Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 25 lutego 2013

Nic się samo nie wydarzy!


Nie mogę się wyciągnąć z tego przeklętego stanu odrętwienia. Najchętniej chciałabym leżeć w łóżku i nic nie robić. Wszystko mnie męczy, przerasta. Nie mam motywacji.
Wczoraj powiedziałam mamie, że się tak czuję. W dodatku mam świadomość, że zaprzepaściłam całe letnie schudnięcie. Z powrotem zakładam wielkie jeansy i są w sam raz. Tyle miesięcy niejedzenia, kilka jedzenia i znów jestem maciorą.
Nie jestem zadowolona ze swojego wyglądu, zachowania, włosów. Z niczego.

Mama obiecała, że mi pomoże, będzie gotowała dietetycznie póki z nami jest. Kazała mi też iść na basen, skoro może zostać z Sebastianem. No i znaleźć endokrynologa, bo poza wszystkim, podejrzewam, że znów coś mi się porąbało w gospodarce hormonalnej. Rosną mi włosy w niechcianych miejscach :(

Obiecałam sobie, że zacznę treningi w domu z filmami Ewy Chodakowskiej. Ale szczerze mówiąc - aż się boję. Tego, że się nie pozbieram, że nie wystarczy mi wytrwałości. Wiem, że jak chcę, to potrafię się zmobilizować, ale problem w tym, że w ogóle nic mi się nie chce. Ale nie chcę też być grubą, smutną samotną mamuśką z obwisłym biustem, kołem ratunkowym w pasie i plaskatą dupą. Bez chęci do życia i bez uśmiechu. Muszę coś ze sobą zrobić. Nie wiem skąd nabrać sił. Wiem tylko, że im dłużej tkwię w takim stanie, tym jest gorzej.

Mamy zamiar się motywować z A. Niestety na odległość. Ale przynajmniej może będzie mi wstyd, jak jej napiszę, że z jakiegoś powodu, który faktycznie nie był powodem, nie zrobiłam nawet 30 min. treningu.
A. w ogóle odwiedziła nas wczoraj. Obliczyłyśmy, że spotkałyśmy się po 11 latach! Ale przez ten czas miałyśmy kontakt internetowy. Zresztą przez internet też się poznałyśmy. To jedna z niewielu takich moich znajomości, które tyle przetrwały on-line :) Fakt faktem, los jakoś przypadkiem czasem krzyżuje nasze drogi, chyba po prostu tak nam pisane, że mamy się przyjaźnić i już :)

Mam jeszcze jeden dylemat, który też wczoraj wyszedł podczas rozmowy z mamą. Zaczęłam myśleć o możliwości powrotu do Wałbrzycha. Byłoby mi prościej. Tylko w sumie co z tego. Mogłabym chodzić na aerobik, na latino solo, może bym schudła, nabrała formy i miała czas dla siebie. Tylko z kim miałabym go spędzać i z kim cieszyć osiągnięciami?

Przytłaczają mnie te wszystkie dylematy, te myśli, analizy...muszę coś zrobić, żeby  to zmienić.
Dla siebie muszę się zmobilizować. I dla Sebcia, żeby miał fajną, ładną i uśmiechniętą mamę. Tylko do cholery, czuję, że mam za mało sił. Nie lubię siebie takiej :( To nie ja, nie mój charakter. Nie pasuję sama do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz