Ostatni tydzień!
W przyszły poniedziałek, wtorek i piątek wezmę urlop i będziemy mieli tydzień wolnego u Dziadków.
Co oznacza, że kiedy już ulepimy z mamą wszystkie uszka, pierogi, nasmażymy krokietów, zrobimy rybę po grecku, bigos, barszcz na zakwasie, śledzie i sałatki, kiedy już posprzątamy, przyozdobimy świątecznie mieszkanie, będziemy mogły nalać sobie winka i zasiąść w fotelach i pogadać na spokojnie. A Sebastian będzie w tym czasie korzystał z czasu z Dziadkiem :)
My z Sebciem jesteśmy już gotowi na Święta ;)
Prezenty pozamawiane, są w drodze do nas.
Wczoraj wyjęliśmy naszą małą choinkę,lampki,wszystkie świąteczne ozdoby i przystroiliśmy pokój. Seba, z racji swojego niesłabnącego zainteresowania elektroniką i elektrycznością, najbardziej zaangażowany był w światełka...co ostatecznie doprowadziło do tego, że z 3 kompletów, zostało nam półtora - jeden,jakimś
sposobem, udało mu się zepsuć tylko do połowy ;).
Efekt końcowy zadowalający... Sebo po kąpieli, ubrany w zbyt długą piżamkę, pobiegł jeszcze szybciutko do pokoju, stanął na przeciwko naszej dekoracji i przez moment podziwiał w skupieniu... po czym spokojnie udał się na spoczynek :)
Przez cały weekend był takim słodziakiem!
Aż strach chwalić, żeby nie zapeszyć!
Ale naprawdę było super.
Tak super, że aż było mi żal wczoraj wieczorem układać go do snu :) Dałam mu w ciągu tych dwóch dni, chyba z milion całusów i miliard razy powiedziałam, że go kocham najbardziej na całym Świecie :)
W sobotę pomagał przy sprzątaniu, wykazując się niebywałą cierpliwością. Bo ja oczywiście, jak już zaczęłam, to długo końca widać nie było :/
Nie obyło się też bez drobnych "atrakcji":
Przygotowałam wiadro i mopa do mycia podłóg, ale wcześniej chciałam jeszcze odkurzyć. Wzięłam się więc za to zadanie, a Seba zaczął się bawić w mycie podłogi suchym mopem.
Jak się potem okazało, nie było to dla niego wystarczająco satysfakcjonujące.
Ja odkurzałam kuchnię, przedpokój...w dużym pokoju zeszła mi chwila. Seba gdzieś się kręcił w okolicy.
Przenosząc się z dużego pokoju, do małego, poczułam, że jakoś dziwnie parno się zrobiło w mieszkaniu.
Od razu serce do gardła, że coś się stało.
Seba przy mnie...cały.
Z łazienki dochodzi syk wody.
Otwieram drzwi, a tam widok następujący:
Kłęby pary, zza których widać w wannie położone na boku wiadro, obok mop oraz prysznic, z którego leje się po ścianach wrzątek.
Miniu najwyraźniej postanowił napuścić sobie wody do mycia podłogi.
Całe szczęście, że słuchawka leżała w taki sposób, że po ścianach i lustrze się lało, a nie na środek łazienki... :)
Jedyna "strata", to moje lekko rozrzedzone kosmetyki....no ale mam nauczkę, żeby wszystkie zamykać po użyciu :P
Sobota, generalnie wyglądała mniej-więcej jak w poprzednim poście. Czyli przez cały dzień, nie znalazłam czasu, żeby usiąść na tyłku i kawy się napić w spokoju. Ale poniekąd celowo robiłam wszystko tego dnia, żeby niedziela już była bez obowiązków.
Sobotni wieczór spędziliśmy u Rodzinki D. na domówce. Wyjątkowo udanej! Chyba najlepsza, od kiedy Chłopaki są na świecie. Wszyscy przyszykowali coś pysznego do jedzenia, humory dopisywały i nawet tańce z dzieciakami były! Chyba towarzystwo nam zaczyna odżywać...ku mojej nieopisanej radości! Może nawet dojdziemy do tego, że będzie można zorganizować takie spotkanie w miarę spontanicznie, a nie z trzytygodniowym planowaniem ? ;)
A niedziela - zgodnie z planem- to był dzień mamy i synka :)
Leniwie wstaliśmy o 9 (tylko dlatego, że z imprezy wróciliśmy po północy).
Do południa, oprócz wyjścia z psem, nie robiliśmy nic poza zabawą. Czytaliśmy razem książki, rysowaliśmy...odpowiedziałam na trzy tysiące pytań "co to?" :) Po czym dziecko moje zgłosiło ochotę na oglądanie bajek :-o.
A On prawie nigdy nie ogląda bajek! Jedyne co go interesuje do oglądania, to wideoklipy i filmy z budowy, na których widać koparki, spychacze i dźwigi. I to też niezbyt długo.
Nasz dostawca telewizji, jak na złość uposażył nas w masę zbędnych kanałów sportowych, i tylko 3 beznadziejne kanały dla dzieci, na których lecą prawie same obrzydliwe bajki, albo infantylne seriale.
No ale skoro Dziecię samo zgłosiło chęć oglądania bajki, to Matka postanowiła zainwestować 8 zł w wykupienie dodatkowego pakietu. Zwłaszcza, że Syncio taki grzeczny cały weekend.
Pakiet aktywował się za pół godziny.... i to było właśnie to pół godziny, kiedy Seba totalnie stracił ochotę i zainteresowanie telewizją, na rzecz jakichś swoich ważniejszych spraw :)
No trudno, pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze się ta ośmiozłotowa inwestycja opłaci :P
Po południu mieliśmy zajęcia kuchenne - Mini "gotował" dla mamy obiad z płatków owsianych...który na bieżąco zjadał pies.
A mama gotowała dla Minia makaron z rukolą i łososiem, który został spałaszowany z takim smakiem, że aż miło było popatrzeć... zwłaszcza pies patrzył marzycielskim wzrokiem.
I nawet z popołudniowym spacerem udało nam się trafić idealnie, zanim zepsuła się pogoda.
Lubię taką niedzielę w harmonii :)
Przez cały weekend zaliczyliśmy może ze dwie akcje z serii buntu dwulatka. Ale poza tym, kompletna zgoda.
Strasznie zadowolona jestem z tego mojego Urwiska.
Ładnie się zachowywał i naprawdę bardzo mi było żal wczoraj wieczorem, że to już koniec i przed nami od nowa kierat.
Chętnie bym z nim spędziła jeszcze trochę takiego fajnego czasu :)
Teraz ten nasz czas, robi się już naprawdę "Nasz", bo Sebastian wie i potrafi pokazać, lub powiedzieć na co ma ochotę, a co go denerwuje. Dzięki temu, sam stał się bardziej cierpliwy. Samodzielnie potrafi robić coraz więcej, co pozwala mu w różnych sytuacjach, wynajdować czynności atrakcyjne dla siebie, a niekoniecznie związane ze zniszczeniami, jak to bywało jeszcze do niedawna. Wreszcie potrafi zaangażować się w konstruktywne zajęcia i zainteresować pomysłami, które mu podsuwam. Dzięki temu dla nas obojga wszystko jest dużo łatwiejsze i przyjemniejsze.
Uwielbiam to ! <3