Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 28 sierpnia 2013

Coraz bliżej 2 latka.

Pierwszy rok z życia Sebastiana zapisywałam codziennie w specjalnym kalendarzu. Z każdego dnia mamy krótką notatkę, uwiecznione wszelkie "przełomowe" wydarzenia typu - pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, pierwsze wstanie, raczkowanie itd.
Drugi rok powoli zbliża się ku końcowi i właśnie zorientowałam się, że osiągnięć żadnych nie mamy zapisanych nigdzie. Pewnie dlatego, że zmiany już nie odbywają się tak spektakularnie, jak przez pierwsze 12 miesięcy. Ale przecież są.
Łapię się czasem na tym, że wpatruję się we własne dziecko z niedowierzaniem, jaki on nagle dorosły się zrobił. Jaki rozumny. Jak myśli logicznie, jaki jest spostrzegawczy.
I przystojny do tego ;]

Z drugiej jednak strony, co krok trafiam również na sprawy, które napawają mnie obawą. Że za niski, że stopa mała, że nie mówi, na nocnik robi z przypadku tylko, że rysować nie chce...
Wspominałam w jednym z pierwszych wpisów na blogu, że biorę czynny udział w dyskusjach na forum mam z września 2011.
Już nie biorę.
Złapałam się na tym, że strasznie się spinam przez to "wymienianie się" opisami z przebiegu rozwoju naszych dzieci.
Ja - matka durna, zaczęłam porównywać Sebastiana do dzieci które: chodziły jeszcze przed 1 urodzinami, wspinają się samodzielnie na drabinki, mówią zdaniami, dawno pożegnały pampersy, smoczki, butelki. Potrafią powiedzieć, że ta literka, to właśnie 'A'. Same jedzą już prawie widelcem i nożem, nie brudząc przy tym niczego. Od roku wskazują bezbłędnie wszystkie części ciała, a myślę, że w drugie urodziny pokażą gdzie jest wątroba, a gdzie kość skokowa. Wyklejają z plasteliny motyle i kwiaty na papierze. Potrafią pokolorować malowankę, prawie nie wychodząc za brzegi. Jeżdżą na rowerku, nawet na biegowym.... i tak dalej i tak dalej. Nagle okazuje się, że wszystkie dzieci są bardziej rozwinięte niż moje.

Na szczęście Matka jednak do końca zwariowana nie jest.
Nie zaczęła w szale panicznym dziecka piłować, aby powyższe czynności jak najszybciej opanowało.
W zamian wycofała się z przechwalanek, czy jak kto woli - wymiany doświadczeń. I od tej pory żyje sobie w większym spokoju.
Cieszy się każdą nowością, którą syn opanowuje. Dumna jest z charakteru jego - otwartości w stosunku do ludzi. Uśmiechniętego usposobienia. Tego ,że się nie boi, nie panikuje. Że nie jest spokojnym dzieckiem, zdominowanym przez rodzica, usłuchanym i bez charakteru. Że jest małym twardzielem i siłaczem. Że mówi "hej" - śmiesznie przy tym machając rączką w ruchu kolistym. Że żegna się z każdym "baj" wysyłając buziaka z rączki. Że prawie każdego dnia, spotykamy się z czyimś zachwytem, jakie to fajne dziecko. To miód na moje serce i melisa na nerwy skołatane głupimi wątpliwościami.
Rozwija się przecież. Może we własnym tempie, może i do pewnych rzeczy dochodzi później, ale postępy robi.
A tak ku pamięci chciałam zanotować sobie tutaj jego "słownik" aktualny. Nie sądziłam, że to taka frajda poznawanie dziecięcego słownika :)
Rządzą w nim oczywiście nazwy własne. Pierwsze te najczęściej używane a więc:
"mama", "baba", "dziadzia".
Później mamy "hau", czyli Kajkę, inne psy i ogólnie zwierzęta.
"koko" - wszelkie ptactwo...a czasem też konie i koty
"alo" - telefony
"kaku" - okulary
"dudu" - picie
"nionia" - jedzenie
"bruma" - samochody, kluczyki do samochodu i klucze do drzwi
"ba" - piłka
"buti" - buty
"dede" - tak śmiesznie wymawiane z "d" jak angielskie "th" ; oznacza smoczek
"hej" i "baj" (czyli bye - tak się dziecko od razu po angielsku nauczyło;p)
"dziuje" - dziękuję
"ko-ua" - kocham
"kulde" - ;P
"si" - gorące
"nie ma"
"bam" - kiedy coś upadnie
"ała" - coś bolącego...i pępek :)

To pewnie nie wszystko, bo wszystkiego wyłapać się nie da. Ale większość tych najważniejszych na pewno.. Niby niewiele, ale ile radości mi dostarcza! :)



Jednego słowa tylko nie ma tym słowniku.
Tego drugiego najważniejszego wyrazu, który tuż przy "mama" stać powinien.

Sebastian nie zna słowa "tata".

4 komentarze:

  1. Sebastian jest cudownym młodym Człowieczkiem ! Cudownym. Nie musi być pierwszy, najlepszy , najbystrzejszy. Najważniejsze, że słyszysz to cudowne "ko-ua", ze widzisz uśmiech na Jego usteczkach i iskierki w oczkach.

    A "tata" - czasem lepiej nie znać tego słowa w ogóle niż żeby się kojarzyło z przemocą , brakiem miłości tudzież innymi przykrosciami...

    A Ty jesteś Wielka wiesz ? Po prostu Wielka. I wiem , że za czas jakiś Sebastianek też to dostrzeże

    OdpowiedzUsuń
  2. Melisa na skołatane nerwy mnie rozwaliła, chyba będę Cię cytować :) No tak, tak-znam to: wszystkie dzieci są co najmniej o rok do przodu w relacjach ich mam, tylko czasami spotkanie na żywo burzy ten idealny mit dziecka, które zna doskonale anatomię swojego ciała i wie do czego służy nocnik radośnie lejąc sobie po nodze... Ale co tam, grunt, żeby moje było Naj :)
    Ja też nie słucham, nie czytam, nie porównuje, gdybym to robiła-umarłabym już przy Elizie :)
    Kochana, nie zna bo niestety Jego tata okazał się skończonym frajerem. A Ty masz świadomość tego, że Syna swego Najwspanialszego musisz wychować na takiego Faceta, który w tym względzie będzie przeciwieństwem swojego biologicznego taty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile już potrafi! Fajnie mieć takie komunikatywne dziecko, które powie co chce, co czuje;) ja nie mogę się tego doczekac;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, że nie ma co porównywać.. dlatego ja się nie przejmuję, że Kubuś jeszcze sam nie raczkuje i mało siedzi :)
    Co do "taty" to wiesz... na to miano trzeba zasłużyć. Znajdziesz w końcu kto będzie tego wart i mały Szelma nauczy się :) Wszystko przed Wami :) nie zawsze "mama" idzie w parze z "tatą" :) nie ma co żałować :) Głowa do góry i do przodu :)

    OdpowiedzUsuń