Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 26 lutego 2015

Żałoba

Nigdy wcześniej nie czułam takiego smutku, ani takiej tęsknoty.
Mając trzydzieści jeden lat zrozumiałam, czym naprawdę jest żałoba.
Życie wciąż mnie zaskakuje, niby to oczywiste, że czego się nie przeżyło, tego tak naprawdę zrozumieć nie można.
No ale przecież znałam już to, że ktoś odchodzi, znika, że się tęskni.
4 lata temu zmarła pierwsza moja Babcia.
Było mi smutno, w brzuszku mieszkał już Sebuś, żałowałam, że nie będzie miał jednej Prababci.
Jednak ta Babcia mieszkała daleko od nas, widywałyśmy się rzadziej. Kochałam ją, ale nie byłyśmy aż tak związane, jak z Dziadkami, którzy mieszkali tutaj.

Ponieważ aktualnie znów jestem bez pracy,a jestem też dziedziczką mieszkania po Dziadkach, zmusiłam się, aby wykorzystać wolny czas i posprzątać ich dom.
Codziennie, parkując pod ich blokiem, czuję jak w gardle rośnie mi wielka gula.
Pierwsze dni, okrasiłam morzem łez.
Każda rzecz, którą brałam do ręki, wiązała się z jakimś wspomnieniem.
Nawet artykuły spożywcze przypominały mi, że przecież jeszcze we wrześniu chodziłam co sobotę na zakupy z Dziadziem.
Wyrzucając wielkie wory różnych rzeczy, czułam się jakbym ich samych wyrzucała z tego domu.
Przecież to całe ich życie tam było.
Tak wiele "skarbów" znalazłam, różnych dokumentów, notatek, pamiątek.
Z bólem serca dokonywałam segregacji.
Dzisiaj właściwie mam to już skończone. To co jeszcze nadaje się do użytku, oddam jakiejś biednej rodzinie, co nieco przyjęło hospicjum, kartony książek zawieziemy do biblioteki, a kilka górniczych pamiątek Dziadka, zechciało przyjąć muzeum w Starej Kopalni. Cieszę się, że tam trafią.
Kiedyś zaprowadzę tam Sebcia i pokażę mu, że to jego Pradziadzia.
Bardzo mi zależy, aby podarować tym rzeczom "drugie życie". Tak bardzo nie chcę, aby pamięć po Dziadkach zaginęła.

Czuję się w tym wszystkim jak mała dziewczynka.
To mieszkanie, które praktycznie wcale się nie zmieniało, oglądałam 31 lat. Wiele rzeczy przez cały ten czas nie zmieniło swojego miejsca...i ten zapach. Każde mieszkanie ma swój zapach.
Kiedy Babcia zmarła, a do mieszkania wprowadziła się Pani Opiekunka, która zajmowała się Dziadkiem, wniosła swój zapach. Może głupio to zabrzmi, ale przeszkadzało mi to.
Podczas robienia tych porządków, zapach powrócił.
Codziennie wchodzę do tego mieszkania i witam się z moimi Dziadkami.
Wiara, że w jakiś sposób nadal tam są i czekają na mnie, jakoś dodaje mi sił.
Jednak ta pustka i cisza, które mi odpowiadają, są okropne.

Ciężko mi jest o tym pisać.
Ciężko jak nigdy dotąd. Brakuje mi słów, jestem niezadowolona z tych zdań, bo zupełnie nie oddają tego , co czuję.
Jest mi strasznie, strasznie smutno i mam wrażenie, że mój mózg wcale nie chce przyjąć do wiadomości, że już Dziadków nigdy nie zobaczę. Że do końca życia będę już bez nich.
Nie ma kogoś, kogo od początku życia miałam.
To jest niesamowicie przykre.

Dzisiaj przeglądając zapiski Babci znalazłam brudnopis z wierszem, który napisała i podarowała mi 10 lat temu

"Dla Mai"
Majeczko! Słoneczko! Jesteś już kobietą
nie chce mi się wierzyć w tą zmianę niestety.
Bo jeszcze nie tak dawno biegałaś wśród kwiatów,
pośród złotych kłosów, maków i bławatków.

Pamiętasz bajki, które Ci czytałam?
Pamiętasz jak w ramionach Cię kołysałam?
Jak śpiewałam piosenki, które uśpić Cię miały
a Twoje oczka zamknąć się nie chciały.

Jak to się stało, że jesteś już dorosła
że z dziecka uroczego  - kobieta wyrosła?
Pojąć nie mogę, że czas tak szybko mija...
ale Ty jest moja maleńka,a nie niczyja!

I wiesz już co to miłość i co cierpienie
I wiesz jak serce rozpala pragnienie
Majeczko! Słoneczko! zostaw coś dla "siebie
Choćby jedną maleńką gwiazdkę na niebie!

W miłości nie zatrać się nigdy kochana,
miłość nie może rzucić Cię na kolana
zawsze coś zostaw dla siebie, Majeczko
a dobrze w życiu z tym wyjdziesz, Słoneczko!

Niech radość i szczęście Cię nie omijają,
niech kwiaty miłości Ci rozkwitają,
Niech słońce blaskiem Cię opromieni
I niech to trwa do "Późnej Jesieni"!

Niech jasność poranka i pełna gwiazd nocy
w trudnych chwilach życia - dodadzą Ci mocy
a ukochany przez Ciebie mężczyzna
tuląc w objęciach - uczucie Ci wyzna

A kiedy już będę po "tamtej stronie"
Gdy czas Ci pozwoli - przyjdź czasem do mnie
Powiesz mi o swoim szczęściu, a także cierpieniach
Bo wiedz, że u mnie znajdziesz zrozumienie.



Majeczce - Babcia Irena "




Tak..."tam, u góry" mam wyjątkowe wsparcie. Wierzę w to całym sercem i mam nadzieję, że tak zostanie do końca.

Tylko na razie, tu na dole, wciąż jeszcze tak trudno jest mi pogodzić się z wielką stratą.

wtorek, 10 lutego 2015

Kieszeń na sercu




Do kremacji przygotował sobie mundur górniczy.
Przyszykował też paczkę, opisaną, iż zawiera osobiste pamiątki i ma zostać spalona z Jego ciałem.
W paczce różne dokumenty, listy, a także zdjęcia z kolegami, z Babcią, z moją Mamą i jej bratem.

W marynarce munduru

w wewnętrznej kieszeni

lewej

na sercu

dwa zdjęcia

mojej Siostry

i moje.



poniedziałek, 9 lutego 2015

Dziadziuś

Na tę śmierć byłam przygotowana.
Od 4 miesięcy czułam jak się skrada.
Powoli zabierała Dziadka. Najpierw fizycznie, później także psychicznie.

Wczoraj niewiele już miałam łez.
Wypłakiwałam ich ostatnio litry, po każdej wizycie w szpitalu, kiedy tak znikał.
Kiedy nie wiedział gdzie jest i co się dzieje.
Kiedy nie było z nim kontaktu.
I także w piątek, kiedy widziałam w jego oczach, że mnie rozpoznał, ale nie miał już nawet siły zareagować na moją obecność.
Złapałam go za trzęsącą się rękę. Zaczęła trząść się jeszcze bardziej, a po chwili zupełnie się uspokoiła.
Powtarzałam "Śpij już, Dziadziu"
W ostatnich miesiącach często mówił, że moja obecność wpływa na niego kojąco.

Modliłam się, żeby mógł już odejść, bo serce mi pękało od patrzenia na takie powolne odłączanie się od świata.

Śnił mi się w nocy z czwartku na piątek. Spotkaliśmy się na drodze. Szedł w różowym szlafroku z torbą podróżną w ręku. Mówił, że musi coś załatwić. Cofnęłam go, myśląc, że znowu coś mu się myli. Poprosiłam, żebyśmy wrócili do domu. Zgodził się "Dobrze, napijemy się herbatki malinowej".  I uśmiechnął się szelmowsko. Jakby wiedział, że ja myślę, że jemu się myli, a on doskonale wie, co robi, ale nie chce wyprowadzać mnie z błędu. Był taki jak kiedyś. Ładny i w dobrej formie. W domu była Babcia i miała niezadowoloną minę, że przyprowadziłam go z powrotem.

W piątek w południe pojechałam go odwiedzić w szpitalu.
Właściwie pojechałam się pożegnać. Ale miałam wrażenie, że jest lepiej niż było. Wyniki się poprawiały. Miałam nadzieję, że jednak jeszcze się zobaczymy.

Wieczorem w samochodzie, podobna sytuacja jak po śmierci babci. W radiowej czwórce piosenka zbudowana na starych samplach. W refrenie "Wpuśćcie pana Jana na salony".

Odbieram to wszystko jak znaki.
Dawała znać, że jest tuż tuż.
Byłam gotowa.
Telefon od mamy przyjęłam ze spokojem.
Dokończyłam Sebastianowi czytać bajki, poczekałam aż zaśnie.

Poszłam do kuchni, wypaliłam dwa papierosy.
Obudziłam Miśka i dopiero wtedy się popłakałam.

Teraz znowu płaczę.

Chciałabym jakoś inaczej napisać.
Mniej chaotycznie, może bardziej wspomnieniowo.
Mam tyle wspomnień.
Dziadek to właściwie 3/4 mojego dzieciństwa. To ta najlepsza część. Zawsze czułam , że wyjątkowo mocno mnie kochał. I ja go kochałam tak samo.
Bardzo długo dojrzewałam do tego, aby w ogóle pogodzić się ze świadomością, że kiedyś go zabraknie.
Teraz próbuję się pogodzić z tym, że właśnie się to stało.

Nie dam rady dzisiaj więcej.