Pani doktor z zakaźnego kazała być mi być przygotowaną "na wszystko"... czytam fora na internecie i staram się pocieszać. Więcej tam rzeczowych informacji niż przez miniony tydzień uzyskałam od 4 lekarzy....
Ale ryzyko jest. I decyzję jakąś podjąć trzeba będzie.
Na razie jestem uziemiona.
A natura może sama znowu zadecyduje.
Jaką decyzję?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Ci ciężko, bo sama w ciąży za każdym razem miałam pod górkę, ale bądź dobrej myśli. Nie z takiego bajzlu można wyjść i potem urodzić zdrowe dzieciątko. Nie zamartwiaj się na zapas. I zdrowiej :*
No i gratuluję dzieciaczka :)
Tak mi przykro Martuś :(
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem z tych mocno stąpających po ziemi realistek w takich tematach, także nie wiem, czy chcesz znać moje zdanie. Nie wiem czego Ci dziś bardziej trzeba- podtrzymywania na duchu, czy realnej oceny sytuacji...
Pewnie, że nikt Ci nie powie na sto procent, że będzie albo tak, albo tak... Ale ryzyko jest duże, i to Wy będziecie ewentualnie zmagać się z różnymi konsekwencjami. Nie my, które dziś będziemy dodawać Ci otuchy, że może będzie dobrze. Musicie sobie odpowiedzieć na pytanie czy czujecie się na siłach wychowywać chore dziecko. Czy to udźwigniecie- psychicznie, fizycznie, finansowo... Czy mając już jedno dziecko, i będąc świadomym zagrożenia, możecie podjąć to ryzyko.
Lubię Cię Rivulet, szanuję Twoje poglądy i podziwiam za tak głęboką wiarę i ufność... Ja tak nie potrafię. Może dlatego, dla mnie nie wszystko jest tak proste i oczywiste.
Martuś... Trzymaj się. Ty wiesz, że życzę Wam jak najlepiej. I powtórzę się- to okropne, że musicie przez to przechodzić :(
O Boze... ale los!
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, decyzje trzeba bedzie podjac.
Zycze dobrej decyzji.
Chciałam ku pokrzepieniu dodać, że koleżanka przechodziła również w I trymestrze ospę, bardzo silną , leżała w szpitalu. Zdecydowała ciążę donosić, gdyz na usg nie było nic niepokojącego dla lekarza w wygladzie płodu. Urodzila piekną córę, która nigdy jako dziecko nie zachorowala na ospę. A sama mama już nigdy więcej w ciążę nie zaszła, bo nie mogła, więc decyzja była jak najbardziej słuszna.....Trzymam kciuki, musi być dobrze. Nie takie los nam figle płata
OdpowiedzUsuńMartus, wspolczuje z calego serca...
OdpowiedzUsuńWiem, ze z moim mezem, przy jego wierze, zadna "decyzja" nie wchodzilaby w gre... Jego poglady sa jednak dosc radykalne...
A Wam zycze duzo sily... Jestem pewna, ze cokolwiek postanowicie, bedzie to decyzja najlepsza dla Waszej rodziny, w Waszej obecnej sytuacji...
natura sama zadecyduje;)) trzymaj sie pozytywnego myślenie
OdpowiedzUsuń