Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 26 marca 2014

Ostatnie dni tutaj...

Codziennie rano, przemierzając tę samą drogę do pracy myślę sobie... to już koniec.
To ostatnie dni.
W piątek ostatni raz zawiozę Sebastiana "do Mai".
Ostatni raz postoję na światłach na Działkowej.
Ostatni raz zaparkuję pod firmą.
Ostatni raz wejdę po schodach na 1 piętro.
Po raz ostatni przywitam się ze wszystkimi w biurze.
Zrobimy w kuchni ostatnią poranną kawę rozmawiając o tym, co ciekawego się wydarzyło...

Jeżdżę i chodzę po Zielonej Górze jakbym robiła to po raz pierwszy.
Chłonę to miasto, zachwycam się od nowa.
Czystymi budynkami, zielenią, spokojem, otwartością mieszkańców.
Możecie mi nie wierzyć, ale tutaj naprawdę mentalność ludzi jest inna.

Chłonę mój przepiękny widok z balkonu. Zapamiętuję wschody słońca. Tylko raz zrobiłam zdjęcie takiego wschodu...szkoda :( Teraz już budzę się, kiedy słońce jest wysoko.
Najpiękniejsze wschody zawsze są zimą, a wtedy nie mam odwagi wyjść o świcie na balkon aby cykać fotki.











Zachodzę do ulubionych knajpek na kawę i czekoladę, do Czerwonej Budki na zapiekankę, w weekend muszę zjeść obowiązkowo najpyszniejszą kaczkę od "chińczyka" spod sądu. To był pierwszy obiad jaki zjadłam w tym mieście. Musi więc być również jednym z ostatnich...

Nie jest tak, że doceniam to dopiero teraz, w obliczu pożegnania.

Polubiłam Zieloną Górę od samego początku.
Chociaż pierwsze dni tutaj, były dla mnie trudne. Byłam sama na stancji, poruszałam się z mapą i bałam się jak to będzie...
Przeżyłam tu 11 najciekawszych lat mojego życia.
Poznałam masę cudownych ludzi, nawiązałam przyjaźnie na całe życie - wiem to.
Zdałam tutaj swoje życiowe egzaminy: kwalifikacyjne na studia (sztuk 5), magisterski, na prawo jazdy...egzamin z samodzielnego macierzyństwa również tutaj zdałam.
Zawaliłam kilka spraw...
kilka osób potraktowałam nieładnie.

Polubiłam Winobranie, choć stali mieszkańcy często się zżymają, że tyle zamieszania i nuda i co rok to samo. A mi się podobało. Zawsze przyjeżdża moja ulubiona karuzela :) I wino grzane, ściemnione takie, że w domu robię lepsze...jednak mimo wszystko, to winobraniowe wyjątkowo przyjemnie rozgrzewa w chłodną wrześniową noc.

Kręciłam obcasem niemal w każdym klubie :)

Odkryłam, że w klubach lubię też być po drugiej stronie baru.

Kilka lat pod rząd pracowałam z przyjaciółką przy zawodach kartingowych.

Nigdy nie byłam na meczu żużlowym (wstyd się przyznać!)

Czasem gdy wieczorami coś mnie męczyło, chodziłam z psem po wzgórzu, na którym stoi Palmiarnia. Siadałam na jednej z ławek i podziwiałam piękno panoramy miasta.
Kiedyś pisałam już o tym - bywa taka pora w roku, kiedy wieczory pachną tutaj wyjątkowo. Wspomnieniami i nadzieją na lepsze...

Nauczyłam się tutaj być silną i samodzielną. Radzić sobie. Poznałam samą siebie lepiej, odkryłam czego szukam, czego pragnę, co jest mi potrzebne. Zrozumiałam na ile mnie stać.

Chciałabym bardzo wyliczyć wszystko to, co robiłam i gdzie  byłam, żyjąc tutaj. Kogo spotkałam, kogo poznałam, kogo pokochałam. Co widziałam, co mi się przytrafiło. Co było śmieszne, a co smutne.
Ale nie da rady w jednym poście zamknąć 11 lat.
Poza tym nie lubię pożegnań.
Nie chcę się żegnać.
Chcę tu wracać.

Tak jak Wałbrzych był, jest i będzie "mój", tak i Zielona Góra, to zawsze będzie "Moje Miasto".
Będę tutaj wracać "do siebie".
Bo zostawiam tu kawałek swojego serducha :)


20 komentarzy:

  1. Kurczę Martuś, Ty nawet o "zwykłym" mieście potrafisz napisać tak, że człowiek ma kluchę w gardle!
    Pięknie się mimo wszystko żegnasz, ale przecież nie ostatecznie.
    Byłam raz w Zielonej, w dodatku po zmroku, szybka kolacja w Palmiarni. Marzy mi się spędzić tam kilka dni- a kaczka spod sądu już mnie przekonała- uwielbiam!
    Kochana! Czasami trzeba się rozstać, zrobić krok naprzód, najważniejsze, że masz takie piękne wspomnienia i drugie swoje miasto w sercu!
    przytulam!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to miasto. Już tam nie mieszkam ale tęsknie strasznie za tym wyjątkowym miejscem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twojego bloga, czytam od początku, jestem z Zielonej Góry, życzę CI powodzenia :)
    Też Kocham to miasto

    OdpowiedzUsuń
  4. Martuś, nie musisz się żegnać z ZG na zawsze! Możecie tu przecież wpadać od czasu do czasu w wolnej chwili na kaczkę spod sądu i inne specjały, na spacer do palmiarni i żeby przewietrzyć inne kąty :-) teraz będzie jeszcze fajniej, bo będziecie w trójkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze...Ehhhh...Czyli to taka baaardzo poważna wyprowadzka. Żal trochę...A gdzie teraz zmykasz?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam na "stare śmieci", czyli do Wałbrzycha. Tam nam będzie łatwiej...no i będziemy we 3 :)

      Usuń
  6. Ale cudne zmiany tu u Ciebie:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Marta az mi lzy sie zebraly, wzruszylam sie i poniekad zazdroszcze takich przezyc. Widoki z balkonu masz nadal cudowne i te piekne niebo uwiecznione na zdjeciach.
    Usmialam sie w glos, ze krecilas obcasem w niemal kazdym klubie =))
    Masz cudowne wspomnienia do ktorych zawsze cieplo bedziesz wracac myslami i sercem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda :) Najbardziej mnie cieszy, że nie wyjeżdżam bardzo daleko. 2,5 godziny drogi i mogę wrócić zawsze, kiedy mi się zatęskni :)

      Usuń
  8. Zdjęcia są piękne pożegnania trudne jednak to nie drugi koniec świata zawsze można wrócić do ukochanego miasta choć by na chwilę. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze mozesz przyjezdzac w odwiedziny. A kiedys kto wie, moze wrocicie do Zielonej Gory we trojke? Albo i czworke? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam takie pożegnanie za sobą.Po 15 latach.Masz rację nie da się nasycić i nacieszyć tak do pełna a już napewno ująć to w jednym poście.
    Są mieszane uczucia prawda..żalu i smutku,ze się coś zostawia a także wyczekiwanie na nowe życie.Wiesz co jest w tym wszystkicm najpiękniejsze..że umiesz docenić te 11 lat,że w chwili pożegnania nie palisz za sobą mostów,nie stwierdzasz,że nie oglądasz sie za siebie,że masz do czego wracać wspomnieniami i ciałem.Dla mnie to najcudowniejszy stan umysłu i serca stwierdzić,że nie załuje ani jednego dnia mimo wszystko..mimo nawet złych doświadczeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam takie pożegnanie za sobą.Po 15 latach.Masz rację nie da się nasycić i nacieszyć tak do pełna a już napewno ująć to w jednym poście.
    Są mieszane uczucia prawda..żalu i smutku,ze się coś zostawia a także wyczekiwanie na nowe życie.Wiesz co jest w tym wszystkicm najpiękniejsze..że umiesz docenić te 11 lat,że w chwili pożegnania nie palisz za sobą mostów,nie stwierdzasz,że nie oglądasz sie za siebie,że masz do czego wracać wspomnieniami i ciałem.Dla mnie to najcudowniejszy stan umysłu i serca stwierdzić,że nie załuje ani jednego dnia mimo wszystko..mimo nawet złych doświadczeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chwilę mnie nie było, chwilę dla mnie, a U Ciebie takie zmiany. Ty o pożegnaniu, a me serce się raduje. Tulę:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Będziesz miała swoje miejsce, do którego warto wracać :-)

    OdpowiedzUsuń