Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 16 października 2015

Nie tak szybko ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem! Jeszcze bardziej podniosły mnie na duchu :)

Ale...mamy jeszcze trochę czasu i to, że czuję się mentalnie gotowa, wcale nie oznacza, że nasza córunia również się tak czuje.
Ja myślę, że jej tam w ciepłym całkiem dobrze i wcale nie ma ochoty wychodzić na ten szary, deszczowy świat. Zwłaszcza, jeśli właśnie dziedziczy po mnie meteopatię ;)

Tak więc wszystko toczy się dalej...a najbardziej ja się toczę :)
Śmiać mi się chce samej z siebie, gdy gdzieś idę. Po prostu czuję jak się kiwam, a brzuchol ponoć nie jest jakoś szczególnie ogromny. Przynajmniej tak twierdziły moje przyjaciółki....ale może tylko chciały mnie pocieszyć :P

Na koniec jeszcze wymyśliłam sobie sesję zdjęciową. I właśnie teraz zaciskam nogi i mam nadzieję, że Alicja poczeka na termin tej sesji, który jeszcze niestety nie jest ustalony do końca. Teoretycznie powinna się odbyć w przyszłym tygodniu, ale nie dostałam jeszcze potwierdzenia od Pani fotograf. Mam ogromną nadzieję, że się uda. I sama na siebie jestem trochę zła, że jakoś tak późno się za to zabrałam. Właściwie gdyby nie rozmowa z M. to chyba w ogóle odpuściłabym temat ;)
Ale teraz, to już jestem nakręcona!
W razie, gdyby się nie udało wykonać tych kilku brzuszkowych zdjęć, to trudno - i tak zrobimy sesję noworodkowo-rodzinną.

Z nowości, to jeszcze Misiek jutro zaczyna studia.
Nie mówię mu o tym, ale trochę przeraża mnie ta zmiana.
Tak - sama go na to namawiałam, sama go zapisałam nawet.
Ale teraz, kiedy Alicja jest tak blisko, a ja od pewnego czasu siedzę w domu i mniej-więcej wyobrażam sobie jak będą wyglądały moje dni, przyznam że obleciał mnie strach.
Mam wrażenie, że już dużo rzeczy robię sama, że długo jestem sama, a tu jeszcze dojdą samotne weekendy. Ten cały, bo zajęcia są od 8 do 20, przyszłego półtora....
Ciężko będzie wszystko pogodzić. Niby od początku miałam tę świadomość, ale teraz mocniej się urzeczywistniła.
To chyba najgorszy moment z możliwych... ale kolejny byłby dopiero za rok.

Z drugiej strony patrząc - skoro potrafiłam funkcjonować sama z Sebastianem, 160km od rodziców, to teraz chyba też ogarnę.
Najważniejsze, by Misiek nie zwątpił. Współczuję mu, bo sama sobie nie wyobrażam, czy znalazłabym w sobie tyle samozaparcia, by teraz studiować.
Ale zrobienie tego inżyniera przez niego, postawiłam sobie za punkt honoru. I na rzęsach stanę, aby mu pomóc i ułatwić ten czas.
A stało się to, w momencie , gdy o studiach powiedzieliśmy jego Mamie. Ten wyraz twarzy, pełen przekonania , że i tym razem się nie uda i szkoda zachodu... Ojjj moja ambicja jakby z liścia dostała. I obiecałam sobie, że ze swojej strony dołożę wszelkich starań, żeby mu pomóc. I on będzie z siebie dumny, ja z Niego, a niedowiarkom zagramy na nosie :)

Taaaak.... kolejny raz to powtórzę - nie bylibyśmy sobą, gdyby w jednym czasie, działa się u nas tylko jedna hiperważna rzecz. Za każdym razem musi być to jakaś kumulacja zdarzeń :) Taką już chyba mamy naturę.


A jeszcze wracając do Alicji....
wczoraj był Dzień Dziecka Utraconego.
I pomyślałam sobie, że może historia chce zatoczyć koło?
Prawie rok temu, 6 listopada, straciliśmy nasze dzieciątko.
Jeśli Alicja doczeka do tego dnia, to naprawdę będzie to jakiś wyjątkowy znak.

2 komentarze:

  1. Zacznę od końca... Faktycznie, gdyby tak 6-go...
    A teraz cała reszta :)
    Mnie przy każdej końcówce dobijało to uczucie, że najpierw wchodzi/idzie mój brzuch, potem ja... Ale tak jak Ci pisałam- żadna niedogodność (nie wierzę, że to piszę, w końcu wciąż pamiętam te mega mdłości z Lilą :)) nie jest w stanie ostudzić mojego instynktu macierzyńskiego ;)

    Sesja super. Aż się zżymam, że my nie zrobiliśmy żadnej i muszę zadowolić się tylko fotkami własnej roboty. A już jak patrzę na te teraźniejsze sesje- takie wyjątkowe... No żal mi bardzo.

    Co do studiów. Pewnie będzie ciężko, nawet bardzo, ale... Dacie radę. A teraz pomyśl, jak już jako para staruszków, usiądziecie sobie gdzieś na plaży/nad morzem/jeziorem i powspominacie to Wasze momentami szalone życie z wszelkimi kumulacjami wydarzeń arcy-ważnych :)
    Ze studiami życzę Wam dużo samozaparcia i przekonania, że dla chcącego...
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem historia zatacza koło. U mnie zatoczyła. 2 wrzesnia 2014 na usg dowiedziałam sie,ze serduszko mojego malenstwa przestalo bić.

    Rowno rok pozniej 2 wrzesnia 2015 urodzila sie moja zdrowa coreczka.

    Zbieg okolicznosci?
    Cuda sie zdarzaja!

    Mocno trzymam kciuki za Was dziewczyny i jestem myslami od poczatku.

    OdpowiedzUsuń