Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 18 listopada 2014

Oswajanie

Gdy byłam mała, a później i trochę większa, chodziliśmy na dłuuuugie spacery. 
Czasem zachodziliśmy do restauracji na herbatę. 
Czasem siedzieliśmy w uzdrowisku na ławeczce. 
Nauczył mnie jak kijanki przekształcają się w żaby. Codziennie chodziliśmy nad staw, a one codziennie były trochę inne. Aż wreszcie wcale ich nie było, a małe żabki przecinały ścieżkę, którą chodziliśmy. 
Latem braliśmy koc i robiliśmy piknik na polanie. 
Lub zachodziliśmy do Jego znajomego na działkę, gdzie mogłam "gotować zupę" ze wszystkich tych skarbów, które można było tam znaleźć. 
Na śniadanie robił najlepszy omlet "a'la Colombo z serem". 
Zbieraliśmy dzikie jabłka, a później karmiliśmy nimi krowy na pastwisku. 
Nauczył mnie francuskich piosenek i wyliczanek, które dziś powtarzam Sebciowi.
Gdy nie potrafił odpowiedzieć na jakieś moje pytanie, wyciągał francuską encyklopedię Laroussea, czytał i tłumaczył definicję. 
Gdy chodziłam do szkoły miał anielską cierpliwość do tłumaczenia mi ułamków, geometrii i innych matematycznych zawiłości. 
Gdy jeszcze nie było telefonów komórkowych, był przekonany, że wkrótce będzie można bez kabla rozmawiać z kimś, kto jest daleko i widzieć go przez telefon. Było to dla mnie niepojęte, ponieważ byłam przekonana, że wszyscy, z którymi rozmawiam przez telefon zmniejszają się i siedzą w tym czasie w aparacie. 
Na majowych pochodach szłam razem z nim za rękę. Wydawał się taki najważniejszy w galowym mundurze górniczym z białym pióropuszem. 
Nigdy się nie nudził graniem w planszówki, warcaby, szachy, zabawą w pocztę, w restaurację, w sklep, w dom i w wesołe miasteczko. 
W kółko czytał mi tą samą książkę ze 100 wierszami Jana Brzechwy. Sporo z nich do dziś z nam na pamięć. 

Mam takich obrazów setki, jeśli nie tysiące. 

Dziadek - przez całe lata najważniejszy, najbardziej idealny, najcierpliwszy....nigdy nie krzyczał, nie dał klapsa, nie powiedział, że nie ma dla mnie czasu, nie odmówił pomocy. Gdy dorastałam, dojrzewałam i gdy już byłam całkiem dorosła nigdy nie skomentował i nie skrytykował moich poczynań, decyzji i wyborów. 
Jeszcze do niedawna, gdy tylko przypominałam sobie, że przecież kiedyś będzie musiał odejść, od razu łzy stawały mi w oczach. 

Od niedawna codziennie oswajam się z tą myślą, że jednak będzie musiał. 

Dzisiaj to ja karmię Go zupą. 
Ja tłumaczę trzeci raz, że jest dziewiąta wieczorem, a nie rano. 
Ja Go trzymam pod rękę, aby mógł przejść kilka kroków.

Ja widzę w Jego oczach jak bardzo Mu wstyd, że tak odwróciły się nasze role. 

Nie chcę tu pisać wszystkich tych frazesów, które chodzą mi ostatnio po głowie. 
Ciężki czas dla nas nastał i staram się radzić sobie z tym jak mogę. 
Dlatego tylko zacytuję moją Babcię,od lat powtarzającą pewną prawdę, której sens w całości dotarł do mnie w ostatnim czasie:
"Starość się Panu Bogu nie udała". 
 




9 komentarzy:

  1. Przezywalam to samo z moja Mama.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziadzius jest wspanialy i wielki zarazem.
    Slowa babci tkliwe do lez :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łzy mi w oczach stanęły, przypomniała się Babcia, której już nie ma...
    Dużo sił i wytrwałości dla Was. Nie myśl o tym, co będzie. Zapamiętuj to, co tu i teraz. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się.
    Tak bardzo boję się utraty najbliższych.
    Świat wtedy będzie już zupełnie inny...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojjh niestety powiedziałabym że całkiem mu nie wyszła :(
    Przemijanie jest okropne. Czasem tak bardzo chciałoby się zatrzymać czas...czy wrócić do tego co minęło...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi przykro z powodu dziadka...starosc jet trudna,ale ma bliskich na ktorych moze liczyc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Babcia ma racje... Starosc jest bardzo przykra... Przynajmniej Twoj dziadek jest nadal otoczony kochajacymi i troskliwymi bliskimi...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie udała się - to prawda, starość bywa okrutna, potrafi też zmienić ludzi, odwrócić role. Bardzo mi przykro. :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż łza się kręci jak czytam tego posta.Nie miałam takich relacji z dziadkami i bardzo tego żałuję ale to specyfika mojej rodziny ... :/ niestety.Babcia np.do tej pory potrafi skrytykować tak,że płakać się chce.No, i tak bywa...
    Zazdroszcze Ci,że masz takie cudowne wspomnienia.Mnie z kolei bardzo przeraża też własna śmierć.Staram się nawet o tym nie myśleć.Jak za bardzo wczuję się w ten temat to ogarnia mnie przerażenie,że no jak to ja umre,a życie będzie toczyło się dalej a ja gdzieś w piachu.Zostaną tu moje dzieci,dorosłe już ze swoimi rodzinami zapewne ale mimo to jak to jest,że czlowiek żyje a pòźniej to życie się kończy i koniec gra skończona na zawsze.Jezu już nawet teraz się źle z tym czuje :/
    Marta

    OdpowiedzUsuń