Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 17 stycznia 2014

O tym jak Matka sprzęt kupowała...

Matka sprawiła sobie prezent.
Jak na możliwości domowego budżetu, prezent dość kosztowny.
Z pewnością znalazłoby się wiele bardziej potrzebnych rzeczy, niż on.
Więc radosne podekscytowanie towarzyszące matce przez dzień cały, przed udaniem się do sklepu, zamieniło się w gryzący wyrzut sumienia.
Bo okazało się, że do zakupu potrzebna torba jeszcze.
A przy małym fanie elektroniki, jakim niezaprzeczalnie jest Sebastian (obawiam się, że jest wręcz uzależniony i naprawdę nie wiem co znowu zrobiłam źle), dobrze by było wykupić dodatkową gwarancję z ubezpieczeniem.
Wszystko to razem, opiewało już na taką sumkę, którą z wielkim bólem serca należałoby jednorazowo wyłożyć, więc się matka zdecydowała na raty.
Pierwszy i ostatni raz.
Na sam koniec, tzn już przy podpisywaniu umowy kredytowej, okazało się, że raty, to może i owszem są 0%, ale zabezpieczenie kredytu, jest obowiązkowe i kosztuje.
Na każdym kroku nabijanie klienta w butelkę!
Pani od rat oczywiście pominęła ten drobny szczegół, kiedy Matka o warunki wypytywała.
Na temat Pani, osobny akapit.
W każdym bądź razie, Matka nauczkę ma.
Skoro kasa na koncie oszczędnościowym była na ten cel, to należało z nią przyjść do sklepu i tyle.
Ostatecznie i tak spłacić trzeba będzie wcześniej, bo inaczej się nie kalkuluje zupełnie ten interes.

I tak to własnie z radosnego zakupu zrobił się wyrzut sumienia.
Wyrzut nieco się przytłumił, kiedy wreszcie matka w domu zasiadła i cacuszko swoje wyjęła z pudełka.
Prezent ten, uznajmy że urodzinowy spóźniony, ode mnie dla siebie, to nowy aparat fotograficzny.
Nic specjalnego właściwie. Żadna lustrzanka. Taki sobie cyfrowy kompaktowy, może z nieco wyższej półki.
Miał być urodzinowy wyjazd, ale nie wypalił.
Miał być nowy tatuaż, ale ostatnimi czasy pałam niechęcią do ciała własnego, więc ochota na tatuaże przeszła.
Postanowiłam więc, że nowy aparat, to jest to, co sprawi mi przyjemność.
I póki Mini jest mały i ładny, to chcę robić mu zdjęcia.
Uwielbiam wieczorem sobie usiąść i przeglądać pliki, albo albumy. I wielką radość mi sprawia, kiedy okazuje się, że fotkę udało się zrobić naprawdę ładnie.
Tak więc teraz trochę treningu i myślę, że już wkrótce będę mogła powrzucać tutaj coś przyjemnego dla oka :)

Wracając jednak do samych zakupów...
Wiem, że obciach być w sklepie "klientem-turystą", ale postanawiam , że własnie takim klientem będę od dziś!
Od dawna robię większość zakupów przez internet, jednak w pracy tak mnie jakoś nastawili, że sprzęt,to w sklepie lepiej, bo wytłumaczą, pokażą, bo gwarancja i raty, bo odsyłać nie trzeba w razie problemów...
Udałam się więc do sieci z Euro w nazwie.
Jakieś 10 minut trwało, zanim ktoś zauważył, że stoję przed tym jednym aparatem i oglądam. Aparaty do prądu podłączone nie są, więc ile czasu można się przyglądać obudowie??
Ale ok...czasem oglądam i nie chcę kupić, a wtedy się stresuję, kiedy w minutę pojawia się przy mnie sprzedawca i muszę mu wytłumaczyć, że na razie tylko się orientuję.
Pan chyba w aparatach niewiele mocniej zorientowany niż ja. Na szczęście wybór swój skonsultowałam i omówiłam szeroko na FB, więc wiedziałam co chcę i dlaczego.
Pan zaproponował torbę. Ok, musi być, o sprzęt trzeba dbać. Torba 99zł...o nie, mój drogi...za 99zł, to ja dla siebie torebek nie kupuję nawet.
Pan znalazł jeszcze za 79.
Ostatecznie sama sobie znalazłam za 50...

Następnie musiałam udać się do Pani od rat.
Pani młodsza ode mnie.
Pytania spod nosa zadaje... muszę się wysilić żeby zrozumieć.
Ale Sebastianowi daje kartkę i pisaki, żeby się zajął... on jednak za chwilę dostrzegł laptopy na ekspozycji i to zajęło go do tego stopnia, że w ogóle ze sklepu nie chciał wyjść.
Tak jak wspominałam, Pani "zapomniała" uprzedzić mnie o zabezpieczeniu kredytu.
Na większość moich pytań odpowiadała jednym zdaniem: "tutaj daję Pani wszystko,to sobie Pani doczyta".
Doczytałam w domu, i owszem....i zadowolona nie jestem do końca!
Ale to wszystko to nic.
Bo najbardziej rażące w tym wszystkim, były Pani komentarze.
Pani komentowała pod nosem i Pana , który mnie obsługiwał: "Jezu! Jaki on jest zakręcony"; "Dobra, idź mi stąd!", jak i pozostałych klientów: "No przecież widzą, że rozmawiam z klientką o ratach"; "Skoro się spieszysz, to po co przychodzisz do sklepu?" (??!!); "Boże! Co za upierdliwa baba!...eee nie mówię o Pani, oczywiście".
"No fajnie, teraz o mnie nie mówisz, ale równie dobrze, ja mogłam stać tam i chcieć za swój sprzęt zapłacić szybko gotówką"
To sobie oczywiście pomyślałam, bo już w tym całym zamieszaniu nie miałam siły w dyskusję się wdawać. Zawsze się waleczna robię, jak już mi emocje opadną i na chłodno przemyślę sytuację...
Tak na marginesie , to chyba coś tu jest nie tak, że klienci płacący gotówką muszą czekać cierpliwie i się nie odzywać i o nic nie pytać, bo dwoje kasjerów zajmuje się klientami ratalnymi....
Ze sklepu wyszłam z ulgą, że to już koniec...i z bardzo nieprzyjemnymi wrażeniami.

Czytałam ostatnio w Newsweeku artykuł poruszający kwestię "showroomingu" - czyli chodzenia do sklepu w celu pooglądania.
Niech się właściciele sieci zżymają na to, ale jeśli zapewniają kupującemu obsługę na takim poziomie, to nie ma czemu się dziwić.
Przez internet taniej i przyjemniej.
I naprawdę, wiem dobrze jak to jest pracować w bezpośredniej obsłudze...ludzie faktycznie bywają upierdliwi niejednokrotnie...Znam te myśli, że tak gówniane pieniądze nie są warte silenia się na bycie uprzejmym i znoszenia czyichś fochów.
Ale takie komentowanie wszystkich do klienta, to już naprawdę jest chamstwo.

I w ten własnie sposób, radość moja została przyćmiona kiepskimi odczuciami wspomaganymi dodatkowo wyrzutami sumienia, że taka rozrzutna jestem.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że udane zdjęcia i frajda z ich robienia, wszystko zrekompensują i okażą się warte tych przeżyć oraz wydanej egoistycznie, na przyjemność własną, kasy ;)

12 komentarzy:

  1. Niejednokrotnie kupowalismy na raty i zawsze mogliśmy zrezygnowac z ubezpieczen. A ta pani od rat to jakaś pomyłka, ostoją spokoju tez nie jestem ale żeby z takimi tekstami to klienta? Szok.
    Udanych fotek zatem życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się fantastycznie zdjęcia robi zatem! Ja też nie lubię się prosić u tych sprzedawców wszystkich co wyglądają i się zachowują jakby tam za karę byli, ciekawa jestem jakby to było gdyby wszyscy się tak w pracy zachowywali....grrr....pamiętaj, że na wyjątkowe urodziny trzeba mieć wyjątkowe prezenty, a ten jest i na lata i dla Ciebie i dla Młodego! Także winszuję zakupu i czekam na foty :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie taka egoistyczna ta przyjemność, bo jestem przekonana że głównym modelem będzie jednak syn, a z tego i on w przyszłości skorzysta ;) Będzie pamiątka na całe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie tam wyrzuty sumienia, jak sie ma kogo fotografowac, to trzeba miec dobry sprzet, o! Przynajmniej tak sobie sami tlumaczylismy wydajac na aparat sumke, ktorej w najsmielszych marzeniach nie przypuszczalam, ze wydam kiedys na aparacik! ;) I tez nie byla to zadna lustrzanka, chociaz M. juz slinka na nia ciekla. Ale stwierdzilam, ze JA tego kloca nie bede nosic i ustawiac. Juz nasz aparat wazy wiecej niz powinien i ciezko brac go na wycieczki w plener... :)
    A Pani to jakas pomylka. Takie zachowanie daje do myslenia. Tutaj jakby probowala byc zabawna i "sympatyczna", ale nastepnym razem to Ty mozesz byc tym "przeszkadzajacym" klientem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Majus, mam to samo... moze takich wstertnych pani obslugujacych za czesto nie spotkasz chyba ze w rzadowych posadach bo tam wlasnie same lenie pracuja... ironia??... w kazdym razie ja to mam zawsze wyrzuty sumienia jak cokolwiek kupuje dla siebie!! Masakra, jak sobie zrobilam sama present urodzinowy to tez tydzien myslalam ze moze powinnam zwrocic.... guilt trips sa bleh I niepotrzbene bo pracujemy ciezko I cos sie nam od zycia nalezy.... :)/kama

    OdpowiedzUsuń
  6. A za mną właśnie zaczyna chodzić jakaś lustrzanka w końcu... Argument Marcina na "nie" poza kasą?! A kto to będzie nosił. Fuck!!!!!!!!!!!
    Nie martw się, ja też zawsze wiem, co bym powiedziała i co powinnam powiedzieć, grubo po fakcie, jak dobrze ochłonę :) Chociaż uważam, że naprawdę niektórym to się należy, żeby od razu wyrypać wszystko jak leci.
    Pochwal się jaki kupiłaś ten aparacik no i koniecznie zlej nas zdjęciami Przystojniaczka naszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin "podkradl" mi argument. ;)

      Usuń
    2. No Martuś! Ale Ty lada moment będziesz filigranową kobietką, a On?!

      Usuń
  7. Jako, nazwijmy to, fotograf :-) Ci podpowiem, żebyś drukowała czasami te najlepsze zdjęcia. Na drukarkę nie będę Cię namawiać, bo droga, tusz drogi i trzeba monitor i drukarkę zgrać, ale do dobrego punktu foto warto czasami oddać zdjęcia do wydruku.
    Dobrze, żeby to był taki punkt, żebyś mogła zobaczyć, jak wyglądają Twoje zdjęcia na ich ekranach i powiedzieć panu z labu, że np. chcesz mniej czerwone, bardziej jasne, zieleń bardziej nasyconą itp.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja przyjaciółka pracuje w takich kredytach i powiedziała, że jak chcą wcisnąć ubezpieczenie kredytu to trzeba wołać kierownika lub prosić, aby pokazali w umowie obowiązek. No bo kurdę nie jest obowiązkowe. Mnie tak nabili przy aparacie, bo jeszcze o tym nie wiedziałam. Powiedzieli ze 3 razy, że obowiązkowe i nie drążyłam tematu. :-( Oni mają zato ubezpieczenie kredytu jakiś procent do pensji. Co do obsługi, ja też pracuję z ludźmi i tak się nie zachowuję i potrafię być życzliwa,choć moim "klientom" wycieram tyłki (nie jest to przenośnia, hehe). Dlatego wkurza mnie to, gdy Pani np. w pasmanterii robi mi łaskę, choć proszę ją jedynie o pokazanie grubości włóczki. Ciesz się aparatem, olej nieprzyjemne doświadczenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. No Martuś to teraz czekamy na zdjęcia !
    Mam nadzieję , że sama obsługa aparatu zrekompensuje Ci chwile spędzone w sklepie .
    Bo jeśli chodzi o sama obsługę - myślę, że to kwestia kultury osobistej danego człowieka . A raczej braku kultury .

    OdpowiedzUsuń