Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 19 lipca 2013

Co przyniesie Los?

Jednak będzie wpis, bo wydarzyło się coś ważnego, co chciałabym uwiecznić.
Ale od początku...

Mam kolegę.
Wiele lat się znamy, sporo godzin przegadaliśmy, a jeszcze więcej przeimprezowaliśmy w naszym życiu.
Zawsze postrzegałam go jako takiego typowego "Hulajduszę". Byle się pobawić, jak najrzadziej brać życie na serio i na trzeźwo.
Chociaż czasami bywało, że przesiedzieliśmy razem parę godzin i gadaliśmy na bardzo poważnie.
Z tych rozmów wyłonił mi się nowy obraz mojego kolegi. Ciepłego, uczuciowego faceta, gotowego na zmiany i na Miłość przede wszystkim.
Los jednak zawsze tak kierował jego życiem, że zmiany - owszem działy się - ale kompletnie nie w tą stronę, w którą powinny.
Kobiety wykorzystywały jego dobre serce. A on później odbijał to sobie imprezami i stanem nieważkości w różnej formie.
Kochał przez lata jedną dziewczynę, która bawiła się nim niemiłosiernie. Urodziła dziecko innego, mimo to, kolega mój gotowy był wychować je i kochać jak własne. Ona długi czas trzymała go w niepewności. Trochę pozwalała przy sobie być, trochę odpychała, aż wreszcie uciekła i zrobiła mu wielkie świństwo. Tak żałosne, że aż nie będę tutaj przytaczać.

Pewnego dnia, wracał z jakiejś imprezy, w stanie takim jak zwykle. Napadło na niego kilku chłopaków. Pobili go. Trafił do szpitala, wyszły komplikacje. Myślę, że nie mam prawa opowiadać o szczegółach, napiszę tylko tyle, iż stracił przez to 90% szans na zostanie ojcem w przyszłości.

Bardzo to przeżył.
Po jakimś czasie wrócił jednak do swojego trybu życia.
Potem szukał swojej drogi, wyjeżdżał, wracał, kombinował.
Nasz kontakt też trochę się osłabił niestety.
Ale spotkaliśmy się w czerwcu na weselu naszego wspólnego przyjaciela. Kolega mój szczęśliwy, bo od ponad roku w udanym związku. Widać, że oboje zakochani.
Super!
Na weselu było trochę dzieciaków. Jako jeden z niewielu bawił się z nimi, szalał, podnosił, wygłupiał, robił miny, podrzucał... dzieci wniebowzięte i ja, obserwująca wszystko z boku matka dziecka bez ojca, równie wniebowzięta na to patrzyłam.
Patrzyłam jednocześnie zachwycona, ale i z poczuciem jak serce mi pęka na myśl o tym, że Los tak kieruje życiem.
Że jeden facet płodzi dziecko i porzuca.
A drugi, mógłby być takim wspaniałym ojcem, z tak cudownym ciepłym podejściem, a nie będzie miał takiej szansy....
Jeszcze kilka dni chodziło mi to po głowie.

I właśnie dzisiaj ze zdziwieniem zauważyłam na FB, że kolega ten pisze do mnie. Bardzo rzadko gadamy w ten sposób, więc pomyślałam, że coś się stało.
I stało się rzeczywiście.

"Chciałem Ci się pochwalić, że będę tatusiem!!!"

Ciepło spłynęło na moje serce :)

To cudowna wiadomość!
A za nią masa deklaracji: "zmieniam swoje życie", "rzucam dawne nawyki", "wszystko będzie inaczej", "mam plany", "jestem szczęśliwy" "dziecko to cud i największy dar".
Z szerokim uśmiechem czytałam to wszystko, przekonana , że mówi szczerze, że naprawdę tak będzie.
Jednak Los potrafi się odwrócić. Czasem droga do Szczęścia jest ciężka i wyboista, ale jak bardzo wtedy doceniamy dobro, które się dzieje!
Całym sercem cieszę się razem z nimi, a dzieciątku już zazdroszczę takiego Tatusia :)

Sprawiedliwość jednak gdzieś jest. Krąży nad nami, może czasem gubi drogę. Ale gdzieś jednak jest...
I dodam tylko, że już nie wnikałam dokładnie, ale z moich obliczeń wynika, że dzidzia musiała zostać poczęta jakoś własnie przy okazji wesela, na którym się spotkaliśmy :)




Anetko AZ! Ten wpis dedykuję Tobie w szczególności. Nigdy się nie poddawaj! :)

3 komentarze:

  1. Bałam się już, że happy endu nie będzie, a przy dedykacji dla Anety wymiękłam... Takie historie sprawiają, że człowiek odzyskuję wiarę w to, że wszystko ma jakiś głębszy sens, że czasami trzeba po prostu chwilę dłużej poczekać, że to co może dzieje się teraz, a co nie koniecznie jest nam na rękę, będzie miało w przyszłości wpływ na to, że coś docenimy bardziej, że zrozumiemy...
    Za Anetę trzymam kciuki baaaardzo mocno. Życzę Jej z całego serca takiego szczęście, jakiego doświadcza teraz Twój kolega!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny....Jezu dziekuję ! I za ten wpis i za to , że jesteście...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh... Takie jest życie. Niestety nie wiemy jakie niespodzianki Nam przyniesie. Ja tylko wierzę, ze nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko jest po coś. Może My tego nie widzimy, ale tak już ten świat jest zbudowany.
    Fantastyczna historia. Aż mi łzy poleciały. Cudnie los wiruje nad Nami i przeogromnie zazdroszczę maluszkowi i Twojego kolegi wybrance :) Trzymam kciuki. Wszystko się ułoży. Już się układa :)

    OdpowiedzUsuń