Pozostając jeszcze przez moment w tematyce Ślubnej...
Nasze weekendowe wyjście uświadomiło mi, że pomimo pewności, jaką mam z Miśka strony i faktu, że jego uczucia wobec mnie nie podlegają najmniejszej wątpliwości na chwilę obecną, jestem jednak odrobinkę zazdrosna o to, że był żonaty :)
Jemu się do tego nie przyznałam, ale Wam mogę chyba.
A o tej zazdrości przypomniał mi...garnitur.
Szykując się na sobotnie przyjęcie, pojechaliśmy do Miśka mieszkania po garnitur. Niestety jedyny gajer, jakim dysponuje Mój Chłopak...to jego ślubne odzienie. Przymierzał go, aby sprawdzić , czy nie jest za duży. I gdy tak stanął przed mną...bardzo przystojny w tym stroju... poczułam delikatne ukłucie zazdrości.
Drugi raz poczułam to samo, gdy słuchaliśmy w Kościele przysięgi. Gdzieśtam z tyłu głowy pojawiło się wspomnienie, że niewiele ponad rok temu to on przysięgał.
Innej.
Nie jest to oczywiście żadną dla mnie nowością. I nie jest to też wielkim problemem. Przeważnie wręcz śmiejemy się z tego wszystkiego przy różnych okazjach. Nawet teraz w sobotę, ksiądz w kazaniu powiedział, iż zawsze przy okazji uczestnictwa w tej ceremonii, zachęca wszystkich do tego, by przypomnieli sobie swoje własne Śluby,odkurzyli wspomnienia...W tym momencie większość znajomych Miśka ukradkiem zerknęło na niego...i o mało wszyscy nie wybuchnęliśmy śmiechem.
Zdaje się, że ja...w całym tym wielkim zamieszaniu, jakie zrobiliśmy, w trakcie tego przewrotu życiowego, kompletnie wyparłam z pamięci ten szczegół, że jestem z czyimś byłym mężem.
I teraz tak sobie myślę, że to chyba jest dosyć normalne, że teraz, kiedy ten fakt, chcąc nie chcąc, do nas wrócił, poczułam delikatny dyskomfort.
Chyba każdy pragnie być w życiu swojego partnera tą jedyną osobą...
I tak przy okazji zastanawiam się nad tym, dlaczego niektórzy są przeciwnikami ślubów?
Owszem, mają dość silne i rzeczowe argumenty, ale jednak do mnie to jakoś nie do końca przemawia.
Za to trafia do mnie zawsze to, co podczas Zaślubin, mówią księża i urzędnicy. Czy to od strony "duchowej" czy też "prawnej", jest to wyjątkowy rodzaj pewnej obietnicy i gwarancji. Dla mnie osobiście bardzo istotnej. Jest to forma zadeklarowania odpowiedzialności, złożona głośno przy świadkach, a także na piśmie.
Bardzo chcę zostać Żoną :)
I nic, że drugą.
M. mówi, że i tak tylko ja będę tą prawdziwą
:D
Z przyjemnością przysięgnę wszystko to, co przysiąc należy, a nawet jeszcze więcej. A z jeszcze większą przyjemnością wysłucham tego, co obieca M.
Fajnie będzie.
Aż się cieszę, że mogę sobie teraz na to cierpliwie czekać :)
Ja tez sie ciesze, ze mozesz na to czekac i mysle, ze poniewaz po niekad jestescie oboje z bagazem umacnia Was bardziej.
OdpowiedzUsuńA gajer, bedzie nowy :-P
To ja Ci Martusiu powiem jak to wygląda teraz z mojej strony . Jak wiesz 11 lat temu przysięgałam ...
OdpowiedzUsuńW kwietniu tego roku byłam na ślubie mojej bardzo dobrej koleżanki. Bez męża, bo już nie byliśmy razem . Słuchałam słów przysięgi . Wielkich, ważnych, podniosłych i ...tak sobie myślałam jaka ja byłam naiwna ! I jak bardzo życie to wszystko zweryfikowało. Myślałam tu o tym co przysięgał mój Mąż i jak to się potem miało z rzeczywistością . Wierność, uczciwość małżeńska ...
I już wiem, że na kolejnym ślubie słuchając przysięgi nie będę myśleć o byłym ...
Bo weselej jest patrzeć do przodu .
Nieważne, że ślubował innej . Dziś jest z Tobą i Ciebie kocha .
Reszta jest przeszłością .
A że jest przeszłość - to też dobrze . Łatwiej wyciągać wnioski z własnego życia . I wiesz tak sobie myślę , że osoba rozwiedziona zrobi na pewno wszystko , aby kolejny związek przetrwał ...
Cierpliwie czekam z Wami ... ;-)
Dziękuję za te słowa. Bardzo mądre. I wiesz, ja właśnie miałam to dopisać jeszcze, ale gdzieś mi umknęło - teraz czuję, że jestem wystarczająco dojrzała i świadoma aby to zrobić. Wiem, że gdyby zdarzy mi się to kilka - kilkanaście lat temu, to najprawdopodobniej zupełnie czym innym bym się kierowała i co innego byłoby wtedy dla mnie ważne. Tak jak Abby napisała - bagaż doświadczeń umacnia. I nas razem i każde z nas z osobna.
Usuń