Czas taki dziwny nastał, że wokół mnie wysyp ciąż.
A precyzując dokładniej wysyp drugich ciąż.
Tak na biegu jestem w stanie wymienic 7 koleżanek i znajomych, które w przyszłym roku uszczęśliwią rodziny drugim dzidziusiem.
Też miałam być jedną z nich...
I chciałam.
A teraz?
Od momentu poronienia nie mogę sobie poukładać w głowie własnych pragnień. Czasem czuję ulgę, że jednak nie.
Że jeszcze będziemy mieli trochę luzu oraz czasu by nacieszyć się, jakby nie patrzeć, dość świeżym naszym związkiem.
Czasu by poświęcać jak najwięcej uwagi naszemu Synkowi, któremu przez wir ostatnich przykrych zdarzeń, trochę tej uwagi odebraliśmy.
Spokoju w naszym nowym domu, ładu i wolnej przestrzeni - nie pokrytej łóżeczkami, wózkami, wanienką, pieluchami, zasypkami, butelkami, wkładkami laktacyjnymi i całą resztą bobo-atrybutów.
Będziemy mieli jeszcze trochę leniwych niedzielnych poranków.
Kilka szans na spontaniczne sobotnie wyjście, bo przecież Sebcio chętnie spędza wieczory z Dziadkami.
Jeszcze możliwość wypicia paru drinków...
Tak...mamy jeszcze szansę na delektowanie się i stosowanie hedonistycznej filozofii życia.
No przynajmniej na tyle hedonistycznej, na ile jest to możliwe w naszych realiach.
No i niby jest ok.
Fajnie.
Luzik, wolność.
Nic się nie zmienia.
Plany mogą być nadal realizowane.
A jednak gdzieś w środku, w jakimś totalnie ukrytym punkcie mojego kobiecego mózgu, czasem odzywa się cichy głos, że to jednak nie tak.
Że przecież chcę zajść w ciążę. Stworzyć wspólnie z Miłością mojego Życia taki mały cud.
Przecież po to na tę Miłość czekałam tyle czasu.
Chcę czuć jak rozwija się we mnie kolejne małe życie.
Tulić je w ramionach i otaczać troską. Pragnie tego mój instynkt, który mówi, że nie tylko my tego potrzebujemy.
Że to dla naszej Rodziny.
Małe spoiwo.
Dla Sebastiana, aby od dzieciństwa do starości, jeśli Los pozwoli, miał na Świecie bliskiego człowieka...najbliższego.Z jednej krwi. Dla Miśka, dla którego Rodzina to najwyższa wartość i który, chociaż wiem, że czuje się Ojcem Sebcia, chciałby jeszcze mieć to drugie dzieciątko, które razem stworzymy. Dla nas wszystkich.
Żebyśmy mogli być fajną rodzinką. Mamy tyle ciepła i miłości między sobą - żal nie obdarować tymi dobrociami jeszcze jednego małego człowieczka.
I tak raz odzywa się głos wygody. Raz głos instynktu.
Nawet się nie kłócą...tak sobie współgrają we mnie.
Tylko mi jakoś z nimi niewygodnie. Czuję mały dysonans...nie wiem czego tak naprawdę mi trzeba i o czym marzę. I nie wiem co robić, w którą stronę się kierować.
Los pewnie pokaże...choć aby dać szansę Losowi, sami musimy jakąś decyzję podjąć przecież.
A to trudne jest.
Teraz dużo trudniejsze niż wcześniej.
Majus twoje przemyslenia sa bardzo trafne I "normalne" patrzac na to co przezylas I patrzac na to z perspektywy kobiety ktora to takze przezyla.... dla jednego czlowieka decyzja o posiadaniu drugiego dziecka nigdy nie przychodzi, drugiemu od razu a innym potrzeba wiecej czasu... nie ma w tym nic zlego jakakolwiek decyzje podejmiecie. Jedyne co to nie rob nic dlatego ze inni robia, sluchaj sie swojego ciala I umyslu, swojego 6th sense.....czasami terapie pomagaja, ja chodze co 2 tygodnie, rozmawiam o swoich obawach I szczesciach....bedzie dobrze niewazne co sie stanie bo teraz jestescie w komlecie full family! Kocham/kama
OdpowiedzUsuńTakie uczucie w stylu "tak bym chciala, ale sie boje". Rozumiem, szczegolnie po tym co przeszlas niedawno... Posluchaj swojego serca, porozmawiaj z Miskiem, wezcie pod uwage sytuacje mieszkaniowo-pracowniczo-finansowa, a takze Wasz wiek i ewentualna pomoc rodziny. I napewno w koncu podejmiecie najsluszniejsza decyzje. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale Martuś, choć nasze sytuacje "sprzed podjęcia decyzji" są trochę inne. My już mieliśmy jedno wspólne dziecko- każdy jakoś tam się zrealizował w roli rodzica, Eliza była już duża (czyt. samodzielna), nie trzeba było do Niej w nocy wstawać, można było z babcią zostawić, wyskoczyć nawet na wakacje we dwoje... A na wakacjach we troje, też już było ok... Jeny, jak my się bujaliśmy z tą decyzją czy i kiedy drugie dziecko... Do tego trauma po Elizie, więc moje różne blokady...
OdpowiedzUsuńJak wiesz, Lila jest z nami do ponad dwóch lat, i to była najlepsza decyzja w naszym życiu. Tak dobra, że z optymizmem myślę kiedyś o trzecim dziecku :)
Ściskam Was mocno, i dobrych decyzji Wam życzę.
Ps. Martuś, jak tam u Was? Tempo już trochę wolniejsze?
wyobrażam sobie co czujesz. to wszystko jeszcze za świeże jeszcze boli. czas leczy rany. to zupełnie normlane co czujesz. w tych perwszych najgorszych chwilach to czasem jest reakcja - wręcz nienawiść do wszystkich ciężarnych. bo one mają w sobie ten cud który ty straciłaś. przerabiałam.
OdpowiedzUsuńpotrzeba ci jeszcze kupy czasu. musisz odbyć żałobę tak zwyczajnie jask ludzie którym umiera ktoś bliski. ale zobaczysz z biegiem czasu beda mijąc tygodnie miesące ból zacznie maleć nie będzie już takich odczuć wobec ciężarnych aż przyjdzie czas że jeszcze będziesz nosić swój cud pod sercem.
kupę siły życzę i daj sobie czas, zobaczysz jeszcze bedziemy gratulować. i zapewne prędzej niz myślę;)
Myślę, że przyjdzie taki moment, gdy głos instynktu stanie się zdecydowanie głośniejszy. Będziesz wiedziała, kiedy to się stanie. Po tym, co przeszliście nic nie powinno dziać się na siłę. Po tym, co u Ciebie czytałam czuję, że jesteś wrażliwą i mądrą kobietą i w końcu podejmiesz dobrą dla całej Waszej trójki decyzję. Wróć... Podejmiecie, bo to Twoja i Twojego Mężczyzny decyzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo spokoju, miłości i uśmiechu ;)
myślę że będzie Wam dane wszystko tylko w odpowiednim czasie. Ja rozumiem doskonale sama mam podobne wahania i w środku dwa głosy....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jak mogę zostanę na dłużej??
To bardzo trudne! Ta decyzja... A wiesz, kiedy poczujesz spokój? Gdy miną poranne nudności... Brzuch sie zaokrągli a dzieciątko poruszy. Wtedy już tylko spokój i pewność:-) Bo przecież po drugim dziecku też przyjdzie czas na luz i wygodę ;-)
OdpowiedzUsuńWierze, ze podejmiesz sluszna decyzje ;)
OdpowiedzUsuńSciskam :*