Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 12 maja 2015

Braciszkowie

Mieszkając na wielkim blokowisku, które mieści ponad 20.000 mieszkańców, czyli ok 1/5 ludności miasta, na brak bodźców narzekać się nie da. 
To osiedle to raj dla "okiennych babć" 

Niemal codziennie obserwuję tu różne sytuacje, interakcje międzyludzkie, międzyzwierzęce, ludzko-zwierzęce....
Sama ostatnio, wyprowadzając psa o 23, natknęłam się pod balkonami na lisa. 
Stanęliśmy tak we troje, oko w oko...a raczej oczy w oczy. 
Nie wiem kto bardziej wystraszony. Lis, pies, czy ja? 
Ostatecznie lis cicho czmychnął za budynek, ja poczułam rozczarowanie, bo ładny był i chciałam się jeszcze bliżej przyjrzeć. Rzadko widuję lisy z tak bliska.  
Pies natomiast poczuł zew natury i od razu chciał lecieć w stronę lasu. 
Tak się podjarała instynktem łowcy, że oczywiście zapomniała po co tam w ogóle poszłyśmy. 

Ale ja nie o lisach dzisiaj miałam...

Widuję też każdego dnia przeróżnych ludzi, w najróżniejszych sytuacjach.  Tatusiów z wózkami. 
Mamy zgromadzone wokół piaskownicy, pochłonięte ploteczkami. 
Staruszków z trudem przemierzających drogę z domu do sklepu....czasem pod rękę prowadzi ich ktoś młody...dziecko? wnuk? Zawsze wtedy staje mi przed oczami obraz, jak jeszcze nie tak dawno sama prowadziłam mojego dziadzia do Biedronki, a Seba biegał wokół nas....Dziadziu nie mógł się skoncentrować na zakupach, bo zawsze za młodym się rozglądał. 
Widuję zbuntowanych nastolatków, których cała postawa wręcz krzyczy: jestem wyjątkowy! jestem oryginalny! podążam swoją drogą....
Może dopiero jej szukasz, choć jeszcze nawet o tym nie wiesz :) 
Mijam dzieciaki, uczące się jazdy na rowerze i rolkach. 
Pierwsze upadki i łzy. 
Czasem dopiero pierwsze samodzielnie stawiane kroczki, pod uważnym dumnym wzrokiem rodziców, lub dziadków. 
Spotykam Pana, który od kilku miesięcy prawie mieszka na naszym podwórku, bo kupił sobie szczeniaczka i uczy go psiej czystości. 
Szczeniak śmiesznie podskakuje i zawsze zaczepia naszą Kajkę. 

Ostatnio jednak trafiam na dwie osoby, które wprost podbiły moje serce. 
Moje serce , podkreślmy, owładnięte ciążowymi hormonami. 
Są to dwaj chłopcy. Mieszkają w naszej klatce. 
Jeden jest w wieku zbliżonym do Sebka, może ciut starszy. 
Drugi może mieć ok 10-12 lat. (Te dzieciaki teraz tak wyrastają, że totalnie nie potrafię określić w jakim są wieku). 
Widziałam ich może raz razem z rodzicami i tych rodziców w ogóle nie kojarzę....jak większości naszych sąsiadów. Urok mieszkania na pierwszym piętrze - nie jeździsz windą - nie jesteś na bieżąco :P 
Chłopcy zwykle są sami. 
Bawią się na placu zabaw pod naszym oknem, idą razem do sklepu, szukają skarbów pod balkonami. 
Uwielbiam ich obserwować. 
Starszy brat jest niesamowicie opiekuńczy.
Prowadzi młodszego za rączkę.   Zawiązuje rozsznurowanego buta, pociesza , gdy mały płacze z jakiegoś powodu, opowiada, tłumaczy, odpowiada na pytania. 
Pilnuje by nie wybiegał na ulicę.  Ostatnio mieli ze sobą zabawkową ciężarówkę. Chyba była stara, bo wywnioskowałam, że mama kazała im wyrzucić ją po zabawie. 
Malutki tak strasznie płakał, że mnie samej stanęły łzy w oczach. 
A starszy z zatroskaną miną i anielską cierpliwością, próbował go uspokoić i tłumaczyć mu, że autko już nie nada się do zabawy. 
Ma cierpliwy, spokojny głos...i taki ...mądry jak na, bądź co bądź, dziecko w tym wieku. 
A młodszy....zapatrzony w starszego brata jak w obrazek. 
Zadziera głowę do góry i słucha uważnie. Wpatruje się okrągłymi oczkami w brata , przytula się...

Jest między nimi taka więź.....coś, czego przecież nie widać, ale paradoksalnie aż rzuca się w oczy. 
Są absolutnie cudowni. 
Ich relacja jest wyjątkowa. 
I mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję spotkać ich rodziców, w jakiejś spokojniejszej sytuacji, aby móc im pogratulować i powiedzieć, że zazdroszczę. 

Że właśnie o tym marzę, aby pomóc moim dzieciom w stworzeniu takiej więzi.
A potem móc je obserwować w podobnych sytuacjach. 

Patrzę na tych braciszków i myślę, że to też będzie super, jeśli Fasola okaże się drugim chłopcem. 
Braterska więź to świetna sprawa.  Widzę to teraz dobrze, kiedy patrzę na M. i jego brata. 
Dorośli faceci, każdy ma swoje życie, swoje sprawy. 
Ale dzwonią do siebie co najmniej kilka razy w tygodniu, jeżdżą razem na ryby, pomagają sobie wzajemnie....  Głośno przyznają się do tego dopiero, gdy po pewnych napojach puszczą im te męskie hamulce, ale kochają się mocno. 
Do końca będą mieli siebie i będą mogli na siebie liczyć. 

Tak jak ja i moja Siostra.

Tak jak Seba i Fasola :) 

Wszelkie wątpliwości i obawy tracą na mocy, gdy tylko myślę jaką wartością, dla mnie samej, było i jest rodzeństwo. 

Chciałabym tylko poznać tajemnicę rodziców, którym się to udało - którzy tak mądrze wsparli i pokierowali swoje dzieci, że wykształciły między sobą takie wyjątkowe połączenie. 

Na szczęście moi osobiści rodzice są własnie również jednymi z Tych :) 

3 komentarze:

  1. Hmmm, w kontekście tego, że u nas nadal jednak częściej słychać:"Mamoooo weź ją", albo: "Mama a Eliza mi zabrała", to myślę sobie, że powinnam walić głową w ścianę z pytaniem: "Co do cholery zrobiłam źle?!" :D

    Kurczę, może to mega, mega głupie, ale pomyślałam sobie, że czasami (oczywiście nie uważam, że to reguła) jest tak, że rodzeństwo bywa ze sobą tak bardzo zżyte, kiedy ogólnie rodzina nie bardzo funkcjonuje tak, jak należy. Wtedy ten starszak wchodzi w taką rolę, która ma zastąpić maluchowi to, czego nie dają Mu rodzice...
    Ale to tylko takie czysto hipotetyczne dywagacje socjologa zachowań ludzkich :)

    Martuś, życzę Fasoli i Sebie takiej właśnie więzi. Żebyś mogła te łzy wzruszenia regularnie ocierać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Az m isie plakac zachcialo jak opisalas tych chlopcow.... na poczatku myslalam ze rodizce moze na nich uwagi nie zwracaja ale kto to wie... najwazniejsze ze daja sobie rade razem - taki team tworza.... ehh wez Majka bo teraz ja bede ryczec....... poza tym tez ostatnio o tmy myslalam ze miedzy moimi dziewczynami bedzie 2,5 roku roznicy... mam nadzieje ze stworza niesamowita wiez do konca zycia...... ehh nie wiem jak to jest miec siostre ale dowiem sie jak to jest miec dwie corki co sa siostrami hahahaha/kama

    OdpowiedzUsuń
  3. Mysle, ze klucz moze byc w sporej roznicy wieku, ale mysle, ze charaktery tez maja tu sporo do rzeczy.

    Martusia u gory pisze, ze Eliza jednak nadal Lile "przegania". ;) Natomiast ja i moja siostra, gdzie roznica wieku byla niemal identyczna, bylysmy bardzo zzyte. Tak jak tamten starszy chlopiec, bylam dla N. opiekunka i nauczycielka, a ona byla we mnie zapatrzona jak w obrazek. Moja matka kiedys przyznala, ze bywala zazdrosna o ta nasza wiez. A nie bylysmy wychowane w sposob sprzyjajacy wzajemnemu przywiazaniu. Wrecz przeciwnie - matka zawsze faworyzowala Mlodsza, co raczej powinno wywolac zazdrosc i rywalizacje.
    Chyba wiec jednak kluczem sa osobowosci dzieci? :)

    OdpowiedzUsuń