Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 23 maja 2013

Nadal niewesoło


Miał być dzisiaj wpis.
Ale nie będzie.
Tzn będzie, ale nie taki jak bym chciała...

Mail od Tatuńcia jak zwykle podciął mi skrzydła i pogrzebał dobry nastrój, zmuszając do kolejnych przemyśleń.
Czy ja dobrze robię?
Po co odpuściłam ten sąd?
Czy jednak nie wziąć tego i nie uporządkować, żeby było jak powinno?
Czemu się tak boję, skoro mam świadomość, że nie ma takiej siły, żeby sądem się to nie skończyło? Przez 24 lata nie dam rady się prosić o to, co Dziecku mojemu się zwyczajnie należy.
Czemu intuicja wciąż podpowiada, żeby zostawić na razie jak jest?
Czy to obawy mną kierują?
Czy lenistwo?
Czy może coś ma się wydarzyć, co mi ułatwi tą sytuację?


Dlaczego wciąż jeszcze nie wysłałam listu do drugiej Babci? Przecież prawo ma święte wiedzieć, że chodzi po tej ziemi mały człowieczek z domieszką jej krwi.

Czy to wszystko nie oznacza przypadkiem, że nie jestem dobrą mamą?
Odpuszczam walkę o dobro dziecka.

A wszystko chyba tylko po to, aby oszczędzić nam nerwów.
I zemsty ewentualnej. A sama nie wiem już do czego J. może być zdolny.
Poprosiłam go o jedną rzecz.
Pewnie jak zwykle nie spełni.
A na koniec napisałam mu tak:
"...Udało Ci się stworzyć naprawdę śliczne, mądre dziecko.
Wielka to głupota z Twojej strony, że się go wypierasz i nawet nie chcesz poznać.
Jest naprawdę wyjątkowy i nie mówię tego jako zakochana mamusia. Obcy ludzie zatrzymują mnie na ulicy , żeby mi to powiedzieć.
Możesz być dumny, bo na tyle spierdolonych w życiu rzeczy, Matylda i Sebastian wyszli Ci naprawdę zajebiście...."

M. podsumowała, że dowaliłam z klasą.
Ale pewnie do tego gada gruboskórnego i tak to nie dotrze. Jak wszystko, co piszę.

Cholera, każdy kontakt z nim rozstraja mnie nerwowo na cały dzień.
Nienawidzę tego.
Jego nienawidzę, że taki okropny jest.
I siebie, że takim tchórzem jestem.
A pieniędzy nienawidzę najbardziej, bo tak naprawę to one dyktują i sterują moim działaniem w dużej mierze.

Nie wiem kurcze, no nie wiem co robić.
Rozsądek mówi jedno, a przeczucie co innego.
Co za matnia cholerna :/

7 komentarzy:

  1. Miałam Ci to napisać na maila, ale nie znalazłam nigdzie więc pisze tutaj:
    Wiesz dlaczego nic nie robisz? Bo jest Ci póki co tak wygodnie jak jest. Ty nikomu z Jego rodziny nie mówisz i masz kasę za to, która teoretycznie powinna Ci się należeć. A Seba co ma wpisane w akcie urodzenia w miejscu ojciec? NN? Pytam, bo też zastanawiałam się czy tego nie wpisać u siebie...ale obawiam się, ze dawca chciałby Go uznać i w przyszłości np. On mógłby mi wytoczyć sprawę... a wtedy ja byłabym na przegranej pozycji.
    A Seba póki co nie pyta o to gdzie tata? Bo ja sama boję się kiedyś takiego pytania ;/
    Z drugiej strony... Po co masz cokolwiek mówić Jego mamie? Po co w ogóle piszesz do biologicznego z takimi wyrzutami, że mógłby być dumny itd... Nie boli Cię to, ze tak piszesz? No chyba, że chcesz masz nadzieję, że tamten się ocknie i wróci do Was.
    U mnie sytuacja jest taka, że dawca się nie pokazał, jego mama dzwoniła raz w miesiącu i pytała jak Kubuś, ale żadnej kasy nie zobaczyłam i nawet ich nie widziałam. Z resztą wiedzą, że nie są mile widziani, bo to też dałam im odczuć. Nic takiego nie powiedziałam tylko po prostu nasze rozmowy wyglądały tak, ze ona coś mówiła a ja tylko "tak", "nie", "yyyhy" więc w końcu załapała. Nie wiem co będzie dalej. Natomiast wiem jedno... Nie chcę, żeby Kubuś miał kontakt z tym debilem. Nie potrzebuję przedstawiać Mu najgorszego, najbardziej nieodpowiedzialnego, gówniarskiego kolesia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. Nasza historia jest tutaj opisana w wielkim skrócie. Cytat z mojego maila to też jest tylko urywek z całej treści. Napisałam mu tak, bo tak czuję i uważam, że powinien to wiedzieć. Wiem jakim jest ojcem dla Matyldy i że ludzkie odczucia i odruchy ojcowskie ma. Może tutaj to wygląda jak moje wołanie o powrót, upokarzanie się, ale to nie do końca tak. Na początku - owszem. Robiłam wszystko aby wrócił. Kilka miesięcy po porodzie miałam do tego wszystkiego całkiem inne podejście niż mam teraz. I nie - nie boli mnie to, że tak mu napisałam.
      Jeśli chodzi o Babcię, to po prostu myślę, że na jej miejscu chciałabym wiedzieć. Nie oczekuję od niej ani wizyt, ani tym bardziej pieniędzy. Ale znam też trochę ich rodzinnych historii i myślę, że ona po prostu ma święte prawo wiedzieć, że istnieje czwarty wnuk na tym świecie. Ona jest starsza od moich rodziców. Dużo starsza i samotna do tego. Nie chcę do końca życia zastanawiać się, czy zrobiłam dobrze, że jej nie powiedziałam. Niech ona zdecyduje co z tym fantem zrobić.
      W akcie urodzenia Seba ma wpisane imię ojca i moje nazwisko. Nie chcieli wpisać NN, ponoć już się tak nie robi. Na dole jest odpowiednia adnotacja do tego wpisu.

      Usuń
    2. No to skoro uważasz, ze powinnaś powiedzieć jego mamie to powiedz... tylko może lepiej z nim uzgodnić, żeby kasy się nie wyparł. Bo sąd już tylko zostanie. Pewnie masz rację,że to wszystko wyrwane z kontekstu. Na pewno inaczej jest kiedy wiesz jak traktuje Matyldę. Ehh... Każda sytuacje jest beznadziejna, ale nie bez wyjścia. Zastanów się co jest dobre... Dla Ciebie i dla Seby. Bo Twój spokój też jest bardzo ważny.

      Usuń
  2. A ja myślę, że to wszystko nie jest jednak takie proste. Bo tak jak w życiu nic nie jest tylko czarne, albo tylko białe, tak w Waszym temacie, to jeszcze więcej jest przeróżnych odcieni, czyli dylematów, rozterek, pytań, wątpliwości... Jedno jest pewne-każde dziecko, które wychowuje się bez taty, kiedyś o niego zapyta. Marta, mam nadzieję, że to nie będzie zbyt osobiste pytanie, jeśli zapytam czy ojciec Sebastiana jest z mamą Matyldy? A do drugiej Marty :) Jak dzwoniła babcia Kuby, to miałaś wrażenie, że te telefony są szczere i że naprawdę interesuje ją jak wnuczek, czy robi to powiedzmy bo wypada/ z powinności? Bo też nie wiem czy czasami nie trzeba rozgraniczyć dawcy a jego rodziny. Wiem, że teraz jesteś wku... i masz pewnie żal do nich wszystkich, ale jeśli by im zależało tak prawdziwie na Kubie, to może warto byłoby pozwolić im Go poznać. Chociaż rozumiem, że Ty najlepiej znasz całą sytuację i pewnie wiesz co robisz... W każdym razie nie zazdroszczę Wam tych problemów, bo dotykają tego co w życiu mamy najcenniejsze-dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja - odcieni jest miliard. I chyba tylko my dwoje je znamy tak naprawdę.
      Co do pytania o matkę Matyldy, to nie - nie są razem. Tyle, że Matylda jest oczkiem w głowie tatusia. To akurat jest rzecz, która boli mnie strasznie i z którą nie potrafię się pogodzić.

      Usuń
    2. Domyślam się, bo to też by mnie strasznie bolało i pewnie miałabym poczucie, że moje dziecko jest gorsze, tylko dlaczego?! Ja nic radzić nie będę, bo Wy Dziewczyny znacie najlepiej swoje historie, okoliczności, mogę tylko czytać i po raz kolejny zastanawiać się jak bardzo mogą być pogmatwane losy dwóch (a potem już trzech) osób... A co do drugiej babci, to tylko napiszę, że też wydaje mi się, że ma po prostu prawo wiedzieć. Tak po prostu. Bez oczekiwań, nadziei, to że tatuś się zupełnie nie popisał, nie zmienia faktu, że Sebastian ma gdzieś tam drugą babcię, może ciocię, albo wujka. Nie rozumiem tylko jednego i mam nadzieję, że kiedyś o tym napiszesz-dlaczego on nie uznał Małego i nie powiedział sam rodzinie, skoro nie jest z matką tej dziewczynki...

      Usuń
  3. Ohhh jak tylko slysze o panu J to mi krew bulgocze z nerwow. Majus zrobisz tak jak uwazasz bo intuicja jest najwieksza bronia kobiety aleee sad przynajmniej by oszczedzil ci comiesiecznych nerwowych kontaktow z tatuskiem, i prozb o kase. Bedzie musial dawac. Jak nie to bedzie mial przerypane. Obecna sytuacja jest mu bardzo na reke ale z jakiej okazji masz mu na reke isc? On Ci w zyciu nic nie ulatwil blah! Sorrki kochana ale ten facet m oe baaatdzo drazni!

    OdpowiedzUsuń