Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 7 lipca 2015

Ponownie biwakowo


Kolejny biwak za nami. 
Chyba te wyjazdy zostaną naszą ulubioną formą spędzania weekendów. Szczególnie, że udało się znów wziąć wolny poniedziałek :) 
Jakże przyjemnie zaczyna się tydzień w pracy od wtorku :D

Tym razem pojechaliśmy we troje. 
Seba pierwszy raz pod namiotem. 
Trochę się martwiliśmy, czy nie będzie się nudził i jak będzie spał. 
Okazało się, że niepotrzebnie. 
Mały superzadowolony: wymoczył się za wszystkie czasy, podszkolił w pływaniu i myślimy, że w przyszłym roku już pozbędziemy się rękawków do pływania. Łowiliśmy razem uklejki i płotki, objechaliśmy jeziorko rowerem wodnym , wszyscy się opaliliśmy i odpoczęliśmy. 
Po takich dniach pełnych wrażeń i w 100% spędzonych na powietrzu spało mu się super, sam chciał się kłaść już po 21 i zupełnie nie przeszkadzały mu sobotnie imprezy, których niestety nie brakło wokół naszego namiotu. 
Poprzedni nasz wyjazd, to był totalny chillout. Poza naszym, było tam tylko kilka innych biwaków. Ale tym razem upały przyciągnęły nad wodę masę ludzi. Wędkować dało się tylko późnym wieczorem i w nocy, a ciszę mieliśmy dopiero z niedzieli na poniedziałek. 
Mimo wszystko, było bardzo fajnie i już myślimy o zakupie przyczepki campingowej. 
Bo najbardziej upierdliwe z tego wszystkiego jest pakowanie i rozpakowywanie! 
Gromadzenie za każdym razem całej tej masy rzeczy - kocy, naczyń, śpiworów, butli gazowej, sprzętu wędkarskiego itd itp, możnaby mieć z głowy, gdyby w czasie sezonu, wszystko już sobie mieszkało gotowe w przyczepce. 
Na pewno odłożymy ten zakup, min. do przyszłego roku, jeśli nawet nie dalej, ale jeśli nic się nie zmieni, to raczej wyszukamy sobie jakiś mini-domek na kółkach. 
Sama się po sobie nie spodziewałam, że tak mi przypadnie do gustu ta forma wypoczynku :) 
Ma to swój niezastąpiony klimat i naprawdę czuję, ze odpoczywam w takich warunkach. 
A jajecznica szykowana na gazówce i jedzona o 7 rano nad wodą, ma smak jak żadna inna! 

I te nocne rozmowy pod rozgwieżdżonym niebiem....
żałuję, że oba najlepsze aparaty zostawiliśmy w domu, bo tym razem niebo było przepiękne, a wschodzący na pomarańczowo księżyc wprost niesamowity! 
Także niestety tylko fotki z telefonu zaserwuję tu ponownie. 

Podczas jednej z tych naszych nocnych debat pod gwiazdami, zapadła również pewna istotna decyzja :) 

Na 99% oczekujemy narodzin Alicji M. ! 

Ja wybrałam już imię dla syna, więc teraz była Taty kolej, żeby wybrał dla córeczki wymarzonej. 
A mi się Alicja generalnie podoba...mam tylko nadzieję, że Alicją pozostanie, albo przynajmniej wróci do tej oryginalnej wersji, gdy minie juz etap zdrobnień, spieszczeń, ksywek i przezwisk :) 
W wykonaniu Sebcia: "Alićia" 
Chociaż on, jak się okazało, jednak nie do końca ogarnął temat. Według niego w brzuszku mieszka "Dzidziusia", ale rodzeństwo, to jest inna historia i pojawi się skądś indziej. I w ogóle lepiej teraz, żeby jednak to był braciszek. I on tak woli i już. 
Mimo wszystko na Dzidziusię "ciekam długo i długo" i co drugi dzień pyta, kiedy już się ona urodzi....co prawdopodobnie wynika z nieodpartej chęci jeżdżenia wózkiem, który stoi w dużym pokoju i wzbudza dziecięcą ciekawość :) 

I w tenże sposób zaczynamy własnie 23 tydzień. 
A moja przyjaciółka - A. rozpoczyna w piątek 38 i planuje myć okna, żeby skrócić czas oczekiwania. 
Dlatego jeszcze w sobotę pędzimy do ZG, żeby kopniaka dać lekkiego na szczęście i ostatni raz przybić Wojtusiowi piąteczkę przez wszystkie brzuszkowe powłoki...no i na czekoladkę w Rynku pewnie jeszcze też ;P 
A przede wszystkim na mamuśkowe ploty i wsparcie przed kolejnym przewrotem, jaki nas obie czeka niebawem.

2 komentarze:

  1. Biwak cudna sprawa, ale faktycznie to pakowanie.....zauważyłam, że nawet wypad jednodniowy prowadzi do kumulacji ogromnej ilości rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście,że tak jest! Ja na 3 dni zabieram prawie tyle samo.rzeczy,co na tydzień!

      Usuń