Marzyłam o weselu.
Całe lata.
Oglądałam oczami wyobraźni niewielki Kościół, którego wnętrze przystrojone jasnymi kwiatami, staje się przyjemnie ocieplone.
Słyszałam słowa mądrego księdza.
I przysięgę, wypowiadaną drżącym ze wzruszenia głosem.
Widziałam małą druhnę, sypiącą płatki kwiatów.
Siebie w sukni, męża we fraku.
Obrączki z tytanem.
Licznych gości.
Wesele, tort, niespodzianki, zabawy, taniec, radość...
Ja - księżniczka tego dnia.
I On - miłość mojego życia.
Splatamy zaobrączkowane palce.
Pocałunki pod welonem.
Ahhh...
Jako dziecko nie bywałam na Weselach, rodzice zwykle chodzili sami. Więc na pierwszym byłam w czasie studiów. Baaardzo mi się podobało!
Później nastąpiła cała fala.
Co roku ktoś świętował zawarcie związku małżeńskiego. W najbardziej intensywnym sezonie bawiłam się 4 razy.
Pamiętam chyba każdą z tych imprez.
Każda inna, wszystkie cudowne.
Zawsze wzruszam się podczas ceremonii, czy to w Kościele, czy w Urzędzie.
Podziwiam wszystkie Panny Młode, bo tego dnia wyglądają wręcz zjawiskowo, błyszczą jak prawdziwe gwiazdy a szczęściem aż oślepiają.
Obserwowanie tego, jest naprawdę fantastyczne. Ta pozytywna aura bardzo się udziela.
Mniej- więcej na połowę tych przyjęć szłam bez osoby towarzyszącej.
Zawsze w kościele słuchałam przysięgi i myślałam, że bardzo pragnę zakochać się tak prawdziwie, aby móc tę wzniosłą chwilę kiedyś przeżyć. Obiecać miłość, wierność i uczciwość małżeńską...aż do śmierci.
Gorąco prosiłam, by jeszcze kiedyś było mi to dane.
Ostatni raz prosiłam o to na ślubie Miśka :)
W sobotę wybraliśmy się razem na Ślub i Wesele K.i M.. Wiedziałam, że tym razem na pewno się wytańczę, bo już kiedyś poszliśmy z Miśkiem razem na wesele i bawiliśmy się świetnie.
Do Kościoła weszliśmy trzymając się za ręce.
I tak pozostało do samego końca.
Tym razem nie prosiłam.
Dziękowałam.
Spoglądaliśmy na siebie od czasu do czasu.
Czułam pewność.
Wiem, że teraz jest ten czas, kiedy mogłabym spełnić moje marzenie....
ale....
...ale chyba niestety z niego wyrosłam.
Bawiliśmy się fajnie, to prawda. Para Młoda bawiła się najlepiej i uważam, że tak właśnie powinno być. Orkiestra była świetna. Jedzenie niezłe...a na poprawinach wspaniałe :)
W pewnym momencie jednak, spojrzeliśmy oboje na to wszystko i jednocześnie niemal powiedzieliśmy do siebie, że aż tak nas to jednak nie bawi.
I przekonaliśmy się już tak na 100% do tego, o czym rozmawiamy od początku - że własnego wesela nie chcemy.
Za moment było rzucanie welonu i krawatu. Żadne z nas nie złapało ( ja i tak już 3 w życiu chwyciłam i jakoś nic się nie wydarzyło z tej okazji :P )
Misiek powiedział
"I tak się z Tobą hajtnę. Na Dominikanie".
Czy będzie to Dominikana, o której również marzyłam od lat.
Czy Bali, Goa, czy może Santorini, na które zachorowałam niedawno, czy też uwielbiany przeze mnie Nesebar, czy będzie to po prostu moja ulubiona knajpka w niedalekim Zagórzu Śląskim... wiemy, że nie będzie takiego Weselicha.
Z przytupem. Z oczepinami. Z Kaczuchami, La-ba-do, sprośnymi rymowankami, śledziami, flaczkami, pijanym wójkiem Edkiem i chwiejącym się na nogach kuzynem Olkiem.
Nie będzie sukni za miliony monet, ani limuzyny.
I kredytu na kilkadziesiąt tysięcy też nie będzie.
Już o tym wszystkim nie marzę.
Widuję nas teraz w jakimś magicznym miejscu z pięknymi widokami.
My,Synek,Rodzice,Rodzeństwo, Najbliżsi Przyjaciele i fotograf.
Jeśli przyjęcie, to najchętniej również na dworze. Bez tej całej pompy. Na luzie, z taką muzyką, jaką lubimy. Z ludźmi których kochamy, którzy życzą nam dobrze i którym przyjemność sprawi dzielenie z nami tego szczęśliwego momentu.
Których szczerze wzruszy to, co sobie obiecamy tego dnia.
Wyrosłam z dziewczęcego marzenia.
Lecz wcale nie jest mi go żal.
Zostanę Żoną swego Męża. Bez balu, ale przecież z przekonaniem i pewnością, że to właśnie o Niego tyle razy prosiłam żarliwie w Kościele.....
...nawet mimo tego, że to On za mocno się "rozchwiał" na poprawinach i jeszcze do wczorajszej nocy odzywałam się do niego tylko tyle, ile musiałam ;)
Wasze zdjęcia są obłędne! Martuś, Ty już wyglądasz zjawiskowo, a to przecież nie Twój ślub jeszcze! Kochana, z całego serca życzę Ci tego wszystkiego, o czym marzysz. A deklaracja Miśka z tą Dominikaną- stuprocentowy Facet!
OdpowiedzUsuńPs. Ja też od jakiegoś czasu marzę o Santorini.
Tylko z kim ja zostawię Błyskawicę :)
Pomysł z ślubem na Dominikanie jest na pewno obłędny, ale wiesz, można też wyprawić skromniejsze wesele bez kredytów, wydanych milionów i pijanych wujków. Ja na początku myślałam, że skoro będziemy mieć wesele w Turcji to zrezygnuję z tego polskiego, ale warto jednak mieć takie wspomnienia. Poza tym człowiek mimo wszystko chce mieć w ten dzień przy sobie najbliższych.
OdpowiedzUsuńMój ślub i wesele były na przekór konserwatywnej części rodziny (która i tak szalała później na parkiecie), za to takie jakie sobie wymarzyłam. Obyło się bez kredytów, "postaw się, a zastaw się" i tego, co wypada wg wszystkich, tylko nie mnie... A tęcza, która przywitała nas nad ranem, gdy opuszczaliśmy salę weselną zmęczeni, ale przeszczęśliwi, mówiła sama za siebie :) Da się. Wystarczy tylko słuchać swego serca, a nie tych, którzy choć proszeni, pozostają tylko gośćmi w tym najważniejszym dniu. Jeśli jednak to nie dla Ciebie to też super, bo najważniejsze by trzymać się własnych pragnień. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńp.s. A na zdjęciach wyglądacie super!
Ja mialam dokladnie takie samo marzenie jako mloda dziewczyna, a potem... No, zycie zrobilo na przekor... Cywilny slub mielismy skromniutki, bo planowalismy urzadzic wieksze weselicho z okazji koscielnego. A potem okazalo sie, ze samodzielnie zaplanowac slub i wesele zza oceanu to nie lada wyczyn. I jeszcze ciaza mi "wyskoczyla"... I w ten sposob ani wymarzonej sukni nie mialam, ani takiego wesela jakie mialo byc... I moj tata nie przylecial... Ciesze sie chociaz, ze uparlismy sie na Sanktuarium Matki Boskiej w Zakopanem, miejsce z pewnych wzgledow dla nas bardzo wazne i dopielismy swego. Tylko miejsce slubu bylo to "wymarzone", reszta kwalifikuje sie do poprawki. Ktorej nie bedzie, bo wiecej slubow nie planuje, chyba ze Zlote Gody urzadzimy sobie po swojemu. ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to zdjęcia z Waszego ślubu. Powiem Ci, że ślub na drugim końcu świata to piękne marzenie, jedynie świadkowie. Dla mnie super. Bez przyjęcia, na które trzeba wydać oszczędności życia i tej całej organizacji, przez którą można osiwieć. My na swoim weselu nie do końca się bawiliśmy, to wygląda tak z zewnątrz, w rzeczywistości człowiek czuwa, żeby wszystko się udało. Wyglądasz pięknie. Pamiętam Twoje zdjęcia z kiedyś i gdy widzę te z teraz to myślę, że to Twoje ważne życiowe momenty, bo po prostu rozkwitłaś i szczęście wyziera z Twoich oczu. :-D
OdpowiedzUsuń