Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 30 września 2015

Czas relaksu

Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że nie jestem stworzona do siedzenia w domu.
Fajnie było pierwszy tydzień. 
I drugi. 
Ale ostatnio zrobiło się już trochę nużąco. 
Nie żebym się strasznie nudziła, bo w domu roboty nie brakuje nigdy, ale ta monotonia...
Poza tym sił jednak coraz mniej. Coraz szybciej się męczę, coraz częściej kiepsko się czuję. 
Jak nie "trupie" ciśnienie, to kolka żółciowa. Jak nie kolka, to jakieś ścięgno boli... W nocy skurcze w łydkach....
Te dolegliwości, to chyba po to, żebym znielubiła być w ciąży i zapragnęła urodzić. 
Ale jakoś nadal wcale mi się nie śpieszy :) 

Ubranka już poprane i poprasowane, ułożone w komodzie. 
Zamówiłam pakę różnych rzeczy potrzebnych do porodu i na pierwszy okres. 
Kupiłam rozpinaną koszulę nocną, szukam jeszcze biustonoszy. 
Odnalazłam w czeluściach szafy kilka książek i broszur z podpowiedziami jak obsługiwać małe smerfetki :) 

Na bieżąco dbam o moich chłopaków. 
Gotuję i piekę.
Narobiłam słoików z naszych działkowych, jesiennych zbiorów. 

Wyprawiliśmy też w domu urodziny Syna...na 18 osób. 
Urodziny, po których mamy z M. tylko jedną konkluzję - dwoje dzieci nam wystarczy ;) 
5 wulkanów energii biegających po całej chacie,to był po prostu kosmos! 
Do dziś jeszcze odnajduję w szufladzie na pościel pogryzione gumy do żucia, a pod łóżkiem czekoladki...
Ale najważniejsze, że Seba szczęśliwy. 
Pomiędzy różnymi innymi prezentami, dostał swój wymarzony rower. 
A my w gratisie - treningi. 
Misiek biega za rowerem - bo Seba i owszem, szybko załapał jazdę na dwóch kółkach, ale trzeba go jeszcze pilnować, zwłaszcza, że rower wybraliśmy trochę na wyrost, raczej z myślą o intensywnym jeżdżeniu w kolejnym sezonie. 
Ja i pies usiłujemy za nimi nadążyć. Dla psa, oczywiście nie byłoby to problemem, gdyby tylko dostała wolność bez smyczy. 
Pies zatem ciągnie mnie i mój brzuch. 
Czasem pokonujemy tak trasę o długości ok.4km i jest szansa, że przed porodem formę będę miała lepszą, niż kiedykolwiek wcześniej ;) 
Do tego wszystkiego wciąż jeszcze tańczę....chociaż czasem samej chce mi się śmiać jak widzę w lustrach ten kołyszący się w rytmie salsy lub bachaty brzuchol ;)

Brzucholek jest też intensywnie głaskany, całowany i kochany  :)
A jego mała lokatorka waży już ok. 2,4 kg ! 

Mamy 35 tydzień ciąży.
Jestem trochę podekscytowana, a trochę nadal przerażona.
Nastawiam się na survival.
Ale z drugiej strony nie mogę się doczekać bycia znów mamusią noworodka. Zapachu dzidziusia, chowania maleńkiej rączki w swojej dłoni.
Jestem ciekawa jaki będzie Starszy Brat.
I jak to jest opiekować się maleńkim dzieckiem nie-samej.
Pragnę móc zobaczyć wyraz twarzy świeżo upieczonego Taty.

Lecz to za moment.
Teraz jeszcze położę się i poobserwuję jak spod setek brzuszkowych powłok delikatnie zarysowuje się ruch mojej małej lokatorki. To nasze ostatnie tygodnie w jednym ciele i najpewniej ostatnie TAKIE tygodnie w moim życiu. 


1 komentarz:

  1. Taaak, ten zapach dzidziusia. Wiesz, mam ciuchy po córce schowane na strychu i jak kiedys zabrałam się za porządki, by je wyprzedać, to ten zapach wciąż w nich był. Mimo, że te pierwsze , najmniejsze leżą tam juz ok 5lat! Brakuje mi tego zapachu....poryczałam się przez niego.....

    OdpowiedzUsuń