Właśnie wydałam ciut większą sumkę, niż to było w planie, na nową chustę.
I jaram się jak dziecko przed gwiazdką, że już niedługo do mnie przyleci.
Piękna...w kolorze arctic-blue...
z domieszką organicznego lnu, by była przewiewna na ciepłe dni.
To chyba największa przyjemność, jaką sobie sprawiłam od daaaawna :)
Długo szukałam i wahałam się i przymierzałam...i walczyłam długo ze zdrowym rozsądkiem, bo przecież jedna chusta już jest....no w sumie to dwie nawet :P No i nosidło mei tai....
Ale jak nie zainwestować w takiego cud-usypiacza?
Magicznego uspokajacza, który wycisza najgorszy, najbardziej irytujący, gwiżdżący w uszach ryk.
Takie czarodziejskie działanie ma u nas chustonoszenie.
Więc rozgrzeszam się za mą rozrzutność.
I nawet M. mnie rozgrzesza, bo sam mnie namawiał, żebym coś cieńszego na lato kupiła.
Zresztą od kiedy zaczęłam motać go w mei tai, zrozumiał moje uwielbienie do noszenia :)
Jak tylko przyjdzie, to się obfotografujemy i pokażemy.
A na razie focia sprzed paru miesięcy :)
Sliczna: ))
OdpowiedzUsuńSliczna: ))
OdpowiedzUsuńsuper dziewczyny!
OdpowiedzUsuńTeż nosiłam chłopców w chuście. Dla dzieciaczków mogę polecić coś do kąpieli - filtr prysznicowy z systemem kdf - świetnie wpływa na skórę dzieci, tonizuje podrażnienia, nawilża - trzeba przetestować.
OdpowiedzUsuń