Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 17 września 2014

Moje Chłopaki

Tak sobie dzisiaj siedzę (w pracy) i rozmyślam. Czasu mam trochę wolnego, więc przeglądam "internety" własne.
Zdjęcia, posty itp. Nawet rozmowy nasze z Misiem...z tych pierwszych dni. Kiedy oszołomieni jeszcze, pełni byliśmy zdziwienia i obaw.
Największy strach tyczył się Sebastiana.
Nie potrafiliśmy sobie wyobrazić jak to wszystko ma wyglądać, w jaki sposób to pogodzić, i jak się wszyscy mamy w nowej sytuacji odnaleźć.

Dzisiaj z perspektywy tych kilku miesięcy mogę powiedzieć, że wszystko się ułożyło jakby samo.
Czasem jeszcze o tym rozmawiamy, Misiek podkreśla, że wiele w tym Sebcia zasługi. Tego, jakim jest otwartym i pogodnym dzieckiem. Że jego po prostu nie można nie lubić.
Ja uważam, że sukces należy do nich obu.
Mam w domu dwóch wyjątkowych chłopaków.

Ten mniejszy jest mądry, ma świetną pamięć, jest bystry, potrafi być przeuroczy, pełny jest dziecięcej żywotności i entuzjazmu do wszystkiego i wszystkich.

Ten większy jest ciepły, opiekuńczy i odważny. Pracowity, odpowiedzialny i oddany wszystkiemu, co robi.
Połączenie tych cech obu chłopaków, musiało stworzyć związek idealny :)

Jakkolwiek jednak, uważam że mam w domu Bohatera.
I nie dlatego, że właśnie pełen zapału przesuwa w górę wszystkie kontakty w nowym mieszkaniu, łata stare dziury, wierci nowe i dźwiga meble w te i nazat.
To znaczy... dlatego również.
Ale Bohaterem jest w moich oczach, bo zupełnie niespodziewanie został tatą. I nie mógł tego zaplanować, nie dostał 9 miesięcy aby oswoić się z tą myślą.
Stanęło przed nim po prostu 2,5- letnie dziecko i po kilku miesiącach wspólnego mieszkania, pewnego dnia przestało wobec niego używać słowa "wuja", zamieniając je na "tata". I teraz w domu naszym słowo to rozbrzmiewa setki razy dziennie, w różnych formach i odmianach:
Tata
Tato
Tatuś
Tata Mifał
Tata Misiek
Tati
...

A on sam, chyba też nie do końca kontrolując to, od dawna nazywa Syna - Synem :)

Mogłabym tu peany pisać na ich cześć codziennie.
Każdego dnia widzę ich razem i dostrzegam małe gesty, świadczące o niesamowitej zażyłości, jaka między nimi się stworzyła.
Misiek wstaje w nocy, jeśli Seba z jakiegoś powodu się przebudzi - słyszy go przede mną.
Robi dla niego rano jajecznicę albo paróweczki, kroi chleb i studzi herbatę.
Smaruje małego pianką do golenia. Stoją tak we 2 w łazience i się golą.
Prowadzi go do przedszkola, lub z niego odbiera i albo jest dumny, bo Syna chwalą, albo się wstydzi za niego, kiedy coś narozrabia.
Prowadzi rozmowy wychowawcze, udziela reprymendy, a jak nic nie działa, to tak huknie, że aż ja się czasami wystraszę.
Przenosi go na rękach przez błoto po kolana, w trakcie grzybobrania.
Pozwala kręcić kołowrotkiem na rybach.
Całuje główkę.
Daje buziaka na dobranoc.

I robi tysiąc innych fajnych "tatowych" czynności, za które kocham Go po prostu tak niemożliwie, strasznie, kosmicznie mocno, że nie da się tego opisać.

A Sebastian dłużny nie pozostaje.
Obejmuje szyję taty obiema łapkami w taki cudowny dziecięcy sposób.
Daje buziaczki.
Tuli się do nogi.
Wyczekuje godzinami w oknie sto razy pytając
"gdzie jest mój tata?
gdzie on się schował?
gdzie on podział?"
A kiedy słychać szczęk klucza w zamku, biegnie w podskokach piszcząc radośnie.
Z powrotu Taty z pracy cieszy się bardziej entuzjastycznie niż nasz pies :)
Jeśli może coś podzielić, to daje dla siebie, dla Mamy i dla Taty.
Jeśli chce gdzieś pojechać, to zawsze zaznacza, że z Mamą, z Tatą i Kają.

Tyle mamy w domu Szczęścia, Miłości, pozytywnych emocji i tyle pięknych obrazków.

I nawet jeśli, tak jak teraz, jesteśmy przemęczeni, przytłoczeni nadmiarem obowiązków, nie mamy dla siebie  czasu, a jeśli mamy, to zasypiamy zanim zdążymy dobrze go wykorzystać, to wciąż w całej tej miłości i niezwykłej nowej relacji, jest niewyczerpane źródło, z którego możemy czerpać nowe siły.

Jestem zakochana! Zauroczona po uszy i wyżej...w obu moich chłopakach.
Są najlepsi na Świecie.
Każdy z osobna i obaj razem.








6 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu Twego wpisu usta same składają się do uśmiechu. Dodałabym jeszcze do niego stwierdzenie, że i Twoja w tym zasługa, że te relacje są takie, bo dałaś swoim chłopakiem czas i możliwość, by sami owe relacje zbudowali, bez nacisków.
    Dużo szczęścia dla Was ;) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest właśnie historia, jak mężczyzna staje się Ojcem. Niektórym nie potrzeba dziewięciu miesięcy. Niektórym tyle nie wystarcza. Gratulujemy. Pozdrawiamy! Rajki😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak facet jest facetem w 100% to sobie poradzi :D
    A ty masz dużo szczęścia, że na takiego trafiłaś, bo niektórym i tych 9 miesięcy nie wystarcza, zeby dojrzeć :)
    Możesz być pewna, że kocha Was w 120% !

    OdpowiedzUsuń
  4. Czesc Martus!
    Dzisiaj przebudzilam sie w srodku nocy (w trzecim trymestrze to nie rzadkosc ;-)) i nie mogac usnac, myslalam o wszystkim, co chcialam ostatnio zrobic, a na co zabraklo mi czasu.
    Miedzy innymi napisac Ci, ze cos wyjatkowego bije z Twoich postow, nawet tych, pisanych w chwilach najczarniejszej rozpaczy- gleboka wdziecznosc za rzeczy naprawde wazne i za drobiazgi…
    Nie wypierasz negatywnych zdarzen i emocji, ale generalnie skupiasz sie na rzeczach pozytywnych i czerpiesz z nich autentyczna radosc i energie do zycia.
    To dlatego tak chetnie zaglada sie tu codziennie, sprawdzajac, czy aby czegos nie naskrobalas ;-)
    Pozdrawiam i zycze slonecznego dnia

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, aż nie wiem co mam odpisać!
      DZIĘKUJĘ
      Ogromną radość mi sprawiły te słowa....jeśli miałaś na swojej liście rzeczy do zrobienia, jakiś dobry uczynek, to możesz go sobie również odfajkować :)
      Cieszę się ogromnie i to przemiłe, że napisałaś.
      Takie komentarze to dla mnie radość większa, niż gdybym miała wygrać w konkursie na bloga roku :)
      Ściskam!

      Usuń
  5. Buzia az sama sie smieje na widok Twoich obu chlopakow! :)
    A Misiek spokojnie wygralby nagrode na Tate Roku. Szczegolnie, ze tak jak piszesz, on nie mial calej ciazy partnerki na przygotowanie sie do rodzicielstwa. Synek nie znal go od pierwszych miesiecy, a on nie bral udzialu w jego codziennym wychowaniu. Po prostu nagle zamieszkal z przedszkolakiem, a to musi byc niezly szok dla kazdego! ;) Najwazniejsze jednak, ze obaj wyszli z tej sytuacji obronna reka!

    PS. U nas tez jest tak, ze ja moge sobie gadac, gledzic, pouczac, czasem nawet wrzasne, a dzieci czesto maja mnie gdzies. A wystarczy, ze M. krzyknie i staja na bacznosc. :)

    OdpowiedzUsuń