Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 28 sierpnia 2015

Noce strachu


Wczoraj w nocy miałam sen.
W jakimś hotelu, w którym trwał remont, szukaliśmy razem z Sebciem pokoju.
Uciekł mi i nagle zobaczyłam go na rusztowaniu.
Poślizgnął się i spadł.
Upadł z wielkim hukiem twarzą w stertę gruzu.
Obudziłam się z sercem walącym z całej siły.
Wlepiłam oczy w sufit, żeby tylko nie zasnąć ponownie, ze strachu, że sen będzie miał kontynuację....

Dziś w nocy:

Cztery godziny snu.
Z cogodzinną przerwą na mierzenie temperatury.
Nerwy
nerwy
nerwy

Nerwowa nawet Alicja w brzuchu,
kopie ile może,
prawie jakby ciągnęła mnie za rękę, pytając bez końca "Mamooo mamoooo co się dzieje? Co jest mojemu bratu?"

M. spokojny, jak tylko on umie.
Ale smutny i przejęty.
Zmienia okłady, szepcze, gładzi rozpalone ramię.

Najgorsze chyba to majaczenie
-Widziałem tam włosy
- Jakie włosy?
-No moje. Tam.

-Haha a Tymek pokazuje pupkę

Jest ciemno. Leży w łóżku.
Nie ma żadnych włosów, żadnego Tymka, żadnego "tam".

39,8

40 już tak blisko...
podałam prawie całą dobową dawkę ibuprofenu.

Przybiega nieoczekiwanie moja mama. Denerwuje mnie, mam wrażenie, że wzbudza większą panikę.
Podnosi na mnie głos, próbuje mi wmówić nieodpowiedzialność, bo jeszcze nie jestem w drodze na pogotowie.
Nie chcę go jeszcze zawozić.
On się panicznie boi szpitala.
Ja się boję, że każą mu tam zostać, a mi nie pozwolą.
A jeśli pozwolą, to będzie moja decyzja i ryzyko narażenia zdrowia drugiego dziecka.
Krzyczę na nią, że po co mnie denerwuje i panikuje.
Intuicja podpowiada mi , że jeszcze nie jest tak źle, że damy radę sami do rana.

Biorę małego na ręce i zanoszę do łazienki, żeby ochłonąć.

Płaczący wyrywa się spod letniego prysznica.
Ale musimy
-Pamiętasz? w morzu była chłodniejsza woda. Może nad morze pojedziemy?

W myślach pukam do "góry"
"Babcie! Dziadku! Pomóżcie....niech wraca do siebie, niech już będzie taki pogodny i zdrowy jak nad morzem był....Pomóżcie, błagam...."

Działa wreszcie.
Mama wychodzi.
Temperatura powoli wraca do normalnej.
Każda minuta, to dla mnie godzina strachu.
Zasypia i śpi spokojnie.
Oddech wraca do normy.
M. też zasypia.
Piszę do mamy, że jest poprawa.
Odpisuje, chyba się nie obraziła.

Ja czuwam, momentami odpływam, co godzinę dzwoni przypomnienie, żeby sprawdzić temperaturę.

Do 4 rano jest ok.
Później znowu wzrasta.
4:45 - M. wychodzi do pracy

5:30  i 39,6
Przekraczam dobową dawkę Ibuprofenu. Mam w szufladzie 3 syropy na gorączkę i żadnego ,cholera!, na paracetamolu.
Byle do 8 , żebym mogła go zarejestrować do lekarza.

O 7 temperatura spada, pytam, czy zje rogalika z szynką.
Bierze dwa kęsy, zwraca wszystko plus picie, na piżamę, koc i kanapę.
Pierwszy raz w życiu zwymiotował.
Aż się przestraszył.
-Mamo, naplułem, nie będę więcej jadł.
- Nic się nie stało, wypierzemy wszystko, czasem tak się zdarza

Wracają mu siły, jedziemy do dziadków.
Muszę go zostawić i iść do pracy.
Jak na złość dzisiaj nie mogę nie przyjść, bo jestem sama.
Jestem zła na siebie.
Jestem wielkim wyrzutem sumienia, mimo , że wiem, że moja mama zajmie się nim nawet lepiej niż ja.  

Do lekarza pojechał z dziadkami.
Na szczęście to tylko angina.
Antybiotyk na 7 dni.

W niedzielę miał startować w wyścigu w Toyocie. Pół roku czekał na "Family Day" w pracy taty. 
Jak mu teraz wytłumaczyć, że nie będzie mógł pobiec? Skoro,gdy tylko spadła mu temperatura, mówił o tym, ze już dostał swój numer startowy.

Mi puszczają nerwy, hormony, zmęczenie, wyrzuty i wszystko na raz
i zalewam się łzami nad firmowymi papierami.

Kocham być Matką... do momentu, w którym moje dziecko zaczyna cierpieć.
A to tylko zwykła angina.
Angina, na którą sama chorowałam notorycznie.
Pierdoła
płoteczka w morzu chorób, na które cierpią dzieciaki, których zdjęcia widuję codziennie na FB, razem z apelami o pomoc....

Czuję się jak po bitwie.
Mam tłuste włosy, rozmazany makijaż, piję drugą kawę i usiłuję się skupić.

Cienka jestem.
Słaba.

Czy zepnę się w sobie wystarczająco, gdy dwójka będzie zmagała się z anginą?
Czy intuicja zawsze będzie podpowiadać dobrze?

A co jeśli, odpukać w niemalowane, splunąć przez lewe ramie,  kiedyś przyjdzie zmierzyć się z rekinem? 

Kocham być Matką...
...lecz ten strach, to naprawdę wysoka cena, którą wszystkie płacimy.

2 komentarze:

  1. Majus kochana powiem szczerze ze nie wiedzialam jak latwo jest opiekowac sie jednym dzieckiem dopoki nie mam dwojki... powiem szczerze jez ciecko ale to jak one siebie kochaja, patrza na siebie... jak Emilka zaczyna kopac I machac rekoma na widok Addy... niesamowite.... Addy sie rozchorowala I tak jak mowisz nie ma gorszego widoku niz cierpienie dziecka.... chcesz sama cierpiec aby dziecku ulzylo... ja sama placze jak Addy chora... Emilka ma acid reflux ktory staramy sie kontrolowac I to tez jej dokucza.... ide do pracy I jak pompuje to zasypiam z wyczerpania... haha uroki macierzynstwa!/kama

    OdpowiedzUsuń
  2. Angina... Mialam srednio 3-4 razy w roku w dziecinstwie... Zawsze z wymiotami... :)

    Martusiu doskonale Cie rozumiem... Ja caly czas drze o Potworki. Kazda choroba to dla mnie stres, tym bardziej, ze zazwyczaj nie dostaje konkretnej diagnozy, tylko slysze "wirus". A ja natychmiast mam mysli "a jesli to NIE wirus, tylko cos gorszego?"... Nie jestem w stanie czytac o chorych, umierajacych dzieciach. Nie potrafie... Czasem na blogach apeluja o pomoc. Wysylam pieniadze "na slepo", nie patrzac dokladnie komu i na jaka operacje. Inaczej mam zaraz kluche w gardle, drzenie rak i nie moge w nocy spac myslac, ze mogloby chodzic o MOJE dzieci... :(

    OdpowiedzUsuń