Pakowanie mieszkania idzie jak po grudzie.
Nie wiem czy uda mi się to zrobić do poniedziałku.
Wczoraj spędziłam 2 godziny przed szafą.
Wyrzuciłam 3 worki papierów, spakowałam 3 kartony, a opróżniła się w sumie jedna półka w szafie i 2 w innych szafkach.
Przy okazji zauważyłam, że jakoś totalnie nie mam systemu na przechowywanie swoich rzeczy. W kolejnym mieszkaniu będę musiała jakoś inaczej to rozplanować.
Staram się pozbyć jak największej ilości zbędnych przedmiotów, ale przez to każdy muszę wziąć do ręki, pomyśleć i rozciąga się to w czasie niemiłosiernie...
A czas ten pomniejsza mi się jeszcze o czwartkowe popołudnie, gdyż niespodziewanie zaprosiło mi się 5 gości...Chyba zacznę zarywać nocki...
Potrzebowałabym pomocy. Misiek będzie dopiero od piątku w nocy...nie będzie to relaksacyjny weekend...
Im bliżej to wszystko, tym bardziej się stresuję.
I terminami, i pójściem do nowej pracy i posłaniem Sebastiana do przedszkola...
Myślę jak go przygotować na tę zmianę...?
Przy okazji zastanawiam się, czy sama na własną zmianę jestem przygotowana.
Czy po prostu zrobimy skok na głęboką wodę i trzeba będzie jakoś na powierzchnię wypłynąć?
Zastanawiam się też, czy ja w ogóle jestem normalna, że taką rewolucję urządziłam? :P
Sama sobie zafundowałam wszystkie te atrakcje, a teraz drżę, czy mnie to nie przerośnie...
Kończy się dopiero pierwszy kwartał tego roku, a ja już wiem, że zaliczę go do jednego z najbardziej wywrotowych w moim trzydziestoletnim życiu.
Nie żeby mi było smutno z tego powodu, lubię jak się dzieje... ale tutaj bieg zdarzeń nabrał takiego tempa, że zadyszki dostaję.
Na szczęście mam motywację i mój zastrzyk energii...wiem po co to robię i że nie będę żałowała.
I damy radę! ...przecież zawsze dajemy :)
A jak już się to wszystko skończy...
kiedy wszystko będzie popakowane
kiedy sprzedam mieszkanie
kiedy wybierzemy nowe, wspólne...
i przewieziemy te kartony i meble
i wprowadzimy się do nowego
które wcześniej wyremontujemy
i kiedy już urządzimy wszystko, tak jak będziemy chcieli...
Wtedy sobie usiądę w fotelu i będę w spokoju, z kubkiem pachnącej herbaty w ręce, delektowała się takim widokiem:
I zacznę się zastanawiać...co by tu nowego wymyślić do roboty, żeby nie było nudno :]
Jestem pewna, że wszystko to ma sens.
Kocham jak nigdy dotąd!
Cieszę się, że tak to wszystko wyszło. Za kilka tyg pewnie usiądziesz sobie w fotelu z herbatką w ręku. Super !
OdpowiedzUsuńA wiesz, że taka herbatka i taki widok, to już prawie na wyciągnięcie ręki? Teraz to się pewnie wydaje bardzo odległe, ale... Sama wiesz, jak czas szybko leci, zwłaszcza, kiedy tyle się dzieje :) A dzieje się dużo, także rozkminy jak najbardziej na miejscu :) I jestem pewna, że wypłyniecie błyskawicznie na powierzchnię.
OdpowiedzUsuńNo a widok, powiem Ci, że cudny. Cieplej się robi na sercu.
Fajnie, że się Wam układa! oby tak dalej, trzymam mocno kciuki za Was, za pakowanie i udany start w nowym miejscu :)
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Jejuuuu!Podobno ciężkie zadanie dobrze podzielić na małe etapy i wtedy staje się wykonalne:-)
OdpowiedzUsuńFoto cudowne!!!!
OdpowiedzUsuńWszystko toczy sie z predkoscia swiatla i ulozylo sie w calosc juz wlasciwie. Dacie rade. Ogromnie mnie to wszystko cieszy co siebu Was dzieje;)))