Nawet ze zwykłym kolegą nie mogę się umówić, żeby nie okazało się to niewypałem. Czy ja nie powinnam mieć na drugie imię Porażka?
W związku ze zdupionym planem popołudniowym, przeanalizowałam przy wspólnym obiedzie, marność swoich stosunków damsko-męskich (a właściwie ich braku) z K. Po powrocie do domu zrobiłam połowę "Killera" Chodakowskiej (więcej nie dałam rady!) i dwa treningi 6-minutowe. I padłam. Ale przynajmniej nie mam doła i nic sobie nie wkręcam. Jestem spocona i zmęczona i właściwie tyle.
Najważniejsze, że już jutro jadę do mojego Sebastianka! Wycałuję tego małego szelmowskiego buziaka. Stęskniłam się nieziemsko!
Chociaż muszę przyznać, że myślałam, że będzie gorzej. Jednak miałam tyle zajęć w ciągu tych 3 dni, że minęło ekspresowo. Wczoraj odwiedziłam mojego ulubionego fryzjera- wreszcie mam takiego boba jak zawsze chciałam. Później moich ulubionych perfekcyjnych państwa domu, którzy czekali na mnie z obiadkiem - noim noim, jak mawia mój synek ;) Byłam taka głodna, a na stół wjechały parujące gołąbeczki!!! Jeszcze dziś pochłaniałam drugą turę - bo dostałam w słoiku. Kompleksów się można nabawić ;)
Po powrocie do domu padłam jak kawka. Dziś umyłam i odkurzyłam auto, i jeszcze z K. byłyśmy na spacerze, więc w połączeniu z treningiem, obiadki zostały spalone ;]
Lubię takie intensywne dni. Kiedyś tak było zawsze.
A teraz jest intensywnie inaczej i też dobrze :)
Uciekam zrobić sobie peeling z soli morskiej, bo podobno oczyszcza się w ten sposób ze złej energii, którą nieświadomie przyjmuję do swojego ciała. Może to zabobon jakiś, ale jak ma pomóc, to wjeżdżam w to ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz