Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 3 stycznia 2014

Co to był za rok?

Zawsze robiłam podsumowania.
W tym roku trochę się bałam.
Bo to nie tylko zwykły sobie Koniec Roku.
To jeszcze koniec jakiegoś etapu w moim życiu.
Etapu trzydziestoletniego.

Nie, nie obawiajcie się - nie będę podsumowywać minionych 30 lat :) Zwłaszcza, że nadmiarem sukcesów pochwalić się nie mogę.
Dziełem mojego życia...choć przypadkowym poniekąd, jest oczywiście Sebastian. Moja duma, mój sens, moje szczęście. Jest najważniejszy i jego pojawienie się przysłoniło resztę Świata.

Oprócz tego mam też: kochającą Rodzinę, zdrowie, wspaniałych przyjaciół, tytuł naukowy ze szkoły wyższej, o której niektórzy nadal nigdy nie słyszeli, prawo jazdy, niewychowanego psa, mieszkanie dzięki rodzicom i dziadkom.
I właściwie to chyba wszystko.
Niby niewiele, a jednak tak dużo! Wiem, że nie brakuje ludzi, którzy marzą o 1/4 z tych rzeczy.

Doceniam.
Każdego dnia doceniam i dziękuję.
Czasem zapominam, czasem jestem zbyt smutna, aby się tym cieszyć, ale tak naprawę w głębi duszy rozpiera mnie szczęście, ponieważ w ciągu tych 30 lat, własnie to wszystko otrzymałam w darze od Życia, Losu oraz ludzi, których kocham.


Miniony Rok, w mojej wewnętrznej ocenie uznałam za:
po pierwsze ekspresowy
po drugie niespecjalnie atrakcyjny.
W sensie takim, że nie zapewnił żadnych wybitnych emocji i wzruszeń. Może to i lepiej - wolę tak, niż żeby były to przykre emocje i wzruszenia niewynikające z nadmiaru Szczęścia.

Był to rok pełnej organizacji. Wypracowałam kilka rodzajów trybów dnia, które stosuję, w zależności od sytuacji, jaka akurat panuje w naszym domu. To chyba one sprawiają, że dzień za dniem płynie, a potem tydzień za tygodniem i miesiąc za miesiącem.
Ten skrupulatnie opracowany schemat, przerywany był kilkoma wyjazdami, które warto pamiętać.
Spędziłam więc weekend spa z Przyjaciółką w marcu.
Udane i wyjątkowo pogodne wczasy nad morzem w Pogorzelicy z Mamą i Sebciem.
W sierpniu kilka cudnych dni u A. nad jeziorem.
We wrześniu wycieczka firmowa do Dźwirzyna.
W listopadzie - wyjazdowa babska 30-tka koleżanki ze studiów.
Najważniejszy wyjazd roku - to listopadowy lot do Siostry. Próba sił, z której wyszliśmy jako zwycięzcy. Dowód na to, że damy sobie z Sebciem zawsze radę!
Przy okazji spędziliśmy weekend z A. w Poznaniu.
No i na sam koniec - Urodziny i Sylwester w Gryfinie u M.

W 2013 roku moje Koleżanki rodziły zdrowe dzieciaczki - przywitaliśmy z radością na świecie: Addison, Radzia, Malwinkę i Kalinkę.

Pożegnaliśmy jedynie naszą króliczkę - Zuzię. I przyznam szczerze, że jednak trochę brak mi "klatkowego" zwierzaczka. Zawsze jakiś w naszym domu mieszkał.

Towarzysko było dość spokojnie. Tylko jedna dzika impreza, z której wróciłam w fatalnym stanie. Poza tym raczej spokojne posiadówki.
Tylko jedno wesele - Brata mego - Miśka.
I jedne Chrzciny.
Jedna 40tka
I jedna 30tka - moja...która nie wypaliła. No ale w zamian spędziłam ją z M.i A. i to mnie cieszy, zwłaszcza, że udało nam się w tym roku spotkać dwa razy i wreszcie poznali Sebcia, który miał w tym momencie już prawie 2 latka.
Po kilkunastu latach udało nam się spotkać z A. i także dwa razy!
Zakumplowałam się z sąsiadami.
Odnowiłam też kontakty z koleżankami ze studiów, co bardzo mnie cieszy.

Sprawy sercowe....
no jakby nie patrzeć, były przynajmniej jakieś zarodki.
Klapa z Włochem.
Totalna klapa z W.
"Nawrót depresji gangstera", czyli powrót mojego bzika na punkcie P. Na szczęście bzik został w porę uśpiony, mam nadzieję, że na dłużej.
No i wisienką na torcie był romansik z T.
Przyjemny, lecz niestety krótkotrwały.

Definitywnie porzuciłam wszelkie złudzenia i nadzieje, związane z J. Złożyłam pozew do sądu. Termin rozprawy został wyznaczony na marzec 2014.
Z tym wiąże się jedno z życzeń Noworocznych, jakie sama sobie złożyłam - oby ta sprawa zdążyła zakończyć się w 2014 roku, pomyślnym dla mnie i Sebcia wyrokiem. Oraz bez, idących za tym wszystkim, przykrych konsekwencji.

Rok zakończyłam zmianą kodu.
Szczycę się swoją trójka z przodu ;]
Strasznie to przeżywałam, do momentu, w którym "Brat" określił mnie jako "Gorącą Trzydziestkę".
Od tej pory zaczęłam myśleć o sobie własnie w ten sposób i bardzo dobrze się z tym czuję :D


Ahhhh no i oczywiście zapomniałam o czymś istotnym.
W styczniu 2013 zaczęłam pisać tego bloga :)
I pokochałam to! Po raz pierwszy tworzę bloga, z którego jestem naprawdę zadowolona. Ze zdziwieniem przyglądam się statystykom, z radością czytam wspaniałe komentarze. I jestem dumna z siebie - bo wygląda na to, że się w blogowaniu realizuję :)
Nawiązałam tu kilka interesujących znajomości, które - mam nadzieję - uda się przenieść wkrótce do "reala".

Wszystko to, nie działoby się, gdyby nie mój Kochany dwulatek. Który bardzo się zmienił przez miniony rok - wydoroślał, usamodzielnił się, aktywnie komunikuje się ze wszystkimi.
W obecnym roku czekają go dwie ważne sprawy - obowiązkowe pożegnanie z pampersami oraz debiut w przedszkolu.

Co mnie czeka? Poza procesem sądowym?
Tego nie wiem.
Więcej postanowień - poza tymi dotyczącymi własnego samopoczucia, nie podejmuję.
"Niech się dzieje wola Nieba..."

Witaj Nowy Roku!
Bądź dla nas łaskawy, proszę :)

11 komentarzy:

  1. Ty wiesz , że Twój post stał się lekarstwem na moją chandrę ? Czytam go już trzeci raz i sobie myślę - Jezu jaka ta Marta jest mądra ! Wyciągnęłaś tyle pozytywów ze swojego życia , pokazujesz, że można się cieszyć i doceniać z tego co mamy . A ja w ostatnim czasie zapomniałam, że życie jest piękne i że każdy w swoim znajdzie coś optymistycznego .
    Jesteś Wielka wiesz !
    I ciesze się ogromnie, że na Ciebie "trafiłam "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejkuuu jak miło mi to czytać! Nawet się nie spodziewałam,że komuś może pomóc mój podsumowujący post ;)
      Nie przejmuj się, że czasem zapominasz, się cieszyć....każdy tak ma, ja też przecież nie zawsze tak tryskam optymizmem, jak tutaj...Dobrze mieć wtedy właśnie kogoś, kto nam o tym przypomni :)

      Usuń
    2. Kurczę Martuś, kajać się będę, ale... spodziewałam się jakiegoś większego narzekania, utyskiwania... I nie dlatego, że TY jesteś taka pesymistyczna, ale dlatego, że mi tak zajebiście daleko do optymistki. I u mnie zazwyczaj szklanka nie jest do połowy pełna...
      Dlatego biję się w pierś, i powtarzam za Anetą- mądra jesteś niesłychanie... Mądra życiowa. Bo trzeba właśnie widzieć te wszystkie pozytywy. Najpierw wydają się małe... Ale kiedy przyjrzymy się im dokładniej wychodzi na to, że mamy dużo. Więcej niż inni...
      I wiesz co? Poza tym, że chciałabym wreszcie trwale schudnąć, to chciałabym równie trwale zmienić sposób myślenia. Widzieć to dobro, które mnie otacza.
      Życzę Wam cudownego roku!

      Usuń
    3. To ja Tobie też polecam przeczytać, albo obejrzeć "Sekret". I dziękuję za te wszystkie miłe słowa.
      Swoją drogą nic z tego nie rozumiem...taka mądra, z pięknością może szału nie ma , ale tragedii tez chyba nie....i ciągle wolna? No jak to jest, że tylko baby i żonaci faceci mnie doceniają?:P

      Usuń
  2. Podsumowanie pełna profeska :) Niby ekspresowy, ale dużo się działo! Cieszę się, że postanowiłaś pisać bo czytać Ciebie uwielbiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A ja uwielbiam takie komentarze czytać przemiłe :)))))

      Usuń
  3. No i pięknie!Bardzo gratuluję pierwszego roku:-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za ten proces sądowy, ciągle czekam na nowe wieści od Ciebie. Jesteś niesamowicie waleczną kobietą - podziwiam to w Tobie.
    No i cieszę się, że piszesz tego bloga i mogę Ciebie czytać jak dobrą powieść.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i rok niespecjalnie atrakcyjny ale z opisu wygląda na całkiem niezły :-)

    OdpowiedzUsuń