Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 28 maja 2015

Baby brain

Baby brain...
spodobało mi się to określenie.
Używała go moja przyjaciółka, mieszkająca w USA,  która właśnie od przedwczoraj jest podwójną mamą :)
    Teraz i ja z niego korzystam, ponieważ szukam jakiegoś wyjaśnienia dla swojego, nie do końca logicznego, zachowania w niektórych sytuacjach.
Myślałam, że mnie to ominie...
Bo w pierwszej ciąży przecież nie było tak...
Ale ale... wtedy nie miałam na kogo wylewać swojej zołzowatości. 
A teraz mam! 

Jestem niedobra, niemiła, nieładnie się odzywam, obrażam się, fochuję, biegam w nerwach po mieszkaniu...  

A ostatnio osiągnęłam szczyt baby brain'u - udało mi się śmiać i płakać jednoczesnie!  
I to nie był płacz ze śmiechu.
  Posprzeczaliśmy się z M. na działce, moje nerwy sięgały zenitu. 
Za 10 minut miałam już oczywiście wyrzuty sumienia, że zamiast rozmawiać normalnie i kulturalnie, to ja skaczę jak jakaś rozwścieczona ropucha.
Ciężarna w dodatku. 
M. ochłonął pierwszy, chciał mi pokazać jakąś roślinkę. 
Idąc do niego, potknęłam się o mały płotek, ukryty w naszej nieskoszonej trawie. 
I padłam jak długa. 
Obiłam sobie rękę, bark, kolano i udo.
  Właściwie nie bolały jakoś szczególnie, więc w pierwszej chwili zaczęłam się śmiać ze swojej niezdarności.
Aż w momencie zaczęły mi płynąć łzy, bo poza jakimśtam jednak bólem,  poczułam jednocześnie przerażenie (upadłam na brzuch) i jakiś taki nadmiar emocji...jakby czarka się przelała. 
A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Miny Miśka i Seby. 
W ogóle nie rozumieli co się dzieje, dlaczego ja się śmieję i płaczę na raz? 
Misiek miał wręcz lekką panikę w oczach...może pomyślał, że przy okazji uderzyłam się w głowę?....no miał wyraźne ku temu podstawy.   
Jakoś doszłam do siebie, ale te łzy w ogóle nie chciały się zatrzymać...płynęły, a ja nie miałam na to żadnego wpływu. 
Oj! dawno takiej emocjonalnej karuzeli nie przeżyłam w ciągu kilku chwil.   

Po tym zdarzeniu na kilka dni ochłonęłam. 
Do czasu oczywiście. 
Aż znów wypłynął mój "ulubiony temat" (nocka na rybach) i wredna Mała Mi, ukryta gdzieś w czeluściach mojego mózgu, wychyliła swoją małą główkę z tym złośliwym uśmieszkiem.
  Następnego dnia kolejne wyrzuty sumienia.   

Wyrzuty które nabrały ogromnych rozmiarów, po tym jak usłyszałam wypowiedzi mojego kolegi na temat jego przyszłej żony, która akurat też jest w ciąży. 
Przysięgam - koparę musiałam zbierać z biurka. 
Myślałam, że takie historie to tylko w "Dlaczego ja?"
Przyszły tatuś bowiem, oznajmił, że poczuł wstręt do swojej partnerki, bo urósł jej brzuch.
Jeszcze 2 tygodnie temu żalił się, że ona nie ma ochoty na seks, bo ciągle źle się czuje. Teraz to on jej odmawia, bo się BRZYDZI!!! 
Przestała mu się podobać. 
I on czeka aż ona urodzi (w grudniu), żeby znowu było normalnie. 
Pierwszy raz spotkałam się z takim niedojrzałym (żeby nie ująć tego dosadniej) podejściem....i zrobiło mi się tak niesamowicie żal tej dziewczyny.... 
Nie wnikam w jaki sposób podjęli decyzję o ciąży....
Nie będę teraz rozważać, czy facet ma, czy nie ma prawa, do takich uczuć. 
Ale mógłby chociaż powstrzymać się od mówienia o tym głośno....szczególnie jej.   

A jak się to ma do moich wyrzutów?
  No oczywiście stwierdziłam, że mam takiego cudownego chłopaka, który całuje rosnący brzuch, z którym razem śmiejemy się z powiększających się w zastraszającym tempie bioder, który zachwyca się wyjątkowo bujnymi piersiami i najchętniej w ogóle by się z nich nie wynurzał....że jak ja w ogóle mogę tak wrednie się na nim wyżywać?   

W ten sposób od wczorajszego popołudnia jestem znów troskliwą, słodką Żabką....  

A M. nawet pojęcia nie ma komu zawdzięcza wieczorny masaż....z bonusem ;) 

1 komentarz:

  1. :)
    Trochę śmieszno i trochę straszno. No cóż Kochana- baby brain jak nic- jesteś usprawiedliwiona i rozgrzeszona :)

    A koleś od obrzydzenia... Hm, wiesz, że to się jednak zdarza? Nie, nie- nie mi, bo mój Marcin chyba nawet na łożu śmierci (mojej) pomyśli o numerku :) ale jednak nie pierwszy raz słyszę taką historię. Nie mniej jednak- zgadzam się- pewne rzeczy warto jednak zachować dla siebie, bo w grudniu to Jej żal do Niego może stanąć na przeszkodzie ku temu, żeby było normalnie albo jak dawniej.

    OdpowiedzUsuń