Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 20 maja 2013

Singielka? Nie oszukujmy się...


Bąbelek skończył dziś 20 miesięcy.
Kiedy to minęło?
Ale najbardziej niewiarygodne jest to, jak bardzo się zmienił przez ten czas. Ja poza zmianą fryzury i zrzuceniem pociążowych kilogramów nie zmieniłam się nic.
A on?
Zaczął unosić główkę, uśmiechać się, przewracać z brzuszka na plecy i z powrotem. Wyrosło mu 12 ząbków, nauczył się siedzieć, potem siadać i wstawać. Postawił 3 pierwsze, samodzielne kroczki,a później intensywnie trenował kolejne. Przybrał 9kg i urósł jakieś 30cm! Z małego żółwika, nieprzytomnie patrzącego na Świat, stał się chłopcem. Świadomym, że jest odrębną jednostką, że chociaż mama jest ważna, to on może sam o sobie stanowić, próbować robić to, na co ma ochotę, iść w swoją stronę. Wie co lubi, że podoba mu się drum'n'base, dubstep i Rihanna (co za zestaw!), że jarzyny smaczne są ugotowane, ale surowe już mniej. Stopniowo posiada umiejętność komunikowania się ze mną i otoczeniem, sygnalizowania swoich potrzeb. Poznaje otaczającą go rzeczywistość, jest ciekawy wszystkiego, chce sprawdzać, dotykać, próbować, oglądać z każdej strony.
Tak wiele w tak niedługim czasie.
Natura jest naprawdę zadziwiająca.

Jaki ja przy nim zrobiłam progres?

Żaden.

Pamiętam, jak 3 lata temu, mieszkająca ze mną A. stwierdziła, że to straszne, że ja jestem tak samodzielna, a ona nie ma nic. Mieszka kątem u mnie, ma 26 lat i kompletnie nic w jej życiu nie jest poukładane.
W ciągu tych 3 lat zdążyła się do mnie zrównać, a później tak wyprzedzić, że nie wiem, czy widzę jeszcze jej pośladki (całkiem fajne, nota bene;p ) w oddali.
Ona ma mieszkanie, męża, synka, 2 psy i 3 prace.
A ja?
Ja znowu przylepiłam się do Rodziców. Wciąż czekam aż do nas przyjadą,żebym mogła wszystkie swoje codzienne sprawy pozałatwiać tak, jak należy.
Bez ich finansowego wsparcia, mieszkałabym z Sebastianem w kamienicy obrośniętej grzybem i pleśnią. I może gdyby oni sami finansowo mieli super sytuację, to inaczej bym na to patrzyła...ale mają totalnie beznadziejną, a ja jeszcze żeruję.
Kiedy wyjeżdżają zaciskam zęby i przełykam łzy ukradkiem.
Niby jestem taka samodzielna. Ale tak naprawdę zginęłabym marnie bez ich nieocenionych i bezgranicznych pomocy i wsparcia.
Nie potrafię założyć rodziny, zbudować swojego domu, do którego zapraszałabym ich jako gości. Żeby mogli przyjechać, rozsiąść się w wysprzątanym, jasnym salonie i czekać aż podamy im obiad i deser.
Robię co mogę, żeby tak to wyglądało, ale nie jestem w stanie podołać.
Muszę prosić Tatę, żeby rozkręcił mi okna i umył je w środku, bo nie zrobiłam tego ani razu, od kiedy się wprowadziliśmy do nowego mieszkania.
Mama przyjeżdża i gotuje mi obiadki, żeby już czekały aż wrócę z pracy...a potem robi jeszcze cały zapas do słoików, żeby mnie odciążyć, kiedy ona wyjedzie.
Żenujące, że tak wygląda życie prawie 30-letniej matki.

Za 2 tygodnie idę na wesele (sama jak zwykle). Według moich obliczeń jest to przedostatnie wesele, na jakie jestem zaproszona. Zostają jedni znajomi, którzy powoli też planują.
I koniec.
I na tym szarym, smutnym końcu zostaję ja.
Zmarnowana, niesamodzielna, stara panna z dzieckiem.
Z niespełnionymi potrzebami, ze zbyt małymi ambicjami, z marną siłą przebicia.
Wiecznie uczepiona rodziców.


9 komentarzy:

  1. Dzielna Mamo! Ach... i znowu tyle emocji, że nie wiem jak ubrać w słowa, to co chciałabym Ci napisać :( Może krótko-to,że teraz Twoje życie wygląda tak a nie inaczej nie znaczy, że już zawsze tak będzie. Może jeszcze przyjdzie ten czas, że zaprosisz Rodziców do tego wymarzonego ciepłego domu, pachnącego domowym obiadem i blachą pysznego ciacha... Póki co w rubryce "sukcesy" wpisz- NAJWSPANIALSZY SYN NA ŚWIECIE. Poza tym mimo,że Rodzice Ci pomagają to jednak ciągniesz to wszystko do przodu w dużej mierze sama!!!! Nie załamałaś się, nie pogrążyłaś w czarnej dupie i każdego dnia co rano stawiasz czoła rzeczywistości! Tego się trzymaj! Ściskam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Masz rację i niby to wiem...ale czasem potrzebuję to usłyszeć od kogoś z boku :)

      Usuń
  2. Hej hej.
    Moim zdaniem przykład Twojej koleżanki A. pokazuje przede wszystkim, jak bardzo życie jest nieprzewidywalne i jakiego nagle można dać susa do przodu. Uznałabym to za dobry znak :) Co do reszty... Sama jestem mamą małego dziecka (równy miesiąc młodsze od Sebastiana) i mimo, że mam męża który w dużym stopniu bierze na siebie obowiązki rodzicielskie (np. teraz usypia małą ;) ), to również mam poczucie, że przyczepiliśmy się na nowo do rodziców i teściów. I finansowo, i organizacyjnie. Obiadki są na porządku dziennym ;) Myślę, że taki urok pierwszych (trzech?) lat życia dziecka. Jasne, że jako matka ponosisz koszty - ja też widzę jak moje akcje zawodowe, towarzyskie itd. spadły tak że chyba zniknęły. Ty jako "samotna matka" na pewno masz o wiele trudniej ode mnie. Nie wiem, na ile Ci pomagają takie głosy, ale podziwiam Cię - i bardzo lubię :) Pozdrawiam, Anna K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Pomagają mi takie głosy bardzo :) I bardzo mi miło, że podczytujesz i zostawiłaś tu ślad po sobie.
      A co do uczepienia się rodziców, to też racja. Ile sama znam przykładów, że pojawienie się dziecka właśnie "skleja" rodziców z dziadkami. Właściwie to nawet w naszej rodzinie tak było.
      Może czasem mnie przerasta to piętno słów "sama", "samodzielna". Chyba chciałabym w 100% taka być. A może wcale nie mam takiego obowiązku?
      Dzięki raz jeszcze! :)

      Usuń
    2. A wiesz co mi się wydaje? Że za dużo zewsząd tych super women, które radzą sobie ze wszystkim same-są niezależne finansowo, mają własne mieszkanie (oczywiście kupione za gotówkę), nianię, sprzątaczkę, kupę kasy i czas na kosmetyczkę, solarium itd... Najlepiej jeszcze, żeby szefowały własnej prężnie działającej firmie. Ile jest takich kobiet? No są, oczywiście. Ale więcej jest takich po prostu NORMALNYCH, spinających się, żeby starczyło do 1-go, korzystających z pomocy rodziców, i sprzątających mieszkanie w weekend, kiedy w zasadzie powinno się już je tylko odgruzowywać po całym tygodniu nie sprzątania. Marta, daj sobie przyzwolenie na bycie sobą i na stan rzeczy adekwatny do Twoich aktualnych możliwości. A co będzie za rok, dwa? Tego nikt nie wie :)

      Usuń
  3. Aha, no i jeszcze chciałam napisać, że jeśli dostrzegasz, że aktualny układ z Rodzicami, choć w pewnym stopniu naturalny w tej fazie życia, jest regresujący dla Ciebie, a w dodatku Ci on przeszkadza - to na pewno będziesz w stanie go zmienić, kiedy warunki obiektywne (czyt. wiek Sebastiana) Ci na to pozwolą. A o to przecież chodzi. Bużka. Anna K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh... Kochana...Widzisz.. a ja wróciłam do rodziców. Nie mamy z Kubusiem swojego kąta... którego tak bardzo bym chciała.
    Wiedz tylko, że nie ma co się nad sobą użalać. Musimy mieć siłę dla Naszych Największych Skarbów. A ja Ci to mówię, że spotkasz fantastycznego faceta, na którego w pełni zasługujesz i ułożysz sobie życie tak jak tego właśnie chcesz... i będą te utęsknione obiadki dla rodzinki... Wszystko przed Tobą. Nie kończ "życia" przed 30-stką. A zakochać można się wszędzie. W pracy, w parku, w internecie czy w tramwaju. Strzała amora strzeli prędzej niż myślisz. Nie czekaj. To samo przychodzi. Głowa do góry. Delektuj się ostatnimi wolnymi chwilami :P
    Nie ma co się łamać. Pozytywne myślenie przyciąga pozytywnych ludzi. Uśmiechaj się jak najwięcej i wierz w siebie. Choć jak musisz się wyżalić to też śmiało pisz :)
    Zobaczysz, że będzie dobrze, bo życie przez cały czas nie może kopać po dupie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sekretu" się naczytałaś, co? :) Ja też czytałam i chyba muszę wrócić do tej książki. Bo to prawda - pozytywne myślenie przyciąga pozytywne zdarzenia :)

      Usuń
    2. :) nie czytałam :) Ale sama staram się myśleć pozytywnie i korzystać z każdego dnia.. albo po prostu cieszyć się kolejnym :) ale to nie znaczy,że nie mam też złych dni. Każdy je ma,ale trzeba iść przed siebie :)

      Usuń