Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

niedziela, 28 lipca 2013

Upalnie

46 stopni pokazuje mój wystawiony na słońce termometr.
Mini śpi "na orła", tak jak lubi ostatnio - w gołym łóżeczku. Tylko materac obleczony prześcieradłem mu nie przeszkadza. Resztę wywala "za burtę".
Pies snuje się poszukując najchłodniejszego skrawka podłogi.
A ja gotuję zupę na raty, bo nad kuchenką ustać się nie da, a zupy mi się zachciało. Pewnie zjem dopiero wieczorem, ale niech już będzie gotowa.
Weekend nam się lekko "rozpuścił" w tej temperaturze. Wczoraj pojechaliśmy nad jezioro. Mieliśmy mieć towarzystwo, jedno nas wystawiło, z drugim się nie dogadaliśmy do końca i ostatecznie wylądowaliśmy tam sami. Kiepski to relaks - Seba z nadpobudliwością, pies z hipernadpobudliwością, wózek obwieszony siatkami z jedzeniem, kocem, zabawkami itd. I ja - pragnąca spokoju po wyczerpująco pracowitym tygodniu.
Ludzi sporo na plaży, więc pies pobiegać swobodnie nie mógł - dobrze, że wcześniej wyhasała się w lesie, więc smętnie, acz spokojnie przystała na przywiązanie do drzewa.
Mini natomiast kiedy tylko poczuł, że woda w jeziorze ma temperaturę - nomen omen - zupy. Postanowił tam zasiąść i bawić się w najlepsze w oślizgłym, obrzydliwym, zielono-czarnym mule. Bleeeeeah. Ja oczywiście chcąc- nie chcąc musiałam siedzieć tam razem z nim.
Tutaj już zbuntowała się Kajka, przywiązana w cieniu, kawałek od brzegu, wyrażając swoje niezadowolenie uporczywym piszczeniem.
Próbowałam więc Minia "oszukać" napełniając dmuchany basenik, który dostał w prezencie. Ale podziałało to na 10 minut. Później skubaniec biegusiem leciał przez trawnik do wody. A ja za nim. Kilka razy pokonaliśmy ten dystans : koc-woda., ku uciesze znudzonych plażowiczów.
Przestali już nawet kryć się ze swoim rozbawieniem , w momencie kiedy Kajce udało się tak wymanewrować, aby podczas kolejnej mojej pogoni za Sebą, dosięgnąć torby z jedzeniem i spałaszować dziecięce biszkopciki.
Machnęłam ręką na biszkopciki, bo przecież dziecko biegnie do wody. Biegłam więc za nim, po drodze następując prawdopodobnie na osę. Zdążyło mnie użreć cholerstwo w sam środek stopy. Wczoraj bolało, a dzisiaj dodatkowo swędzi.
I tak oto wygląda relaksacyjna sobota samodzielnej mamy.
Nie muszę chyba dodawać, że wykończona byłam totalnie. Udało mi się wyluzować dopiero wieczorem, kiedy odwiedziliśmy Rodzinkę  J. Tam spokój i harmonia jak zawsze.
Ale wieczorem i tak padłam i zasnęłam w sekundę.
Myślę, że była to ostatnia moja wyprawa nad wodę w tym składzie. Chyba, że znajdę miejsce, w którym psa będzie można puścić totalnym luzem i niech robi co chce.
Jednak kiedy jedziemy chociaż z jeszcze jedną osobą, jest dużo, dużo łatwiej nad tym wszystkim zapanować.
I tu znowu nachodzą mnie pewne refleksje, które są już na tyle nudne, że nawet nie będę ich przytaczać.

Na dzisiejszy dzień zapisywał się W., od środy już chyba, wysyłając mi smsy jak bardzo chciałby spędzić ze mną niedzielę nad jeziorem.
Po pierwsze, to "ze mną" nie jest możliwe, bo ja to nie "ja", tylko zawsze "MY".
Po drugie...może nawet byłabym skłonna....w końcu tak brakuje mi towarzystwa...ale obawiam się, że mógłby to zrozumieć nie tak, jak ja bym chciała.
W związku z tym siedzimy sami, a ja od rana zastanawiam się co moglibyśmy zrobić.
Wystawiłam Miniemu basen na balkonie, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że trzymam go w domu :P I obawiam się, że moja inwencja w tej temperaturze, kończy się właśnie w tym miejscu :P

1 komentarz:

  1. W tej temperaturze kończy się właściwie wszystko zanim się zacznie :) I niestety dzięki tym 35stopniom na termometrze poczułam jaka jestem już stara, bo jeszcze 10lat temu by mnie to nie ruszyło :( Tylko, że 10lat temu leżałabym nad morzem z zimnym piwkiem, łapała opaleniznę i miała w poważaniu wszystkich narzekających na upały :) Za to teraz jestem zdecydowanie w grupie, która mówi takim temperaturą stanowcze NIE
    Kochana, pisałam kiedyś, że mój mąż często wyjeżdża, w związku z tym też zdarza mi się bywać samą z dziewczynami i powiem jedno-przerąbane. Dlatego dziel się refleksjami, myślę, że nie jedna mama Cię zrozumie.

    OdpowiedzUsuń