsądnym i rezolutnym dzieckiem. Opiekowanie się Alicją wspólnie z nim, to fajna sprawa

6. Przerwa w pracy
Nie jest to może bardzo istotne, ale jednak z ulgą przyjęłam, po kilku niełatwych zawodowo latach, tę przerwę. W dodatku w międzyczasie zdążyły zmienić się przepisy, dzięki czemu przy Alicji mam 2 razy więcej macierzyńskiego niż przy Sebie.

7. Więcej luzu
Podczas kiedy rodzice, mający dwoje dzieci w zbliżonym wieku, latają po placu zabaw jak struś pędziwiatr - pomiędzy huśtawką z młodszym, a drabinkami, po których starsze własnie próbuje się wspinać, a jeszcze nie jest na tyle "stabilne", że może to robić samo,  my albo siedzimy na ławce i spokojnie sobie gadamy, bo Seba absolutnie nie potrzebuje nas na placu zabaw, albo jeśli jestem sama, to ewentualnie nogą bujając wózek, otwieram sobie książkę i nadrabiam zaległości :D Taki mamy lajcik :)
Mam też wrażenie, że więcej luzu ma to starsze dziecko. Chyba, że nasze to taki wyjątek. Jednak ja sama, jako 6,5 latka, która otrzymała rodzeństwo, nigdy nie byłam zazdrosna. I Seba też nie jest. Nawet ostatnio gdy sobie rozmawialiśmy, zapytałam go, czy nie jest mu przykro, że mam dla niego mniej czasu, albo czasem musi na mnie poczekać, bo akurat jestem zajęta przy Alicji - powiedział, że nie, bo kocha Alę :)
Może już się nasycił mamusią i gdy przyszło się z kimś podzielić, był na to emocjonalnie gotowy?
Nie wiem, ale widzę, że przyjął siostrę świadomie i z pełnym zrozumieniem zmieniającej się sytuacji...przynajmniej jak na jego 4-letnie możliwości.


Z pewnością znalazłabym jeszcze dużo więcej zalet płynących z tej różnicy wieku, ale zakończę na "szczęśliwej siódemce" :)
Traktujcie to wszystko z przymrużeniem oka - z pewnością rodzice dzieci rok po roku, mają swoje argumenty.
Mnie jednak nikt by nie przekonał do "skrócenia dystansu".
Pamiętam, że gdy Sebek skończył 3 lata, po prostu poczuliśmy , że zrobiło się lżej i teraz można by zacząć myśleć o drugim dziecku. Totalnie nie wyobrażam sobie siebie w sytuacji, że dzieje się to wcześniej.
Bywają dni, takie jak ostatnio, że i tak z trudem ogarniam. I gdy przypomnę sobie znajomych mających np roczniaka i 2,5 latka, to myślę, że wyłabym do księżyca.
No ale kto tu zagląda, ten wie - sporo we mnie z hedonistki.
Ja już z niecierpliwością czekam, aż nam się trochę ta Aluśka usamodzielni, a właściwie odklei od maminego cyca, bo tęsknię za randkami z narzeczonym...cyc zresztą też ;)p







środa, 6 lipca 2016

A gdy tylko pomyślałam...

...że jest źle, bo moje dzieciaki zaczęły podejrzanie "szczekać" , co okazało się podwójnym wirusowym (nawet nie wiedziałam, że takie jest) zapaleniem oskrzeli. ...okazało się,  że ekspresem może być jeszcze gorzej -
matka również zapada na wirusa i zostaje pokonana przez prawie 39 stopni gorączki, utrzymującej się już dwa bite dni.
Zatem zamiast szykować się na weekend nad jeziorem, kisimy w domu...wymagająca Aluśka,  wynudzony do granic Sebastian,  ledwo żywa ja i pies.

odezwę się jak przeżyję. ..



piątek, 1 lipca 2016

Nic specjalnie ciekawego

Mnożą mi się rozpoczęte posty na blogu.
Nie mogę niczego dokończyć.
W ogóle mam problemy z ogarnianiem się. Z przerażeniem myślę o tym co będzie po wakacjach - przyjdzie czas szukać pracy, a potem do niej pójść. Jeżeli nie uda się wrócić do ostatniej firmy, w której pracowałam, będzie ciężko.
I ciężko nam się będzie rozstać z Aluśką.

Niestety - wychuchałam sobie dziecko. Sebastian w jej wieku dawno już chodził do mini-żłobka, zostawał ze znajomymi, zostawał z dziadkami, nawet już chyba pierwszy weekend rozstania mieliśmy za sobą, albo tuż przed.
A Aluśka wklejona w cyc maminy, nie pozwala swej podwładnej nawet wyjść do łazienki.
A Mamuśka durna, daje się urobić i tylko tuli, nosi , całuje i dobrowolnie zmienia się w niemowlęcą niewolnicę.
No i wysłuchuje różnych mądrości, że tak przecież nie można.

Jesteśmy na etapie, że mnie samej ciężko już tę pępowinę przeciąć. Z przerażeniem myślę o jakimś ponurym wielkim żłobku, w którym mała zostanie sama na bite 9 godzin. O ile w ogóle dostaniemy się do jakiegoś żłobka....
Wciąż rozmyślam jednak na rozwinięciem czegoś swojego. Miałam kilka pomysłów, ale realizacja megatrudna.

I tak się miotam, sama nie wiem o co mi chodzi do końca.

Kupiliśmy nową działkę kilka dni temu. Szukam inspiracji i wiedzy co na niej zrobić, żeby była ładna. Tzn już jest ładna - dlatego ją kupiliśmy. No i dlatego , że blisko i bezpieczniej. Nie żal wkładać pracy i pieniędzy, jak w tą ,którą mieliśmy do tej pory, a z której regularnie kradziono nam wszystko łącznie z mokrymi chusteczkami z Lidla, za 99gr.
Napotkałam jednak na problem taki, że chęci mam, natomiast zerową wiedzę na temat tego co w ogóle robi się na działkach i jak :)
Aktualnie znajduję się w jakimś dziwnym psychicznym stanie, polegającym na tym, że każda pierdoła jest problemem nie do przejścia.
Właściwie w związku z tym, nie powinnam w ogóle zasiadać do pisania.
Ale zakładam, że może podziała jak psychoterapia.

Żeby nie było, że jak już coś publikuję, to tylko raz w miesiącu i w dodatku smęcę, mogę podzielić się naszym rodzinnym sukcesem - Mój Narzeczony został studentem 2 roku! Mam w tym swój udział, choć nie tak rozległy, jak w poprzednim semestrze. Natomiast jest to jego życiowy rekord, bo o ile się nie mylę - jest to 5 studiowany przez niego kierunek i jeszcze na żadnym do drugiego roku nie dotarł :)
Nie powiem, żeby było lekko, łatwo i przyjemnie... no ale jakoś daliśmy radę.
Na szczęście Sebastian jest już taki duży, że często potrafi mi pomóc przy wielu rzeczach, a to sporo ułatwia.
Właśnie mam rozpoczęty post o zaletach 4-letniej różnicy między dziećmi...kiedyś może go skończę ;)
A tymczasem czas wymyślić plan na weekend - bo co robi M. po zakończeniu studiów w pierwszy wolny weekend?
Wyjeżdża z kolegami na ryby.
No comments.