Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 17 lipca 2015

Na słodko

Patrzę na zdjęcie ( bo w "realu" foremka jest już pełna tylko w połowie) i myślę sobie, czy może powinnam już zacząć poszukiwać terapii dla "Kochających za bardzo" ? ;) 
I nie chodzi o miłość do jedzenia tym razem :P 

M. mnie poprosił o tę tartę, bo tydzień temu robiłam podobną dla mojej Przyjaciółki, która jest na finiszu ciąży. 

Normalnie, to sypnęłabym te owoce "jak leci"....ale tak mnie wczoraj natchnęło i tak za nim tęsknię (tydzień popołudniówek), że dziergałam do 23 te owocowe okręgi. 
I myślałam sobie, że będzie pyszna i śliczna i że Sebciowi na pewno też się spodoba...i nie czułam w ogóle, że już mi nogi w d*** wchodzą ;) 
A później jeszcze posprzątałam kuchnię, przemyłam podłogę i obrałam kilo fasolki szparagowej. 
Oczywiście o 6:20 pobudka do roboty, żeby nie było, że jakieś wolne mam. 
Weszłam rano do kuchni, wstawić wodę na obowiązkową poranną herbatkę, a na blacie karteczka z serduszkami: "Pyszne ciacho! Dziękuję Kochanie :* "

No i warto było stać z rękami czerwonymi o soku z dojrzałych, działkowych owoców. 

Myślę sobie - jeśli uda nam się te drobiazgi utrzymać przez kolejne lata, to już połowa sukcesu. 

Ja mu piekę tartę, on mi zrywa czereśnie z samego czubka drzewa, bo wie , że wielbię! 
Ja sprzątam łazienkę, on kuchnię, bo lepszy jest w "chowaniu". 
Ja wolę myć podłogę, więc on odkurza...chociaż zwykle robi jedno i drugie. 
Ja wychodzę z psem rano, żeby on nie musiał wstawać, on wychodzi po południu, abym mogła swoje sprawy po pracy pozałatwiać. 
Ja robię dla niego bułki do pracy, on mi gotuje bób na kolację. 
Niby to zwykły podział obowiązków, ale taki z uwagą na tę drugą osobę. 
Oby ta ostrość postrzegania siebie nawzajem nigdy się nie zamazała. 

Wczoraj przez te moje kuchenne wyczyny, doczekałam jego powrotu z pracy. Szykował sobie jeszcze jakieś rzeczy na dzisiaj, ja leżałam już w łóżku, a Panna Alicja właśnie postanowiła się uaktywnić. 
Od kilku dni jej aktywność odczuwam już bardzo wyraźnie. Odsłoniłam brzuch, zapukałam, przyłożyłam rękę. Odpowiedziała. Później poczułam , ze musiała zrobić jakiegoś fikołka, lub zmienić pozycję. Wyczuwam już różnicę między kopniakami, a ruchem całego ciałka. 
M. się kręcił i ile razy koło mnie przechodził, pochylał się nad brzuszkiem i całował. 
Wreszcie ułożył się obok mnie i przyłożył gorącą dłoń do brzucha. Poczuła chyba ciepło Taty, bo kopnęła delikatnie 3 razy pod rząd. Ja czułam to bardziej niż M. , chociaż wydaje mu się, że poczuł również. 
Marzyłam o tej chwili przez 9 miesięcy 2011 roku. I później też. 
I była tak spokojna i przyjemna, jak zawsze mi się wydawało, ze powinna być. 
Było cicho, ciemno i sennie. 
Ukochany mój obok, a we mnie najwspanialsze, co udało nam się wspólnie stworzyć. 
Nasza maleńka córeczka. 
Trochę mnie, trochę M. 
Zanim, ułożona już w mojej ulubionej pozycji - z głową pomiędzy jego klatką a barkiem, odpłynęłam, zdążyłam jeszcze pomyśleć, że jestem strasznie dumna z tego, że noszę w sobie nasze wspólne dziecko. Taki dar - jego dla mnie, mój dla niego, nasz dla Sebcia i dla Świata. 
 
Przed nami kolejny tydzień w dwoje - Dziadkowie wczoraj zrobili niespodziankę i zaklepali domek nad jeziorem dla siebie i wnusia ukochanego. 
Ledwie się zdążyłam nacieszyć dzieckiem, po jego powrocie z wakacji nad morzem, a on znowu mamusię opuszcza! ;) 
Ale oczywiście to dobre dla Synka - otoczenie lasu, świeże powietrze i woda , zamiast przedszkolnych murów. Niech korzysta z wakacji.
Wróci i po dwóch tygodniach wyruszamy nad morze we troje i pół :) 



9 komentarzy:

  1. Jestescie strasznie romantyczna para... Taka praktyczno - romantyczna... ;) My to sie najwyzej klocimy o to, kto robi wiecej. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach jak pięknie....siedziaalm wglapiona w monitor i rozmarzyłam się.....Tak pięknie piszesz o tym swoim ukochanym mężczyźnie! Masz rację, może to i zwykły podział obowiążków, ale jakie to piękne i miłe robić cos co cieszy tę druga osobę! Ciasto pierwszorzędne! Pamiętam jak mój mąż miała za zadanie przykładać rękę do mojego brzucha, by uspokoic młodą bo szalała strasznie i żywiołowym dzieckiem pozostała :) Brak mi tego brzuszka....Zazroszczę tych chwil we dwoje, nasi dziadkowie wola zabrać siostrę i szwagra nad morze niz jedyną wnuczkę......

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale,ze sie tak uzupelnoacie,a iTy bardzo siestarasz. Ja przyznaje,ze po 8 l malzenstwa i prawie 13 l razem,juz mi sie tak nie chce..z czasem ten szal mija,owszem jsst milosc i chemia,ale tak cudnego ciacha nie chcialoby mi sie zdobic. Moge mu zamowic pizze i kupic dobre piwko, i jest b.zadowolony:-) tez zmienia siewiele jak pojawisie dziecko/ dzieci,mniej czasu na dluge rozmowy do podusi, chociax,moze uWas bedzie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to napiszę tak- będzie dyplomatycznie, bo my zaraz "świętujemy" 10rocznicę ślubu... I fajnie, że Wam się chce, i niech Wam się chce jak najdłużej.
    Nam się już nic nie chce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobię myślę, że obraliście bardzo dobry kierunek . Bo o związek trzeba dbać . I to kazdego dnia . Niby banał , ale jakże prawdziwy .
    Ja nie dbałam ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię Cię czytać,tak tu miło,romantycznie.Dobrze po prostu.
    Dużo,że między Wami jest tak dobrze robi to że to Wasz związek po przejsciach,po latach,po rozstaniach.Zawsze drugi zwiazek jest lepszy.Patrzy sie na co innego,co innego sie przezylo,ma się inne priorytety...
    A i początki związku są urocze :D
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Ladnie. Wroze dlugie wspolne lata.
    Ja z mezem tez tak sie dzis czujemy wobec siebie, i nadal nam sie chce.
    Jestesmy wiele lat po slubie, 10 lat bylism para (od 1 roku studiow) przed slubem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż poczułam ciepło na ciele czytając ten wpis i wspominając jakie to cudowne uczycie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wiesz co.......ja też byłam z tych kochajcych za bardzo. i zostałam sama. chłopu za dobrze było po prostu.

    OdpowiedzUsuń