Razem Lepiej!
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Mama - Pędziwiatr
Jestem w wiecznym niedoczasie. Mam wrażenie, że od ponad roku ciągle się spieszę i nie mogę zdążyć. Bez przerwy z czegoś rezygnuję. Chyba wspominałam już kiedyś, że jeśli ktoś kazałaby mi wyliczyć skojarzenia z wyrazem macierzyństwo, wymieniłabym na pewno między innymi 'priorytety' i 'wybory'.
Obiad, czy spotkanie z koleżanką?
spacer, czy zakupy spożywcze?
Zrobić więcej rano, czy się wyspać?
Urząd Miasta, czy Skarbowy?
Wyjazd, czy sprzątanie?
Pomalować paznokcie, czy umyć włosy?
Zdjąć pranie z suszarki, czy wyszorować kuchenkę?
Dzień w dzień podejmuję wybory, bo jestem ograniczona czasowo. Czasem chciałabym już się zatrzymać, usiąść i nie mieć w głowie gonitwy myślowej, że kurczę przecież jeszcze kwiaty podlać trzeba, zmyć podłogę na balkonie, posegregować rachunki...a jeszcze chciałoby się najnowszy odcinek "Lekarzy" wciągnąć...chociażby stojąc nad deską do prasowania.
Nawet weekend już zaganiany miałam. Wcale nie czuję , żebym odpoczęła. I zabrakło mi czasu, bo chciałam Sebciowym Pradziadkom zawieźć pizzę osobiście upieczoną, ale już było po 17 i trzeba było wracać do Zielonej. Pizzę przekazaliśmy na ręce mojego Taty, z nadzieją, że dostarczy pod wskazany adres ;)
Zastanawiam się, czy gdybym nie pracowała, to byłoby inaczej? Pewnie nie, bo przecież robota w domu nigdy się nie kończy, a obecność dziecia wcale nie ułatwia. Krótko mówiąc - Mama ma zawsze zapierdziel na maxa.
Od kiedy jestem mamą, mam świadomość jak do tej pory marnowałam czas. Ile rzeczy mogłam robić, a nie robiłam. Ile można było w wolnym czasie posprzątać, gdzie jechać, co pozałatwiać. Szkoda, że człowiek zawsze za późno taki mądry jest.
Chciałam jeszcze o czymś istotnym wspomnieć, ale w natłoku myśli zdążyłam zapomnieć. Już nawet dobrze się skupić nie mam czasu... a właśnie muszę zdecydować, czy zrobić zakupy po pracy, czy w ramach spaceru z Bąblem? na czym niestety ucierpi nasz pies.
Ah wiem już. Wczoraj bylismy za miastem na kawie w pewnym zajeździe. Siedzieliśmy na tarasie przy placu zabaw. Obok nas usiadła rodzinka z dwójką dzieci. Dzieciaki poleciały na plac, rodzice zamówili piwko, obiad. Za jakiś czas dojechała do nich druga taka sama rodzinka. Ekipy rodziców i dzieci połączyły siły i tak sobie spędzali lajtowe niedzielne popołudnie. Wspólny obiad, browarek, słońce, świeże powietrze. Zamarzyło mi się, żebyśmy z naszą paczką mieli takie niedziele z wolnym czasem, który byśmy mogli poświęcić na wspólny odpoczynek. Bez tej gonitwy codziennej. Tak sobie pojechać za miasto i na trochę się razem wyłączyć :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz