Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 15 maja 2015

Jak skutecznie srzątać?

Jak w tytule...  

Nie, nie moje drogie...nie znajdziecie tu garści porad Perfekcyjnej Pani Domu. 
To nie jest post ze sprytnymi trickami i nowatorskimi poradami.   

To jest moje wołanie o pomoc! 

  Jestem chomikiem. 
Obrzydliwym, sentymentalnym zbieraczem WSZYSTKIEGO.   

Zbieram ciuchy, bo wierzę, że jak schudnę, to zmieszczę się w te, zajmujące połowę szafy, a których nie noszę od co najmniej kilkunastu miesięcy. 
(A przecież dobrze wiem, że nawet jeśli faktycznie jakimś cudem się uda, to w nagrodę będę latać po sklepach i kupować, kupować, kupować :P)   
Zbieram zdjęcia,bo przecież wspomnień się nie wyrzuca.   

Zbieram całe szuflady różnych pierdół bliżej nieokreślonych. 
Otworzę taką szufladę...no i co ja tam mam?
Trzy peruki sylwestrowe, 3 olejki do masażu, pudełka na biżuterię, 3 pary retro-okularów słonecznych, kilka kartek urodzinowych, obraz, który nie wiem, czy nam gdzieś pasuje, różaniec, który dostałam będąc w pierwszej ciąży, węgielki i tytoń do shishy, której nie paliłam chyba z 2 lata (btw. mamy dwie shishe), brzęczące bransoletki z Tunezji - do tańca brzucha....mam też 3 brzęczące chusty oraz kostium.  Itd itp....  

Przysięgam, że znajdę co najmniej 3 powody, dla których nie powinnam wyrzucić żadnej z tych rzeczy.   

Mamy kuchnię...niewielką, acz zabudowaną po sam sufit. 
W kuchni mojej mieszkają akcesoria zebrane z 5 mieszkań: z mojego, Miśka, moich dwóch Babć, oraz rzeczy, które zostawili tu poprzedni właściciele (m.in. dwa wielkie garnki - idealne na ugotowanie np wielkiej zupy gulaszowej na imprezę). Mamy też: opiekacz, toster, parowar, mikser, blender, malakser i grill elektryczny - każdy potrzebuje mieć swoje miejsce.
Mam dużo talerzy i jeszcze więcej sztućców. Większość trzymam z sentymentu, bo są "po babciach". Np dwie wazy na zupy. Na razie wyjęłam jedną - do wielkanocnego żurku. 
Gdy pewnego dnia , postanowiłam wysegregować najpotrzebniejsze rzeczy i oddałam jeden komplet sztućców, plus 3 nadprogramowe chochle, zapasową wyciskarkę do czosnku, 4 obieraczki do warzyw i podobne akcesoria, byłam z siebie bardzo dumna. 
Do zeszłej soboty, kiedy okazało się, że musiałam przypadkiem oddać też wałek do ciasta. No ok...jeśli już coś piekę, to raczej są to ciasta, które z miski wylewa się na blachę i tyle (mam blachy w 4 rozmiarach, tortownicę oraz specjalną blaszkę do muffinek)...ale właśnie w minioną sobotę wałek był bardzo potrzebny, bo postanowiliśmy zrobić pizzę. 
No i co? Udowodniłam sobie sama, że lepiej jak nic nie wyrzucam, bo przecież WSZYSTKO może się przydać. 
Te cztery wyblakłe filiżanki z jakiejś przedwojennej germańskiej porcelany na bank też, bo kiedyś je sprzedam i zarobię miliony!   

W szafie w przedpokoju mam trzy półki książek - no książek nie wyrzucę i nie oddam za Chiny! Kocham je mieć. 
  Trzy szuflady zajmują mi dodatki zimowe, typu: chusty, apaszki, rękawiczki, czapki i grube szale. (Czy naprawdę potrzebuję ich aż tyle? A jeśli tak, to czy przez cały rok muszą zajmować mi cenne miejsce w trzech szufladach?)     
Posiadam również całą komodę, wysokości ok. 120-140cm, w której trzymam obrusy, pościele, ręczniki i ścierki kuchenne. Drzwiczki ledwo się domykają. 
W pawlaczach pupychałam w workach próżniowych (50% już się "rozpróżniła) kilka kołder i poduszek (w zależności od pory - zimowe bądź letnie dla nas i Sebcia oraz dodatkowa dla gości + śpiwór, który może robić za kołdrę)    Ehhh...to tylko ułamek tego, co gromadzimy.   

Mając w perspektywie rychłe pojawienie się nowego członka rodziny, zaczęłam rozglądać się po naszym mieszkaniu z przerażeniem. 
Przeraził mnie wniosek, do którego doszłam - my nie mamy miejsca dla dziecka!!!   
Na 67 metrach nie ma miejsca na male ciuszki, pościelki, pielusie, na wózek ani na leżaczek.   
Dodam, że w piwnicy nie ma już miejsca w ogóle na nic, bo mieszkają tam dwa materace (2 razy 80x200cm), na których wyrzucenie nie mogę namówić mojego chłopaka. Twierdzi, że przydadzą się jak będziemy mieli 4 osoby w gościach na noc....taaaaa jasne!   

Pomóżcie zatem!!!   
Czy zagląda tu ktoś,kto sobie poradził z takim nałogowym zbieractwem?  Jaki macie system trzymania rzeczy w mieszkaniu?  Czego się pozbywacie i jak? 
Wyrzucacie na śmieci "skorupy" po Babciach? 
Czy potrzebujecie, tak jak ja osobnej szuflady dla majtek i staników, osobnej dla skarpetek i rajstop i osobnej dla piżam i podkoszulek????  Czy na dnie szafy, pod drążkiem z wieszakami również posiadacie kosz pełen torebek "okazjonalnych"? (sportowa mała i duża, dwie wizytowe, średnia wyjściowa...a w przedpokoju trzy"codzienne")
Ufam, że nie trzymacie tam także kosza na płyty winylowe, bo nie każda z Was jest byłą Dj'ką. Sprzedałam misker i adaptery, ale sentyment do czarnej płyty nie pozwolił mi pozbyć się winyli. To nic, że nie mam na czym ich odtwarzać...  

Co robić?
Jak w tym wszystkim wygospodarować miejsce dla naszego maleństwa?   

Od kilku dni czuję taki zew...taki, że naprawdę w końcu otworzę i wywalę jak leci, te za małe ciuchy, te 10 z 20 par rajstop, połowę ciuchów "domowych" i "działkowych".... ale znam siebie...może worek poleci, tak jak w czasie, kiedy się urządzaliśmy, ale niewiele to zmieni. Bo jeden worek mniej to wciąż za mało. 

Jak nie obrastać?  I skąd wiedzieć co naprawdę może się jeszcze przydać, a bez czego się obejdziemy?   

P.S. Gdy wpisałam w google hasło typu "jak nie obrastać w rzeczy", z samych opisów do stron, dowiedziałam się, że powinnam rozpocząć od leczenia psychiatrycznego :) Ale może jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja, że uda mi się to załatwić mniej kategorycznie?;)

8 komentarzy:

  1. Nie jest z Tobą kochana jeszcze tak źle. Mój teść ma na strychu tamburyn jeszcze z podstawówki aaa i ostatnio znalazłam dmuchany ponton mojego męża z roku 1984 ( nie szkodzi, że dziurawy) wyrzucić broń Boże nie pozwala. A ostatnio też się zastanawiałam po co trzymać na strychu zepsutą lodówkę? Okazało się, że owa lodówka robi za szafę na stare pierdoły typu talki bratowej z roku 1990. Nadmienię, że te lalki nie nadają się już do zabawy. Sam brud itd.
    Ja tam wywalam bez sentymentu. Fakt czasem zdarzy się, że coś co wywaliłam by się przydało, ale trudno, zastępuję czym innym .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co...bo moze to rodzinne jest? Ja na bank mam w genach po Babci.Sprzatajac ich mieszkanie,znalazlam takie relikty przeszlosci,ze az strach. Ale mistrzostwem byla obcieta kitka mojej mamy....sciela wlosy majac ok 20lat....:-o

      Usuń
  2. Martuś, uwielbiam czytać Twoje wpisy! A ten jest znakomity. Uśmiałam się serdecznie.
    To że nie komentuję każdego nie znaczy, że nie czytam ich na bieżąco odkąd się poznałyśmy. :)
    Też jestem zdania, że niesamowicie obrasta się rzeczami. U mnie są takie jeszcze z moich panieńskich czasów, czyli sprzed 30 lat i niedługo będę musiała się z nimi pożegnać, bo mi zniknie strych. Mąż mi tym wciąż grozi, ale ja czekam, bo procesy budowlane - zatwierdzanie planów budowy itd. trwają latami na moje "szczęście". Nie wiem jak uda mi się z tym wszystkim pożegnać, ale zrobię to, kiedy przyjdzie czas.
    Trudno się rozstać z rzeczami, ale siła wyższa. Dasz radę. Nowe mobilizuje.
    Trzymam za Ciebie kciuki.
    bisurmanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie,ze zagladasz i ze Cie rozbawilam:) I wielce pocieszajace,ze jednak nie jestem sama! Rajuuu gdybym tylko miala strych...;)

      Usuń
  3. My mamy 45m2. Nie ma piwnic nie ma palaczy, komórek lokatorskich. I to jest hardkor! Również trzymałam rzeczy "schudnę to je założę", ale musiałam się ich pozbyć. Jednak nie wrzuciłam, tylko oddałam do rodziny gdzie są biedni ludzie. Buty tak samo. Torebek mam mniej, ale wszystko chowam w walizkach wakacyjnych. Musiałam poświęcić pół szafy w przedpokoju na stworzenie części do przechowywania drabiny, deski do prasowania, odkurzacza. Dużo spłynęło mi malusich ubranek i sprzętów - rodzinka się pozbywała a ja przygarnęłam choć nie wiadomo czy rodzicami zostaniemy... Ale np.w sypialni zrobiliśmy dużą szafę na ścianie i tam trzymam pościel ręczniki ale i część naszych ciuchów... Nie mogłam rozstać się z taśmami magnetofonowymi... Leżą w ozdobnym kartonie..chociaż tak udaje mi się zapanować nad tym. Majtki składam i układam w rzadku pionowo jeden za drugim :) gorzej ze stanikami i milionami skarpetek w których "chodzę" ;)) dasz rade! Myślę, że dzidzia Cie zmobilizuje i powyrzucasz :)) mam kryształy po babci bo uwielbiamy. I jeden talerz który jej kiedyś służył za paterę.. Zajmuje mega dużo miejsca, ale nie mam serca go wyrzucić :) w kuchni tez się nie mieszczę...
    Pozdrawiam
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacun,naprawde! Mam znajomych,ktorzy maja duzo mniejsze mieszkania niz my i jeszcze ile przestrzeni wolnej! Krysztaly i patere tez do niedawna mialam,ale z wielkim bolem serca i wyrzutami sumienia,pozbylam sie ich;) Zawsze to jakis pierwszy krok;)

      Usuń
  4. Nie poradze nic, bo sama mam zadatki na "chomiczka". Po mamusi. :) Moja mama mieszka w tej chwili sama, ale tak zagraconego mieszkania jak jej, jeszcze nie widzialam. I co ciekawe, zagracila je tak dopiero po mojej i siostry wyprowadzce. W ciagu kilku lat zebrala dwa razy wiecej rzeczy niz my razem wziete! :)
    Ja mam dom ze spora piwnica i tam skladuje wiekszosc rzeczy, ktore "napewno sie jeszcze przydadza". ;) Jak radza sobie mieszkancy blokow, nie mam pojecia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja radę mam jedną ;)
    Jak czegoś nie używam dłużej, niż rok to do wyrzucenia ;) Z ciuchami to do pół roku się ograniczam ;)
    Teraz mieszkamy na 40metrach w trójkę... I nawet hulajnoga i 2 rowery się mieszczą. Bez piwnicy ;)

    OdpowiedzUsuń