Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 5 stycznia 2015

A jednak reasumując...

Miało nie być podsumowania. 
Ale to przecież coroczna moja tradycja, więc jak to tak? 
Nie przemyśleć co się zdarzyło? 
Co było dobre? Co złe? Co zrobić, żeby było lepiej?  
No musi być.  Więc piszę. I streszczać się postaram na maxa, bo TAKIEGO roku, jak mój 2014, to nie było. 
Chyba nigdy.  

Poprzedni styczeń przyniósł tak spektakularną, nieoczekiwaną, choć przecież wymarzoną od dawna zmianę, jakiej się nie spodziewałam.  
Miłość przyniósł.  
Prawdziwą. Wspaniałą. 
Dorosłą, odpowiedzialną, z przyjaźni wieloletniej odkrytą nagle, trochę przypadkiem, trochę może pod wpływem sytuacji. 
Ale przyniósł mi tę Miłość w darze, na cały rok.  
I sprawdza się ona.  
Za 12 dni będziemy z Miśkiem moim obchodzić rocznicę. Aż się wierzyć nie chce! Nasza pierwsza rocznica :) Jestem taka szczęśliwa, że nam się udało, że całe ryzyko, jakie podjęliśmy okazało się słuszne i warte całej sprawy.  
Temperatura między nami wciąż gorąca, choć wiadomo, jak to w życiu bywa...róże trochę przyblakły, motylki aż tak nie trzepocą, że nawet jeść się nie chce. 
Ale nadal patrzę na Niego i dziękuję Losowi, że tak pokierował nami.    

Co dalej?  
Kolejne zmiany.  
Rozwód M.  
Wygrana moja sprawa z J. o uznanie ojcostwa i alimenty. Udało nam się dogadać - to sukces.  
Później przeprowadzka. Pożegnanie z miastem moim ukochanym. Nadal tęsknię i czuję, że to tam powinniśmy być.  
Pierwsza nowa praca. Pełna stresu, nerwów. Praca, w której wiele dowiedziałam się o sobie, swoich możliwościach i wytrzymałości. 
 W międzyczasie podpisanie naszego "paktu" - wspólny kredyt na 10 lat. Odważnie. Dzisiaj, z perspektywy kilku miesięcy, myślę, że wręcz bardzo odważnie :)  
No ale przecież znaleźliśmy mieszkanie - azyl nasz wymarzony. I kupiliśmy. I remontowaliśmy. Całe 4 miesiące...i nadal  kończymy ;) 
Póżniej kolejna nowa praca.  I wytchnienie. Bez nerwów, bez stresu. Z przyjemnością. Z poczuciem własnej wartości. W miłej atmosferze.  
Niestety nie na długo... bo koniec roku przyniósł następne zmiany i po raz kolejny pracy nowej poszukuję. Z żalem ogromnym, bo dobrze było.  

Przykre wydarzenia wręcz skumulowały się w końcówce roku.  
Choroby obojga Dziadków i śmierć Babci przyniosły ciężki czas.  

Poronienie.... im dalej od niego, tym ciężej jest mi się z nim pogodzić. Wydawało mi się, że czas zaleczy, ale to nie do końca tak działa. Myślałam, że w miarę lekko to przeżyłam  - nieprawda. Zazdroszczę koleżankom w ciąży. Tęsknię za moją kropeczką w brzuszku. Za tym wyjątkowym stanem. 
Za cudowną świadomością, że "tam" ktoś jest. 
Że powstał, bo bardzo bardzo kocham "ktosiowego" tatusia...
 Po ciążowej euforii pozostał strach, niepewność i poczucie zagubienia.

    Mimo wszystko, spędziliśmy niby całkiem zwyczajne, ale dla mnie wyjątkowe Święta. 
Święta we troje. 
Otoczeni sporym gronem dwóch rodzin. Takie Święta, o jakich marzyłam. Wypełnione Sebciowymi okrzykami "Tatusiuuuu, Mamusiuuu!" i pocałunkami nie tylko pod jemiołą. 
Rok temu o tym marzyłam, o to prosiłam właśnie...i otrzymałam.    

Kilka dni temu obchodzilam kolejne urodziny...już bez takiego przeżywania, bo przecież 3 z przodu od dwunastu miesięcy jest...i na szczęście jeszcze trochę ze mną zostanie ;) I wiecie co...po raz pierwszy miałam problem z tym, czego sama sobie życzę. 
Bo tak naprawdę pragnę przede wszystkim, aby zostało jak jest.  
W zdrowiu i w tej miłości, w naszych relacjach. 
 Marzę już tylko o stałej pracy. Takiej fajnej, jak ta, którą pozostawiłam w ZG.  

No i o tym, by nadszedł dobry czas na naszą dzidzię. Nie musi być w tym roku...poczekam cierpliwie. Niech tylko będzie dobry dla naszej trójki i dla Niej od początku do końca.  

Na 2015 rok...trochę więcej spokoju. Po tych wszystkich wywrotach przyda się odrobina wytchnienia, spokojnego układania tego, co z takim rozmachem rozpoczęliśmy. 
 Czasu sobie życzę na pisanie i na czytanie.  
Więcej silnej woli i motywacji. 
 Mniej rozczarowań...i mniej tęsknoty za Przyjaciółmi...bo doskwiera mocno.   

 A Wam?  
Tym, które czekają zmian - aby teraz do nich trafiło takie Szczęście, jakie mnie spotkało w 2014.   
Tym, które , jak ja dzisiaj , oczekują spokoju - właśnie tego.  
Wszystkim i sobie - zrowia. 
Abyśmy mogli podsumowując mijający rok, stwierdzić, że spełniły się marzenia.
 I tego, aby zawsze z tyłu głowy mieszkała sobie pamięć i wdzięczność za to wszystko, co dobre. 
Bo dobrego jest cała masa.
  I w dodatku wraca!   

3 komentarze:

  1. Podsumowania są dobre... Pozwalają rozliczyć się ze starym rokiem, i dziarsko wkroczyć w ten Nowy... Ciekawe dlaczego, jakoś do swojego podsumowania zebrać się nie mogę...

    Martuniu! Ty wiesz czego Ci życzę. Ściskam Was mocno.
    Ps. Jesteś czadowi na tych fotkach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy rok, nowy początek. W 2014 było wiele smutnych chwil, ale też wiele tych szczęśliwych. Życzę Wam, aby nowy rok przyniósł same sukcesy. Życzę Ci szybkiego znalezienia satysfakcjonującej pracy! Jesteś mamą aniołka, nieważne, czy o dziecko z kilkutygodniowej ciąży czy z kilkumiesięcznej. Było życie, którego już nie ma i żal i poczucie utraty będzie trwać tak długo, dopóki czas nie wyleczy. Trzymaj się kochana!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana!
    Zycze wiec na Nowy Rok, aby byl spokojniejszy niz poprzedni! Rownie szczesliwy lub szczesliwszy o te malenka, wyczekana istotke.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń