Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Mama podglądaczka


Ze zdziwieniem obserwuję rosnące statystyki mojego bloga. Skąd WY się bierzecie? Kim jesteście? Czy zaglądacie tu przypadkiem, czy regularnie? O kilku osobach wiem, ale np. wejścia z Rosji? I to całkiem liczne. Miło :)

Ja też uwielbiam czytać blogi. Od kiedy w ogóle powstało takie zjawisko, czytam i pisuję. Kilka moich dzienników niestety zostało już skasowanych przez zamknięte serwisy - szkoda, bo pamiątka przepadła.

Wracając jednak do czytania, często trafiam na blogi tak dobrze pisane i szczere, że wciągają mnie na całe dnie. Ciężko się oderwać. Jak od dobrej książki. I nie zawsze dotyczy to tematyki lekkiej, łatwej i przyjemnej.
Zimą czytałam notorycznie blogi o chorobach i umieraniu. Wyciągałam z nich egoistyczne podbudowanie, siłę do pokonywania głupiej chandry spowodowanej błahymi powodami. Dzięki nim, szłam odebrać Synka mojego z szerokim uśmiechem na twarzy, bo wiedziałam, że czeka na mnie zdrowy i szczęśliwy i ja idę po niego zdrowa i przecież szczęśliwa też. Zresztą chyba już wspominałam o tym.
Czytuję też blogi "mamowe", kulinarne, o odchudzaniu i o życiu w ogóle :) To takie pasjonujące podglądnąć czyjś dzień, czyjeś rozterki, radości , smutki. Ciekawe jest to, że czasem na te same zjawiska patrzymy z kompletnie różnych punktów widzenia, mamy inne opinie, przekonania, inaczej przeżywamy...a czasem właśnie bardzo podobnie.
Szkoda, że nie mam już tyle czasu na to podglądactwo, co kiedyś ;)

Za to teraz mam czas na podglądanie dorastania mojego dziecka. I własnie jak tak sobie ostatnimi czasy go podglądam, to dziwię się kiedy on z małego żółwika w zwolnionym tempie, stał się chłopcem. Patrzę na jego zdjęcia i widzę ogromną różnicę. Najpierw był przyklejonym do mnie noworodkiem, później uroczym okrąglutkim bobaskiem nadal na mnie wiszącym, później siedzącą zawsze obok dzidzią, a teraz jest świadomą osobną jednostką, która nawet własnymi ścieżkami chce podążać. Mało tego -dobrze wie co  do niego należy. Wczoraj na spacerze z psem, zatrzymaliśmy się przy naszej ulubionej ławeczce. Sebastian zbierał patyczki i próbował rzucić Kajce do aportu, albo chociaż dać jej do pyska, żeby sobie potrzymała. Przechodziła koło nas rodzinka z córeczką - okazało się, że w tym samym wieku. Nota bene, później mnie oświeciło, że chyba chodziliśmy razem na szkołę rodzenia, ale że tamten etap pamiętam przez lekką mgłę, to późno skojarzyłam i nie zapytałam, czy się nie mylę. Rodzinka zatrzymała się przy nas, bo oczywiście Kajczana musi się witać ze wszystkimi przechodzącymi. Sebastian bacznie obserwował sytuację z pozycji wózka, a gdy pies do niego podszedł, zaczął jak nigdy głaskać ją, klepać i przytulać! Robi to owszem, ale w domu. Na dworze się tak nie czuli :) Później zszedł z wózka i gdy Kajka znów podbiegła do tej rodzinki, on za nią i co jakiś czas podchodził i klepał ją, jakby chciał przypominać -"To jest MÓJ piesek. Pamiętajcie!"
Bardzo mnie to przechwalanie rozbawiło. Bystrzak mały :)

I tylko pytanie jedno mam - jak z pełną świadomością można zrezygnować z uczestniczenia w tym małym życiu? W rozwoju małego człowieka, jego odrębności, świadomości, charakteru? Z brania udziału w tych małych-wielkich wydarzeniach i postępach. Przecież to tak ogromna przyjemność. Odpowiedzialność naturalnie też. Ale ile satysfakcji, że przecież to Wy stworzyliście :)

1 komentarz:

  1. Haha, Twój Synek zachowuje się podobnie jak moja Starsza Córcia, tylko że Ona ma już prawie 7lat. Jak idziemy z wózkiem na spacer to biega gdzieś koło mnie zazwyczaj (czasami mam wrażenie, że ma ADHD :)) pchanie wózka w każdym razie już Jej nie kręci... Ale niech tylko na horyzoncie pojawi się jakaś dziewczynka, a już nie daj Boże pchająca wózek... Eliza od razu wyrywa mi nasz i rżnie dumną starszą siostrę :)
    Mnie też wciągnęło na całego i czytanie u innych i teraz własne blogowanie. A odwiedzin z Rosji szczerze gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń