Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Krzywdzące słowa.

Sobota nad jeziorem.
Wyrwaliśmy się na weekend.
Pogoda była piękna, cały dzień spędziliśmy na plaży.
Seba pływał przy pomocy samych tylko pływaczków - ma wyraźny dryg. Może chodzenie z nim na basen od kiedy skończył 3 miesiące, dało taki efekt.

Wieczorem grill.
Było nas 8: Znajomi z córką i Babcią i my z Sebkiem i Dziadkiem.
W tej samej okolicy były też znajome Miśka. Kumpele od wędkowania. Przedział wiekowy 40 - 60. Zawsze dziwiła mnie ta "przyjaźń", ale wspólna pasja łączy, więc ok.

Przyszły.
Smażymy mięsko, popijamy napojami mocniejszymi niż oranżada.
I jak to bywa, zaczyna się podział, rozmowy w podgrupach, im później tym coraz bardziej życiowo.
Wyjaśniam właśnie D. która półtora roku temu wróciła po wielu latach życia w Grecji , na czym polega moja praca. Chociaż akurat o pracy najmniejszą ochotę mam myśleć w tym momencie...no ale o czymś trzeba gadać.

Pomiędzy klarowaniem podziału spedytorów, czy też może różnicy między spedytorem a dyspozytorem docierają do mnie strzępki rozmowy, która toczy się pomiędzy Miśkiem a E.
Słyszę , że rozmawiają o nas.
Wiem, że ona jest zazdrosna. Zauważyłam to już wcześniej. Uważa, że to ja zabraniam mu jeździć z nią na ryby. Chociaż nigdy nie powiedziała tego głośno.
Wcześniej jeździli non stop.
Od kiedy ja się pojawiłam, jeszcze z nią nie był.
Mimo tego, do tej pory nie odczuwałam z jej strony jakiejś pretensji.
Kobieta ma ponad 50 lat, swoje doświadczenia, spodziewam się, że rozumie doskonale sytuację.

Rozmowa nabiera pędu, widzę, że Misiek robi się lekko wzburzony. Nie słyszę dokładnie o co chodzi, wiem, że ciągle rozmawiają o tym co pomiędzy nim a mną.
Przesiada się bliżej niej.
Dociera do mnie jeszcze mniej.

Ale nagle jedno zdanie sprawia, że czuję jak robi mi się dziwnie słabo.

Czuję się jak w jakimś filmie - serce i oddech przyspieszają, docierają do mnie tylko strzępki tego, co dzieje się wokół. Czas chyba zwalnia.

"Ty jej nie kochasz"

Gdybym miała stworzyć listę zdań, których nigdy w życiu nie chciałabym usłyszeć, to z pewnością by się na niej znalazło.

Zanim logiczne myślenie neuroprzekaźnikami wysłało do odpowiedniej części mojego mózgu informację, ze to przecież bzdura, że co ona wie, że na jakiej podstawie tak twierdzi... wszystko aż mnie zabolało. Spięłam chyba każdy możliwy mięsień w jakimś obronnym procesie.

Tak - wiem, że brzmi to wszystko literacko. A w dodatku sprawia wrażenie przesady.
Ale ta chwila, zanim sobie uświadomiłam to wszystko, naprawdę była dla mnie okropna.

Nie ma sensu pisać co dalej.
Misiek powiedział swoje, ona dalej przekonywała go do swojego. We mnie rosła wściekłość, której upust dałam dopiero gdy sobie poszła...a raczej została wyprowadzona przez koleżanki,bo już o własnych siłach nie była w stanie iść.

Wiem, że to pieprzenie pijanej zazdrosnej baby. Bez znaczenia.
Ale nie chcę w swoim otoczeniu takich toksycznych ludzi. Nazywających się w dodatku "przyjaciółmi".
Po raz kolejny nie rozumiem zupełnie wyborów Miśka, jeśli chodzi o znajomych.
Któryś już raz pełen zachwytu opowiada mi o kimś, kim przy poznaniu jestem rozczarowana.
Tym razem jednak rozczarowanie to zbyt mało.

Nie znajdę tu przyjaciół. Bynajmniej nie wśród Jego znajomych.
Tęsknię za moją "Rodzinką.ZG". Klimatem jaki mieliśmy, za pewnym poziomem zarówno dyskusji, jak i wygłupów.



Do dzisiaj wraca do mnie ta chwila, kiedy usłyszałam "Ty jej nie kochasz".
Uświadomiłam sobie co by było, gdyby okazało się to prawdą...część mojego Świata by się zawaliła.
Rano na wspomnienie tego, jeszcze było mi smutno.
Nie mogłam spać, o 7 chodziłam sama po plaży.
Woda działa wyciszająco.

Rano rozmawiałam o całej sytuacji z Miśkiem, próbował ją tłumaczyć. Nie mógł zrozumieć dlaczego robię z tego taką aferę.
Musiałam obrazowo przedstawić jak mnie to dotknęło...i to, że ktoś się wtrąca pomiędzy nas i usiłuje zepsuć coś, nad czym wspólnie pracujemy, co budujemy nie bez wysiłku i wyrzeczeń.
W końcu rozpłakałam się ze wszystkich tych emocji i dopiero to do niego dotarło.

Do końca dnia powiedział mi chyba ze 100 razy, że mnie kocha.
Chociaż to nie o to chodziło.
Wiem, że tak jest.
Tego samego dnia,wcześniej, przez kilka minut patrzył na mnie w wyjątkowy sposób. Czytałam w jego oczach deklarację.

Samo jednak brzmienie tamtych słów, było dla mnie straszne.
Nie chcę ich usłyszeć już nigdy więcej w swoim życiu.

I jej też nie chcę już widzieć.
Nie rozumiem po co ktoś tak robi? Jakie ma prawo włazić z buciorami w czyjeś życie i wygadywać takie bzdury, które są krzywdzące.

Dawno już nie spotkałam się z czymś takim...

Podejmując decyzję o całkowitej zmianie swojego życia, byłam świadoma z czym może się to wiązać i że nie będzie łatwo.

Nie jest.

3 komentarze:

  1. Mnie akurat Twoje wzburzenie nie dziwi, ale jak to z panami bywa- Oni potrzebują łez, żeby dotarło, że to nie rozdmuchiwanie sprawy, albo robienie wideł z igły.

    Sama wiesz najlepiej, że każdy ma prawo do swoich znajomych, i to, że się kochacie, planujecie wspólne życie, nie oznacza tego, że On zakocha się z marszu w Twoich znajomych/przyjaciołach, a Ty w Jego. Zresztą, tak jak napisałaś- Ich łączy wspólna pasja, i kto wie, czy poza nią, też tak mają o czym rozmawiać?

    Ja natomiast jestem mocno obruszona i zdegustowana zachowaniem tej kobiety. Szczerze mówiąc- było skandaliczne. Rozumiem- alkohol alkoholem, ale jak napisałaś- od kobiety w Jej wieku oczekuje i wymaga się czegoś więcej. Nastolatce może ciężko zrozumieć, że kiedy człowiek zakłada rodzinę, to hobby/pasja schodzą na dalszy plan i są odskocznią a nie całym życie. Tłumaczyć to 50latce?! Absurd.

    Wiesz Martuś sama, w jakim momencie życia akurat jestem, także złotych rad Ci nie dam, bo porażki w moim małżeństwie raczej nie zachęcają do korzystania z moich doświadczeń :) Ale w teorii zawsze byłam lepsza niż w praktyce, to może napiszę tak: kompromis. Nie wiem jak Misiek odbiera Twoich przyjaciół? Może też w Ich towarzystwie nie czuje się, aż tak dobrze, jakbyś sądziła? Na pewno powinniście coś w tej kwestii ustalić. A z czasem może poznacie zupełnie nowych, już takich naprawdę Waszych wspólnych znajomych?

    Co do tego, że ludzie włażą z buciorami w nasze życie- norma Kochana, norma! Nie wiem, bo też tego fenomenu nie rozumiem, kto Im daje do tego prawo, na jakiej postawie wydaje Im się, że mogą to wszystko bezkarnie robić. Wiem jedno- to jest zjawisko nie do wytępienia.

    Trzymaj się ciepło Kochana, Wy się trzymajcie!
    Głupia, zazdrosna baba. Ot, co!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy ten babsztyl czasem nie podkochuje sie w Twoim Misku???

    A moze nie... Moze to po prostu glupie gadanie zazdrosnej, pijanej baby... Nie powiodlo jej sie zycie osobiste, wiec zal jej d*pe sciska, ze jej przyjaciel smial znalezc szczescie! Jesli nie potrafi sie cieszyc razem z nim jak prawdziwa przyjaciolka powinna, niech spada na drzewo...

    Nie przejmuj sie Marta, wazne ze do Miska dotarlo jak Cie ten jej tekst dotknal... Niestety, ale ze wszystkich stron otaczaja nas ludzie, ktorzy chociaz powinni cieszyc sie naszym szczesciem to nam zazdroszcza i zamiast wspierac - podburzaja przeciw drugiemu... A takich powinno sie omijac z daleka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmmmm - daj mi namiar na tę Przyjaciółkę . Bo wiesz - jak z niej taka "wyrocznia " - to jak tylko kogoś poznam, jadę do niej i niech mi powie czy ten ktoś mnie kocha !
    Martuś ... Masz Miśka , masz Sebcia , masz tyle marzeń do spełnienia przed sobą ! Szkoda Twojej energii na PRZYJACIÓŁKĘ .

    Ludzie byli /są i zawsze będą przepełnieni zazdrością . Wiesz jaka Ona musi być nieszczęśliwa ?
    Nie pozwól , aby się z Tobą dzieliła tym jadem .

    Niezmiennie trzymam kciukasy . I wiesz co ? ON CIĘ KOCHA !!!

    OdpowiedzUsuń