Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 31 października 2014

Poligon

Przebyliśmy rodzinne jelitówkę.
Taką fest.
Obustronną.
Z temperaturą 35 z osłabienia.
Z rozpalonymi policzkami,a zimnymi jak lód stopami w dwóch parach skarpetek.
Z dreszczami i telepaniem pod kołdrą i dwoma kocami.
Z sucharkami na śniadanie,obiad i kolację.

I ze zdrowym Sebciem,który wielce był znudzony poległą całą rodziną,więc cudował,wymyślał,szalał,skakał po nas, jęczał,krzyczał,marudził,ciągle czegoś chciał...

Czuję się jakbym wróciła ze szkoły przetrwania.

Na szczęście dużo snu podziałało zbawiennie zarówno na ciało jak i ducha mego, więc dziś jestem już niemal jak nowonarodzona. I cieszę się,że choróbsko trwało tylko jeden dzień,bo przez takie coś,to naprawdę nie pamiętam, czy kiedyś przeszłam i wąrpię by dało się to dłużej wytrzymać.

A z drugiej strony nie pamiętam też,kiedy ostatnio mogliśmy tyle czasu leżeć bezkarnie razem w łóżku i oglądać powtórki The Voice of Poland :p
Chociaż taka zaleta całej sytuacji,której nawet wrogowi nie życzę...o ile jakiegoś mam;)

3 komentarze:

  1. Uuuuu... My tak rodzinnie podzielilismy sie wiruskiem podczas pobytu w Polsce dwa lata temu, wiec znam ten bol... Dobrze, ze odpuscilo juz po 1 dniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście, że maluszka ominęło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bu! Łączę się w bólu. Przeszliśmy przez to samo, na szczeście Kaja ostała sę zdrowa z całej naszej rodziny jako jedyna. Inaczej nie wiem, co by było. U nas było etapami. Ja pierwsza, pomagała teściowa i mąż w opiece nad Kają. Umierałam. Potem teściowa, więc ja robiłam to, co zwykle robi ona, a ona spała i chorowała. Na końcu mąż, więc jakoś daliśmy radę dzieki temu, że nie wszyscy jednocześnie. A szczepiłaś Sebka na rotawirusy?

    OdpowiedzUsuń