Pełna harmonia.
I ten zapach.
Uwielbiam go. Zapach maja i czerwca. Zawsze wtedy powietrze niesie ze sobą takie tchnienie świeżości, rozkwitania i innych rzeczy, których nie potrafię zdefiniować.
Ten zapach przynosi mi zawsze wspomnienia.
Trzy lata temu o tej porze roku stanęłam na rozdrożu.
Stawałam już kiedyś na rozdrożach, ale chyba nigdy decyzja nie była tak trudna...a konsekwencje tak ogromne.
Wybrałam.
Do tamtego punktu dotarłam z kimś u boku.
A dalej poszłam już sama.
W dodatku w kierunku oznaczonym "Me, myself and I", chociaż to w sumie przecież do mnie nie podobne. Ale wtedy wydawało mi się potrzebne.
W tamtym czasie powietrze pachniało wolnością i miłością do samej siebie. Tak czułam. Że zrobiłam to z miłości do siebie.
Od tamtej pory prawie co wieczór ten Zapach wyzwalał we mnie nowe odczucia i emocje. Dzisiaj gdy go czuję, przeskakują mi przed oczami obrazki-wspomnienia.
Wieczorne powroty od K. z nastawionym w samochodzie na niekończące się repeat "Try sleeping with a broken heart" ....tak, ta piosenka pachnie właśnie w ten sposób.
Balkonowe babskie zajęcia u A., z cienkim papieroskiem w ręce, wieczne analizy związków byłych i obecnych.
Spontaniczne spotkania z P. w połowie drogi, albo w domu, albo gdzieś na parkingu.
Wyjścia nocą i bolesne powroty po wschodzie słońca.
Jazda dwupasmówką w stronę Szczecina, jak najszybciej , żeby już zacząć pełen atrakcji weekend z M.
I towarzysząca temu wszystkiemu ciekawość...co dalej? Co jeszcze? Co więcej może się zdarzyć? Co bardziej szalonego możemy zrobić?
A później wieczory zmieniły Zapach na letnio-upalny.
Aż lato poszło i przyszła jesień.
A ja ciągle żyłam jak owiana tą wonią. Tak jakbym codziennie się nią pryskała.
I wreszcie całkiem niespodziewanie wrócił On.
Wszystko zaczęło pachnieć inaczej...ale to już historia na osobny wpis.
Moje wspomnienia też czasami mają zapach :) Ale Ty pięknie to opisałaś... i czekam na tej kolejny wpis... Do Szczecina? Toć to do mnie :) A nam się bardzo Zielona Góra podoba, jak ten mały czort podrośnie to na to święto związane z winobraniem się do Was wybierzemy :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że odgrzałaś ten kawałek. Strasznie smaczny;-)Przed wyjazdem poczytałam sobie troszkę Twojego bloga...Opowieść "o sobie" też. I kurcze, jakoś potem tak cały czas krążyłaś mi po głowie. Wielka bohaterka z Ciebie - tyle powiem.
OdpowiedzUsuńKażda Mama to bohaterka :) A ja i tak dostaję od Losu dużo, dużo ułatwień :)
UsuńI ja też często myślę o Tobie i zaglądam codziennie na Twojego bloga. Na pewno musimy się spotkać :)
Oj tak, mnie też cieszy każdy wpis, który uda mi się napisać i zamieścić na blogu...a na ambitniejsze tematy przyjdzie jeszcze czas-mam nadzieję :) A jak tam Wasz urlop nad morzem? Siostra dała się namówić?
OdpowiedzUsuń