Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 23 października 2015

Co na to doktor? - rodzimy, czy nie rodzimy. I trochę o seksie w czasie ciąży.

No cóż...doktor , pomimo, że z pełnym zrozumieniem odniósł się do aktualnego stanu mojego umysłu, schłodził jednak mą rozpaloną nadpobudliwość , twierdząc, że owszem - szyjka krótsza, ale nic się na razie nie dzieje i raczej na dniach nie wydarzy. 
Mam przyjść na kolejną konsultację 2 listopada. 
W ten sposób zyskałam parę dni spokoju. 
Jakoś tak mi ulżyło, pozwoliłam Miśkowi jechać z bratem na grzyby, bo już nie muszę się obawiać, że zacznę rodzić i zanim on z jakiegoś lasu dojedzie, to ja już pod własnym prysznicem, w rozpaczliwej samotności, albo co gorsza- w towarzystwie Sebastiana, wydam na Świat Brzuszkową Lokatorkę. 
Tak, tak... takie miewam wizje. 
Rodzę w domu, na ulicy, w sklepie, w przedszkolu, w taksówce...
Przez to, że z Sebastianem przeleżałam 5 dni na patologii ciąży, zanim akcja się zaczęła, teraz jakoś nie umiem sobie wyobrazić jak to będzie, kiedy się zacznie,a ja właśnie będę znajdowała się w jakimś zupełnie innym miejscu niż szpital i może nie do końca z możliwością chwycenia torby pod pachę w sekundę i dotarcie na porodówkę w 20 minut. 
To jeden z niewielu razy, kiedy mnie przeraża logistyka :) 

Tym razem patologia mi nie grozi, przynajmniej na chwilę obecną nic tego nie zapowiada. I cieszę się, bo mam przecież jeszcze jedną sprawę, która natrętnie gnębi moje myśli. 
Czyli : "jak oni sobie beze mnie poradzą?" 
;) 
Nigdy nie zostawali tak we dwóch sami w domu. Rok temu, kiedy leżałam w szpitalu, mieszkali z moimi rodzicami. 
A teraz mama w Niemczech, tato może być, a może nie być. 
Liczę na teściów , że staną na wysokości zadania. 
I mam nadzieję, że spędzimy w szpitalu te przepisowe 3 dni i wrócimy, abym mogła mieć chociaż wrażenie, że wszystko znów jest pod moją kontrolą. 


Śmiać mi się chce samej z siebie. 
Ta cała panika, te wizje, plany, nerwy....to takie nie-moje. 
Znów mam to nieodparte wrażenie, że hormony zawładnęły moim umysłem. 
I tym razem chyba pozostaje mi poddać się temu bez walki i jakoś dobrnąć w tym pokręconym stanie do finału. 

Na sprawniejsze zakończenie, doktor zalecił nam tradycyjne sprawdzone metody: 
ruch
masowanie sutków
i współżycie

Jeszcze nie widziałam, żeby mój osobisty Narzeczony podchodził z TAKIM entuzjazmem do jakichkolwiek zaleceń jakiegokolwiek lekarza :) 
Całe szczęście, że z przychodni do domu mamy 3 minuty drogi :P 

On biedny chyba czekał na takie słowa. 

Jakiś czas temu, kładąc się koło niego , zauważyłam, że czyta artykuł na temat seksu w ciąży. Pogadaliśmy trochę o tym. O obawach, o tym czy cokolwiek złego może się wydarzyć. 
Oczywiście nie była to pierwsza taka rozmowa, jednak dostrzegłam, że im bliżej końca, tym M. więcej miał wątpliwości. 
Ale chyba go nie przekonałam. 
Musiał to usłyszeć od lekarza, żeby wyluzować. 
Swoją drogą, ta jego troska, ostrożność i obawy, są urocze. 
Dają mi poczucie świadomości , że bardzo nas kocha i nasze dobro, jest dla niego priorytetem. 

A skoro już poruszyłam ten temat...
Nie będziemy tutaj udawać, że go nie ma. 
Oczywiste, że jest, bo skądś te ciąże się biorą. 
I to raczej nie dzieje się tak, jak sądził Kevin z "Chłopaków na Ibizie" - "Moi rodzice zrobili to raz, żeby stworzyć największego DJ'a, geniusza muzyki i mixu" :) 

Seks jest. 
Jest przed, 
jest w trakcie 
i jest po. 

O tym ostatnim, to niestety niewiele mogę powiedzieć, bo mój pierwszy seks po ciąży miał miejsce, gdy syn miał prawie 2 lata :) 
Natomiast przyznać muszę, że akurat w tej sprawie, to ja mam wiele obaw i strachu. 
Jak to będzie po. 
I kiedy to będzie? 
I czy obecność M. przy porodzie wpłynie jakoś na tę sferę naszego życia?
Obiecuję, że wrócę do tematu, kiedy już to sprawdzę. 

Jak jest przed, to już nie ma o czym gadać, bo to już było. 
Skutecznie, jak widać :) 

A jak jest w trakcie? 
W trakcie jest różnie. 
Mieliśmy to szczęście, że ani przez moment nie było przeciwwskazań. 
Korzystaliśmy więc, zwłaszcza, że hormony szalały. 
I napiszę to otwarcie - dopóki brzuch nie zaczął przeszkadzać, było bosko. 
Bardziej ukrwione, wrażliwsze ciało, intensywniej odczuwa wszelkie bodźce. 
Dowiedziałam się o sobie jeszcze kilku nowych rzeczy, o których nie miałam pojęcia :) 
Z czasem, chęci nie spadały, natomiast możliwości - owszem. 
A to zadyszka, a to niewygodnie, a to irytacja, że już nie wszystko mogę zrobić, a wszystko, co widzę, to właśnie brzuch. 
Plus oczywiście te myśli - czy w tej formie on w ogóle jeszcze postrzega mnie jako seksowną? 
Jakoś jednak przywykłam do wszystkiego. 
M. ani na moment nie dał mi odczuć, że coś jest inaczej. 
W moim zmieniającym się ciele, dostrzegał zupełnie inne rzeczy, niż ja. A nawet jeśli te same , co ja - czyli np. dramatyczny wzrost rozmiaru mojej pupy, to on odbierał to zupełnie inaczej. Nie jako przeszkodę, a jako dodatkową atrakcję, że tak to ujmę ;)  O niemniej dramatycznym wzroście rozmiaru biustu, to nawet nie wspomnę ;)
W takim zgraniu dotarliśmy praktycznie do końca. 
I chyba dopiero od momentu, kiedy dostrzegł, że zrobiło mi się naprawdę ciężko, że źle śpię, że często coś mnie boli, coś ciągnie, że nawet zmiana pozycji we śnie, stała się wysiłkiem...dopiero wtedy on zaczął się trochę bać. 
Że zrobi nam większą krzywdę. 
Siłą rzeczy, znów trochę się zmieniło. Zrobiło się ostrożniej, delikatniej i mniej "fantazyjnie". 
Cóż, taki urok końcówki... tak myślałam. 
I nie , żebym czuła się jakaś pokrzywdzona z tego powodu... absolutnie! Zwłaszcza, że chyba wszelkie endorfiny i serotoniny w moim organizmie, zostały zastąpione kortyzolem a wszelkie myśli o spontanicznej, radosnej miłości, zastąpiły rozważania na temat tego, co należy spakować i do kogo zadzwonić, kiedy zacznie się poród oraz jak bardzo będzie on bolał. 
I tak było do wczoraj. 
A wczoraj oboje uspokojeni przez doktora - ja, że to jeszcze nie pora, a Misiek, że to wręcz wskazane, żeby wciąż się kochać, odzyskaliśmy spontaniczność. 
Dzięki czemu spałam prawie jak dziecko i wstałam w całkiem dobrej formie ;) 

W ramach podsumowania, mogę powiedzieć jedno - z moich doświadczeń wynika, że seks w ciąży jest cudowny. 
Intensywniejszy w doznaniach fizycznych. 
Ale też wyjątkowy, jeśli chodzi o to psychiczne poczucie bliskości. 
Warto o nim rozmawiać otwarcie. 
Zresztą zawsze warto rozmawiać o seksie. Dawno już doszliśmy do tego wniosku i praktykujemy od samego początku. 

I niekoniecznie zawsze musi być to tak śmiertelnie poważnie. 
Ponieważ ja już od prawie dwóch miesięcy, totalnie nie widzę niczego, co znajduje się pod moim brzuchem, a jednak czasem cośtam boli, swędzi, lub wymaga depilacji, naszym ulubionym tekstem w tych sytuacjach stało się "Ginekologiem nie jestem, ale zerknąć mogę" 

:) 





18 komentarzy:

  1. wizje, plany, nerwy... to nei Ty przecież.. to hormony :P zwal na nie wszystko i łatwiej będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że ja to jestem specyficznym przypadkiem w trakcie ciąży. Tyle się nasłuchałam, naczytałam o tym lepszym ukrwieniu właśnie, o większej ochocie na seks u kobiet, i tak czekałam, czekałam, a tu... NIC. Co więcej- za każdym razem odkąd dowiadywałam się, że jestem w ciąży, seks mógł przestać dla mnie istnieć. MASAKRA. Sama siebie nie rozumiałam. O Marcinie nawet nie wspomnę, choć muszę przyznać, że mam MEGA wyrozumiałego i cierpliwego męża :) Przy Lilce to już żartował: "Co, powtórka z rozrywki". A potem się odgrażał, że On to sobie zrekompensuje PO. I słowa dotrzymał, a ja nie protestowałam :)

    Fajnie, że możecie wyluzować i w tak przyjemny sposób dotrwać do końca :)
    Ja w ciąży z Lilą byłam umówiona na 3listopada na ost.wizytę. Jak wiesz- nie doczekałam jej :) Komuś się już TAM nudziło chyba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak ja! Libido w ciazy na minusie! :D

      Usuń
    2. Kurczę...czytam komentarze i wygląda na to, że chyba to ze mną coś nie tak :P

      Usuń
    3. Wg wszelkich statystyk i literatury- zdecydowanie jesteś książkowa :) Czyli, że to my stanowimy te wyjątki potwierdzające regułę.

      Usuń
  3. Podziwiam Was. Ja po stracie drugiej ciąży na trzecią tak chuchalam i dmuchalam,ze o seksie nawet nie było mowy. Całą ciążę nic. W pierwszej ciąży to samo,mimo,że przeciwwskazań nie było. Po prostu jakby coś się wydarzyło,to nigdy bym sobie nie darowała.
    Na szczęście mąż wyrozumiały i rozumiał moje obawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie poronienie wyniknęło z powodu jelitówki...kompletnie jakoś nie przyszło mi do głowy łączenia tego z seksem. Oczywiście, gdyby lekarz coś zasugerował, to na pewno byśmy się wstrzymali. Ale od początku dawał zielone światło....na szczęście :D

      Usuń
  4. Ech fajnie sobie poczytać o seksie w ciąży bez przeciwskazań... U mnie trzeci trymestr za każdym razem już był bez seksu - i jak dla mnie była to największa ciążowa dolegliwość :D mimo że innych dolegliwości było sporo. Ja pewnie bym nie wytrzymała, ale mąż tak się bał o dzieci, że o seksie nie było mowy, i w sumie słusznie. W dwóch poprzednich trymestrach też było kiepsko, u mnie chęć duża, ale mąż się jakoś stresował :P Ech...
    Także jak nie jestem w ciąży to korzystam :D A Wam fajnie no ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja w ogóle myślę, że to całkiem ciekawe jak cała kwestia wygląda z perspektywy facetów.

      Usuń
  5. Po porodzie tez moze być cudownie,przepraszam,ze napiszę tak bezpośrednio i szczerze ale moj mąż był przy porodzie caly czas,aż do końca.Przecinał pępowine,widział jak mialam nacinane krocze i jak zszywane.Nic go nie ruszylo.A jak juz mozna bylo współzyc to powiedzial,ze jest lepiej niz przed ciążą takze chyba dobrze mnie zszyli:P
    Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za te słowa :) M. właśnie sobie żartuje, że chyba dopłaci lekarzowi, żeby na pewno zszył porządnie :P

      Usuń
  6. U nas w pierwszej ciazy seksu nie bylo w ogole, bo oboje bylismy wystraszeni moim odmiennym stanem i balismy sie zeby bron Boze nic nie naruszyc. :D Poza tym, jak pisalam wyzej Marcie W, ja w obu ciazach na seks ochoty nie mialam w ogole. Z Nikiem cos tam probowalismy, bo maz nalegal, ale ze ja ani ochoty ani wielkiej przyjemnosci z tego nie odczuwalam, nie mowiac juz o tym, ze po jakims czasie bylo mi zwyczajnie niewygodnie, wiec w koncu odpuscilismy. Moja matka grozila, ze faceci maja swoje potrzeby i maz sie ze mna rozwiedzie, ale jak widac nadal jest. :D

    Po porodzie, a M. byl przy obu, nic sie nie zmienilo. Tyle, ze nam zajelo jakies pol roku, zeby sie normalnie kochac, bo odczuwalam okropna suchosc, a co za tym idzie pieczenie przy wspolzyciu (sorki, ze tak intymnie, no ale taka prawda). Zycze, zeby Wam jednak szybciej poszlo, bo to chyba najgorsze jak czlowiek ma ochote, a nie moze bo boli! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie mąż też nierozpieszczany,ale wyszlam z zalozenia,ze jak kocha to poczeka:-) zrekompensowalismy sobie po. U mnie sie nic nie zmienilo,mialam dwa cc, teraz dopiero jestem po pologu,zatem dla mnie to jak utrata cnoty,bo mam 10 mcy przerwy:-)

      Usuń
    2. My chyba po prostu mamy te 12 straconych lat do nadrobienia :P

      Usuń
  7. Z tym szybkim rodzeniem - w sensie, że zacznie się, zanim przyjedzie Twój ukochany - to raczej mity.
    W pierwszej ciąży - nie było rozwarcia, wody nie odeszły, ale akcja (skurcze) trwała u mnie trzy dni, a i tak musieli mi przeciąć pęcherz płodowy i pomóc urodzić.
    Za drugim razem myślałam, że już pójdzie normalnie - skąd?! Akcja była, a poza tym z grubsza to samo - nie było rozwarcia i pęcherz nie pękł. Znowu trzeba mi było pomóc (w sumie 5 dni).
    Nie wiem zatem, kto rodzi w taksówce?! Chyba jakieś gapy.
    Nie bój się, Marto, zdążysz na pewno.

    A seks...? Seks jest zawsze pożądany, jeśli tylko jest nań ochota. W końcówce z pewnością już w niczym nie zaszkodzi. :-) Gorzej później, kiedy tam w ujściu wszystko boli i jest szew. Ale...! Mnie p. doktor też świetnie zszył, he he he.

    Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powiem Ci, że ja wierzę, że można w taksówce. Mi odeszły wody, dostałam takich skurczy, że ledwo ruszyć się mogłam i za 3,5 godziny był Seba. A jeszcze tego samego dnia, dwie godziny wcześniej pisałam kuzynce, że chyba w tym tygodniu nie urodzę :P
      Zakładając, że drugie rodzi się szybciej, to istnieje jakaś szansa, że mogę nie zdążyć :P

      Usuń
  8. Majus rozwalaja mnie twoe teskty ... co do sexu to wy zawsze byliscie sexualnie tykajaca bomba gotowa do wybuchu .. ciaza tymbardziej nie stanowi problem... dla chacego nic trudnego hhahah/kama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale, że nie byliśmy!!! :) Tyle razy spaliśmy w jednym łóżku w różnym stanie i nic :P

      Usuń