Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 28 marca 2017

Przebudzona z zimowego snu :)

O jejuuu....
ja chyba zupełnie zapomniałam, że przecież pisuję czasem bloga. 

Poważnie! 
Nie miałam pojęcia jak długo tu nie zaglądałam. 

No niestety moja lista obowiązków, zadań, spraw do zapamiętania, załatwienia i zorganizowania jest tak długa, że często umykają mi podstawowe rzeczy. 

Teraz to dopiero czas mi leci. Zawsze leciał za szybko, ale teraz po prostu...no apogeum. 

Jutro 29 marca i zostanie nam dokładnie 4 miesiące do ślubu. 
Tylko 4 miesiące a my mamy : 
-knajpę
-dja
-wódkę
-suknię
-fotografa

I tyle :D 

Nie donieśliśmy dokumentów do urzędu, nie mamy jeszcze gotowych zaproszeń, nie ma ustalonego menu, ani dekoracji, nie mam butów, pomysłu na fryzurę i makijaż, nie zdążyłam schudnąć....tzn zdążyłam, ale jeszcze z 5kg minimum by się przydało. Nie ma garnituru, biżuterii, transportu, opiekunki do dzieci...... w sumie to nie mam nawet listy czego jeszcze nie mam ;D

Na szczęście do tej pory wiele spraw jakoś rozwiązywało się samych, więc mam nadzieję, że popłyniemy dalej na tej fali ;) 

A co nie pyknie, to się jakoś doorganizuje. 
Chyba. 

Nie chcę się tym spinać. Chciałabym, żeby to było coś miłego i fajnego, czego nie przypłacę ogromem stresu i nerwów. 

Ślub niegotowy, za to podróż poślubną już właściwie mamy na finiszu organizacji.... i od razu widać o co Miśkom tak naprawdę w życiu chodzi. 
Może jednak ten pomysł z wyjazdowym ślubem nie był taki zły... i pasował do nas? 
No ale cóż..... tyle już zrobiliśmy, to dokończymy tę imprezę, zabawimy się, a potem sobie odpoczniemy pod Bałkańską palmą, czy innym drzewem oliwnym :) 

W tym roku mamy też zaplanowany jeszcze jeden wyjazd - kolejny raz  Święta Wielkanocne nad morzem. Czekam na to z niecierpliwością, bo szczerze mówiąc, marzę o chwili odpoczynku. I stęskniłam się za Bałtykiem. 
Przyznam, że miałam już stan takiego zmęczenia i zniechęcenia, że nawet tego wyjazdu nie chciało mi się ogarniać. A na myśl o kilkugodzinnej podróży miałam odruch... No....Na szczęście z każdej strony wszyscy mnie cisnęli , i jakoś wyjścia nie było - spięłam się, znalazłam z mamą miejsce i jedziemy. 

Dzisiaj jakoś jaśniej patrzę na wszystko. 
To chyba wpływ wiosny, której w końcu udało się przedrzeć przez zimową zasłonę. 
Ja od razu odczuwam tę pozytywną zmianę i przypływ nowej energii. 

Macham więc do was wiosennie i mam nadzieję, że również do pisania będzie mi się łatwiej zabierać.