Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 4 czerwca 2013

A wspominałam już, że mam Brata?

Z pozostałych wydarzeń długiego weekendu, warto nadmienić, że "Brata" swego wydałam za żonę :)
"Brat" znany również jako "Misiek", to mój wieloletni przyjaciel. Nie pisałam tu o nim nigdy, bo nie da się ukryć, że trochę nam się rozluźnił kontakt w ostatnim czasie. Ale co razem przeżyliśmy, to nasze :)
On mi łzy ocierał, wypijał litry wina ze mną i spał obok mnie po tym, jak po raz pierwszy w życiu miałam tak naprawdę złamane serce. A jak się ogarnęłam, to przez kilka lat imprezowaliśmy razem do oporu.
Gdy moi rodzice wyjechali na wczasy przyjechał do mnie z osiedla obok, z torbą i kapciami. Do dzisiaj się z tego śmieję.
I nikt, tak jak on, nie potrafi ugotować dobrze bobu :P
Jesteśmy dowodem na to, że przyjaźń między facetem a babką istnieje.
Ok - raz po spożyciu większej ilości alkoholu troszkę nas poniosło, ale ostatecznie skończyło się grzecznie :)
Oczywiście nikt nam w to nie wierzy. Nawet moi rodzice chyba do dzisiaj mają wątpliwości, czy aby na pewno nic się nie działo, kiedy co weekend razem spaliśmy w jednym łóżku ;)

Mamy "nasze" piosenki,"nasze" wspomnienia i "nasze" tradycje - np. prawie każdego roku przychodzi do mnie w Wigilię. Zawsze pamięta o smsach w Walentynki i Dzień Kobiet... ahhh dużo by pisać. Lubię tą relację. I Miśka mojego kocham miłością Siostrzaną.

Zatańczyliśmy na weselu, prawie jak za dawnych czasów. Pogadaliśmy trochę o tym jak to teraz jest.
Z paczki naszej dawnej, ja jedna zostałam. Wszyscy się poukładali. Tylko ja wiecznie nieogarnięta.
Chodzę na śluby i wesela, bo lubię patrzeć na szczęście bliskich. Ale z każdym kolejnym, sama czuję się coraz gorzej. I rośnie mi w głowie przekonanie, że im dalej w czas, tym ciężej. Tym większe mam wymagania, tym liczniejsze - nie bójmy się tego określenia - staropanieńskie przyzwyczajenia. Będzie coraz trudniej wprowadzić kogoś w nasze życie...do naszego domu.
Zgodnie z zaleceniami "Sekretu", zostawiłam w szafie wolną półkę...a nawet 2. Żeby przyciągały kogoś, kto się zjawi na stałe. I tak świecą te półki pustką rok po roku. A ja coraz więcej mam obaw, czy będę gotowa, kiedy to się stanie.
Zdziczałam. Nie tylko pod tym względem. Pod innymi też. Zamknęłam się trochę na ludzi i świat.
I teraz, jak mała dziewczynka, zaczynam marzyć o ślubie pięknym i o weselu uroczystym wśród najbliższych, o sukni strojnej , o chwili wzniosłej przed ołtarzem.  Kiedyś mi nie zależało, a teraz tak bardzo chciałabym to przeżyć.
A najbardziej tą Miłość na wieki oczywiście.

Póki co jednak, cieszę się, że Brat w dobre ręce oddany. Źle mu nie będzie na pewno :)
A do piosenki naszej zatańczymy jeszcze....na tym wymarzonym weselu ;)



Masakra jakie za muzyką idą wspomnienia i emocje....aż żołądek ściska....


A to my. Nie wiem gdzie są fotki z tego najwcześniejszego okresu naszej znajomości, kiedy mieliśmy jeszcze  lat "naście". Pewnie gdzieś u Miśka w kompie siedzą ;)





3 komentarze:

  1. A ja tam też uważam, że taka przyjaźń jest możliwa. I oby kontakt Wam się nie osłabił do końca, a może nawet zacieśnił na nowo. Chociaż wiadomo-żona, dom... inne życie.
    Chociaż sama tego nie doświadczam, ale zgadzam się z Tobą, że z wiekiem coraz ciężej wpuścić kogoś do swojego życia, zaakceptować... Kiedy ma się lat 20 z groszem, jakoś łatwiej się dopasować, iść na kompromis, przymknąć oko. Z czasem, a tym bardziej jak się ma Dziecko, jest już o wiele trudniej, ale Marta-nie jest to niemożliwe!!! I życzę Ci tego bajowego, pięknego ślubu i tego KOGOŚ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiek! Wariaty dwa! Dobre to byly czasy! Kama

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Super relacja :) Skoro mówisz, że oddany w dobre ręce to znaczy, że znasz żonę i też jest w porządeczku :) Przyjaźń damsko-męska? Możliwa....ale dwie osoby muszą chcieć tego baaaaardzo.
    Staropańieństwo? No coś Ty? Ciesz się, że ślub i biała suknia jeszcze przed Tobą :) Ja nie wspominam swoje dobrze :) Ale co tam haha

    OdpowiedzUsuń