Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 2 stycznia 2014

Świętowanie

Czuję się jak słonica!!!!
Koniec!
Naprawdę koniec chociaż na kilka tygodni: z alkoholem oraz życiem dla jedzenia.
Czas zacząć jeść, żeby żyć, pić herbatkę z pokrzywy i wrócić do wchodzenia po schodach na 8 piętro.
Więcej ambitnych postanowień nie czynię, bo i tak z tymi dwoma będzie ciężko :P
Ale one w sumie postanowiły się same. Po prostu naprawdę czuję się we własnym ciele fatalnie. I nie chodzi o to , co w lustrze widzę, bo tam nigdy szału nie było.
Jest mi ciężko jak nigdy w życiu i po raz pierwszy naprawdę nie mam nawet ochoty na żadne jedzenie.
To znaczy, że jest naprawdę źle :P

Mimo tego, czas świąteczno-urodzinowo-noworoczny oceniam jako całkiem udany. Wyłączając kilka kłótni z mamą, kilka smutków i tęsknot oraz kilka rozczarowań.
Ogólnie jednak pozytywnie.
Spędzaliśmy czas z towarzystwem, które lubimy.
Były rozmowy poważne i mniej poważne.
Były rozgrywki w "Kolejkę" (dostałam w prezencie urodzinowym - polecam!) i czas na jakąś formę odpoczynku....chociaż nie powiem, żebym się czuła wielce wypoczęta ;)

Sebastian wreszcie nauczył się nazywać samego siebie.
To skomplikowane imię, jakie mu wybrałam, zdrobnił sobie do "Beci", co momentalnie się przyjęło i weszło w użycie.
Oprócz tego, tak jak pisałam wcześniej, przykleił się do mnie do tego stopnia, że gdy wyjeżdżałam z W-cha w niedzielę, zostawiając go tam, miałam obawy, czy nie będę musiała po niego zawrócić.
Na szczęście zniósł to dzielniej, niż się spodziewaliśmy wszyscy.
Rodzice wprowadzili mu unormowany tryb dnia, dbają o to , aby załatwiał się na nocnik (albo na toalecie, na którą zakupili mu specjalną nakładkę) i nawet widać postępy w tej materii.
Oprócz tego napatrzył się na wiecznie znerwicowaną moją mamuśkę, która co najmniej kilka razy dziennie wydziera się na mojego biednego ojca... no i dziecię zaczęło mi pyskować! :P Ma szczęście, że po swojemu, bo nic nie rozumiem, co takiego ma mi do wykrzyczenia :P
Sylwestra spędził z Dziadkami i ciotkami. Przespał północ, za to o 1:30 pojawił się niespodziewanie w drzwiach salonu, wykrzykując radośnie "Cieeeeść!". Udało się go jednak przekonać, że musi pospać trochę dłużej.
Jutro po niego jadę i bardzo mnie to cieszy, bo już stęskniona ze mnie Mama :) Chociaż wyjeżdżałam z ulgą, że chwilę od siebie odpoczniemy  :P Ale ta chwila już za długa się robi :)
A wiele się działo od wyjazdu mojego.

Spontanicznie odbyła się mała parapetówka u A. i T. Mają piękne, nowe, wielkie mieszkanie, które będzie prześlicznie urządzone i aż nie da się im nie zazdrościć.
W pracy dostałam różowy bukiet różnych, pachnących kwiatów z takimi życzeniami od Szefa, że aż nie zacytuję :P
Urodzinowy wieczór spędzałam już z M.i A. oraz Mamy M., z którą w Sylwestra przeszłyśmy na "Ty".
Zabrali mnie na przepyszną urodzinową kolację do Szczecina do knajpki z tradycyjnym ukraińskim jedzeniem. Bajka!
I tort był - ten, którego zdjęcie wczoraj wrzuciłam. Dmuchając świeczki nie mogłam się zdecydować na życzenie...i w końcu pomyślałam chyba o co najmiej 3 :P Ale w końcu to 30 urodziny, to mogłyby się wszystkie spełnić.
W domu czekała na mnie wielka torba prezentów - wszystko, co chciałam dostać: nowa płyta 30 seconds to mars i zestaw do Sushi oraz kilka pamiątkowych drobiazgów.
Wieczór przedłużył się, jak zawsze do po 3....a kolejny dzień, to Sylwester.
Do południa gadu-gadu w piżamach. Oczywiście w akompaniamencie, wygrzebanej z barku wujkowej naleweczki.
A potem jak zawsze- ogarnianie imprezy na biegu. No istna powtórka z czasów studenckich.
I nawet jak to było właśnie w tamtych czasach - będąc na zakupach spontanicznie zaopatrzyłyśmy się w piwko, które obaliłyśmy na ławce na boisku przy szkole, pod karcącym wzrokiem pana ochroniarza :P Na szczęście chyba tak go zaskoczył nasz wiek, że uznał, że to po prostu wybryk podstarzałych koleżanek, więc poprosił abyśmy tylko wyrzuciły butelki do kosza :P
Powiedziałam M. , że im jestem "wiekowo posunięta", tym większą mam chęć robienia głupot jakichś :P
To chyba działa mechanizm wyparcia :)

W związku z faktem, iż co chwilę coś popijałyśmy, przed północą musiałam walczyć sama ze sobą, żeby nie przespać najważniejszego.
Sylwester był spokojny, ale całkiem wesoły. Do naszej 4 dołączyła P. oraz przyjaciel mamy M., a wiadomo - im więcej ludzi, tym weselej.
Nawet zatańczyliśmy trochę po dwunastej. I graliśmy w "Zgadnij kim jesteś".  Oprócz porannej naleweczki, popołudniowego piwka oraz obowiązkowego szampana...a nawet dwóch, wlaliśmy w siebie też wódkę oraz drinki z whisky. Zerwało dachóweczki - nie ma co :P
Po imprezie do 3:30 leżałyśmy we dwie na łóżku i wykładałam M. zalety płynące z macierzyństwa...skrzętnie skrywając wszelkie niedogodności z tym związane :P Wiem - jest moją Przyjaciółką i nie powinnam jej oszukiwać, ale ona sama siebie próbuje do tego przekonać, więc kierowałam się chęcią pomocy w podjęciu decyzji ;]

Nowy Rok niestety był już dniem rozstania. M.i A. wracali do Szwajcarii, ja do ZG. Ja i M. oczywiście czułyśmy się fatalnie - nie dość, że kac męczył, to jeszcze smutki, że znowu przez kilka miesięcy się nie zobaczymy. Tak więc noworoczny poranek okraszony został potokiem łez...moich, M. i mamy M. też.
Mama M. zaopatrzyła nas wszystkich w zapas jedzenia (ehhhh) na jakieś dwa tygodnie :)
Po dotarciu do ZG, co kosztowało mnie niemało wysiłku :P Spędziłam jeszcze popołudnie z Sąsiadami, i wieczór z rodzinką J. I tu i tu otrzymałam urodzinowe prezenty i życzenia.
I w ten sposób, chyba zakończyłam te moje Urodziny, które tak naprawdę trwały od 28go :P Tak to jeszcze nie było.
Były to jedne z najmilszych Urodzin, jakie dane mi było przeżyć :) Tylu życzeń i prezentów chyba nigdy nie dostałam, nawet na 18 :P
WSZYSTKIM jestem wdzięczna...bo okazało się, że ten fakt, który mnie napawał lekkim przerażeniem, okazał się ostatecznie całkiem przyjemny.
Jest dobrze!
A będzie jeszcze lepiej!!!
Buziaczki!

5 komentarzy:

  1. Kochana Wszystkiego najlepszego na urodzinki! Nie było mnie tu u Ciebie dawno, zaraz nadrobię zaległości! Sama też nie mogę się ogarnąć, święta rozleniwiają strasznie i ciężko wrócić do rzeczywistości. Też mam dość jedzenie i .... wina! Wino w święta, wino w urodziny, wino na sylwester, postanowiłam że koniec z winem do kolejnych świąt co najmniej! :) No i wczoraj jadłam caly dzień, że aż mi rano niedobrze było, postanowiłam, że nic nie jem dziś, a właśnie wtranżoliłam z 10 pierników, a wymówką było to, że się ułamały :D Nie ma letko :) Buziakuję mocno! I wszystkiego najlepszego jeszcze na 2014 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego z okazji urodzinek!! :) mnie to czeka (30) za pol roku ;)
    Milo czytac ze super sie bawisz, fajnie ze Sebastian u dziadkow. Wroci do domku z nowa energia ;) Ja rowniez lubie Marsow, a nawet ostatnio zakupilismy z mezem bilety na koncert w Rybniku z czego sie strasznie ciesze! i doczekac nie moge ;)
    Pozdrawiam cieplutko i wszystkiego dobrego na 2014rok!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystkiego naj na urodziny i spelnienia najskrytszych marzen! ale pobalowalas,super,ze masz przyjaciol,rodzine,na ktora mozesz liczyc,to wielka wartosc!! a co do wagi,to chyba kazda kobieta chcialaby wazyc mniej,zycze powodzenia w dietowych pkanach,ja tez sie biore za siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę-jak fajnie! Można napisać o 30-tce z energią, pozytywnie, bez tych wszystkich smutów i dołowania się. Martuś-będzie dobrze-na pewno!

    OdpowiedzUsuń