Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 13 czerwca 2013

Macierzyństwo bywa obrzydliwe.

I tej obrzydliwości jest tak dużo, że w końcu staje się zabawna. A czasem nawet urocza.

Sebastian zaśmiewa się do rozpuku kiedy okazuję swoje obrzydzenie robiąc skwaszoną minę i wydając z siebie dźwięki tyblu "Bleaaaaah!" i "Fuuuuuuuj!"
Tak mu się to podoba, że nauczył się sam mówić "ble!" i "fe!" i wie nawet, że główne źródła ble i fe to kosze na śmieci i kibelki :)
Przy przebieraniu potrafi mi podstawić swoją stopę pod nos sto razy, żebym odegrała scenkę jakaż to ona nie jest śmierdziuchowata.
A wierzcie mi - jest!
Nie spodziewałam się, że małemu chłopcu spocona stopa pachnie prawie tak jak dorosłemu facetowi :P No dobra - może trochę słodziej :P

Właściwie poczynając od ciąży zaczynasz pomału wkraczać w świat wszelkich obrzydlistw, obleśności i paskudztw.

Moment zapłodnienia.
No niby akt miłosny - piękny i romantyczny...wzniosła chwila itd.
Ale, czy mieliście kiedyś okazję obejrzeć niemieckiego pornola?
Jeśli nie, to spróbujcie , a zrozumiecie co mam na myśli :P

Dalej jest coraz lepiej.

Ciąża.
Zazwyczaj wymiotujesz, czasem w nieoczekiwanych momentach, w związku z czym masz okazję bliżej przyglądnąć się budowie muszli klozetowej oraz czystości sedesu we własnym domu, u znajomych oraz w pracy.

Następnie potrafisz pochłaniać jedzenie jak dorastające prosię :P Niejednokrotnie nie przeszkadza Ci pochłanianie tortu ze śledziem oraz lodów o smaku ogórka kiszonego.
Tak zbilansowana dieta doprowadza do tego, że w 9 miesiącu patrząc w lustro, nie jesteś pewna, czy przypadkiem, w to wyżej wspomniane prosiątko się nie zamieniasz. Nogi jak balerony - kostek nie widać już od 2 miesięcy, ramiona szerokie, twarz okrąglutka i różowa jak u Miss Piggy. Rozstępy pomijam smutnym milczeniem. Ja dodatkowo z przerażeniem odkrywałam, jak mój tatuaż na łopatce, z wielkości pudełka papierosów zbliża się do wielkości pudła po butach :P
Depilacja i pedicure graniczą z cudem, więc też różnie z tym bywa.

Poród.
Nie oszukujmy się - poród potrafi być naprawdę obrzydliwy. Z jednej strony cud, a z drugiej wszystko, co najgorsze. Dzikie krzyki, spocone włosy, twarz wykręcona wysiłkiem i bólem. Jeśli nie zgadasz się na lewatywę, masz szansę wypchnąć z siebie jeszcze co nieco, poza oślizgłym, opuchniętym bobasem. Sala wygląda jak rzeźnia, Ty znowu jak prosię, tym razem tuż przed zarżnięciem.
Twoja "muszelka" zmieniła rozmiar do muszli koncertowej. I raczej już tak zostanie.

Połóg. 
Kilkutygodniowy okres, podczas którego musisz się notorycznie wietrzyć TAM, bo inaczej, nie jest przyjemnie. Wreszcie widzisz swoje kostki,ale co z tego, skoro dla odmiany, podczas brania prysznica sikasz mlekiem po całej łazience. Lub podczas karmienia komuś w twarz.
Świecenie gołą piersią w dziwnych miejscach,przy publice też niekoniecznie jest apetyczne.
Pachniesz sfermentowanym mlekiem, bo niemowlaczkowi lubi się ulać. Podczas przewijania celuje siśkami prosto w Ciebie. Chyba, że masz córeczkę, to chociaż ta przyjemność Cię omija.
Perfum nie używasz, ewentualnie oszczędnie, bo niezdrowo dla dziecka.

Rosnące dziecko.
Twoje rozmowy w dużej mierze dotyczą karmienia i kupania.
Znasz wszystkie rodzaje kup, podzielone na kategorie w zależności od koloru, konsystencji oraz rozmiaru. Potrafisz określić, czy jest to cała porcja, pół, czy może tylko "mokry bączek".
Im dziecko większe, tym mniej rozmawiasz o kupie, natomiast zmagasz się z coraz gorszymi jej formami. W środku nocy musisz otworzyć okno na oścież i założyć nową zmianę pościeli, żeby pozbyć się zapaszku z sypialni.
Ze żłobka przynosisz cuchnące pakunki i dziecko całe przebrane w odzież zapasową, bo ta ubrana rano jest własnie po skarpety umazana przetrawionym obiadem z poprzedniego dnia.
Generalnie temat kupy można by tu ciągnąć jeszcze długo.
Ja np. uwielbiałam kiedy podczas przewijania wierzgająca nóżka, odziana w śliczną, maluteńką bobaskową skarpetkę, trafiała w sam środek zawartości zdejmowanej właśnie pieluchy.
Czyszczenie nocnika, to też jedna z moich relaksacyjnych rozrywek :)
Ale mamy przecież jeszcze inne obrzydliwe atrakcje:
Wiecznie zbliżające się do dziecięcych ust smarki, wycierasz notorycznie tym, co akurat masz pod ręką. Ewentualnie samo dziecko, wyciera je w Twoje najlepsze spodnie i rękawy sukienek.
Katarowy poziom hard - w postaci zielonych gili wyciągasz aspiratorem, zasysając je własnymi ustami przez rurkę, włożoną do nosa wyrywającej się latorośli.
Ze spaceru przynosisz do domu paskudne ptasie piórka, wygrzebane z ziemi kapsle i inne bakteryjne skarby. Plus ubłocone ciuchy do prania oraz buty, z których musisz jakoś zlikwidować psie odchody, w które przypadkiem się dziecku weszło.
Klepiesz babki w piaskownicy, w której w nocy na pewno załatwiają się piwniczne kocury i po której spacerują szczury paskudne.


I tak dalej i tak dalej.... można by jeszcze sporo do tej listy dopisać, prawda? Wszelkie propozycje możemy pozbierać w komentarzach poniżej :)

To niesamowite, jak macierzyństwo pełne jest skrajności. Cudowne, piękne, rozczulające, a przy tym wszystkim tak często niesmaczne, że naprawdę przestajesz zwracać uwagę na to, że ktoś jadący przed Tobą, pozwolił sobie puścić bąka w windzie.

Proszę o wybaczenie wszystkich, którzy poczuli się dotknięci i zniesmaczeni tym postem.
Do napisania w szyderczy sposób, tej okrutnej prawdy, skłonił mnie wczorajszy występek mojego kochanego Syncia, który podczas kąpieli załatwił swoją "dwójkę" prosto do wanny, jeszcze zanim zdążyłam go umyć. A gdy zauważył swoje dzieło pływające po powierzchni z przerażeniem zerwał się na równe nogi, domagając się natychmiastowego wyjęcia z wody.
Nie dość, że mam tylko dwie ręce, a przydałyby się z 4 - jedna do wyławiania kupy, druga do wyciągania dziecka, trzecia do rozścielania ręcznika na podłodze, a czwarta do okrywania mokrego urwisa, to jeszcze te dwie, które mam po prostu mi opadły :)

6 komentarzy:

  1. Jakie to prawdziwie piękne :) Popłakałam się ze śmiechu, że też tak mam :)
    Dziękuję i Pozdrawiam

    Kamila

    OdpowiedzUsuń
  2. Majus, czytalam twojego bloga w pracy i wszyscy chcieli wiedziec z czego sie tak zasmiewam a staralam sie byc bardzo cicho.......... Dawno sie tak nie usmialam..... co prawda to prawda... co do sikania na mame to fakt, chlopcy prosto w oczy a Addy " jak fontanna"
    W wannie dwojki nie zrobila jeszcze ale zwymiotowa w baseniku haha. Smiala sie przy tym tak bardzo jak przy puszczaniu bakow!

    OdpowiedzUsuń
  3. Napiszę tak-smutna to, ale przedstawiona na wesoło, prawda o matczynym losie :) U nas było kupsko za czasów mocno niemowlęcych w kąpieli, nigdy nie zapomnę naszej reakcji-dzieciak robi kupę, kupa w tempie ekspresowym rozlewa się po całej, małej wanience, woda robi się dziwnie zabarwiona, a my we dwoje stoimy i patrzymy... patrzymy i patrzymy, jakbyśmy na cud czekali, że to tylko sen chyba :) Ja bym jeszcze do uroków macierzyństwa dodała wymioty, to mój konik :) Eliza miała refluks, więc u nas żygi to był temet number one. Mieliśmy z Marcinem nawet swoją terminologię w tym temacie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale napisany post ;)
    Ps. Dlatego nie zamierzam mieć dzieci .

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Nam się zdarzyła wpadka w wannie raz, ale wystarczy na długo... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny post! nie mamy jeszcze dzieci ale uśmialiśmy się z mężem po pachy! :)

    OdpowiedzUsuń