Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 5 grudnia 2013

Tematyczny mixtape

Zaczynam pisać, ale po głowie plączą mi się jedynie myśli pt. "jak ten czas zapier****".
Jutro Mikołajki, o których nawet pomyśleć dobrze nie zdążyłam. Teraz myślę... i kurczę, moje dziecię naprawdę nie potrzebuje już nawet pół zabawki więcej... Chciałam podarować mu zmywalne pisaki, bo widzę, ze powoli zaczyna interesować się bazgraniem po kartkach. Ale zagapiłam się i już nie dotrą z Allegro. No i co z tym fantem zrobić?...chciałabym już uczyć go historii o Mikołaju i wprowadzać tradycję, ale wygląda na to, że nie zdążyłam.
Cóż...może na biegu coś się wykombinuje.

Nasza podróż do Anglii, powoli pozostaje w sferze wspomnień, systematycznie pokrywana warstwą codziennej bieganiny, humorków Syna i myśleniem o tym co jeszcze trzeba zrobić, co i jak zaplanować. Ehhh.
Ale fajnie tam było. Chociaż to dla mnie wyzwanie - spędzić z Minim ponad cały tydzień 24h/d. Momentami czułam się przez niego wymęczona do cna. Ale to tylko chwile były. Ogólnie fajnie spędziliśmy czas. Codziennie robiliśmy spacery. Gotowaliśmy obiady dla Sylwii i K. ,jednocześnie ucinając sobie codzienną pogawędkę z ich współlokatorką. Jeździliśmy na zakupy...spożywcze, bo na ciuchowe się spóźniliśmy.
W dalszym ciągu pozostaję pod wrażeniem niesamowitego oceanarium.
I zyskałam +milion do poczucia własnej wartości, za sprawą brata K. Chyba pierwszy raz w życiu, ktoś zauroczył się moją osobą od pierwszego kontaktu. A po spróbowaniu mojego gotowania, to już w ogóle oświadczył, że mnie kocha i namawiał, żebym została ;) Wiadomo , traktuję to z przymrużeniem oka, ale przyznać muszę, że było to baaaardzo baaaaardzo miłe.
I tak sobie gadałam nawet z Siostrą, że tyle lat czekam na odnalezienie mężczyzny mojego życia i nic się w tej materii nie dzieje, a tam wystarczyło się po prostu pojawić ;) Koledzy z pracy mojej Siostry, byli zainteresowani jeszcze zanim wylądowałam w Liverpoolu ;p
Cóż...sprawa do przemyślenia. Tyle myślę o wyjeździe... może jednak tam?  Fajnie byłoby mieć Siorkę blisko :)
Super było pójść z nią na zakupy, posiedzieć wieczorem i pogadać, napić się razem i analizować sens życia, patrzeć jak ta wielka przeciwniczka posiadania dzieci, jest superciocią, z radością zajmującą się swoim siostrzeńcem.
Serce rosło...wiele razy rosło mi tam serce.
I kilka razy drżało...
Bo przecież ponownie postawiłam nogę z powrotem na tej ziemi, z której niecałe 3 lata temu odlatywałam, kompletnie nieświadoma tego, że dokonałam właśnie czynu, który toalnie odmieni moje życie już na zawsze.  Nieświadoma, że nie wrócę tam już nigdy więcej do J.
3 lata temu wyleciała stamtąd skacowana, rozimprezowana na maxa, w sexy kozaczkach na platformie, myśląca głównie o przyjemnościach, Marta, zwana przez J. "oszołomem".
A kto wrócił? Mama, w płaskich butach, z ubezpieczeniem podróżnym w kieszeni, z torbą na ramieniu, w jednej ręce trzymająca walizkę, a drugą ściskająca za rączkę, małego Smyka :)
Jakoś dziwnie mocno los mój związany jest z tym krajem...może to wszystko jakiś znak? Byłam tam trzeci raz i znów wiąże się to z jakimś życiowym przełomem.

Póki co jednak, pierwszy przełom zadzieje się w sądzie i teraz to musi stać się priorytetem i to należy doprowadzić do finału. A na razie idzie opornie.

Odnośnie jeszcze naszych podróży: dzień przed wylotem oraz sobotni wieczór i pół niedzieli spędziliśmy u A. , która nas tak cudownie ugościła...że znowu rosło moje serce :) Naprawdę mam niebywałe szczęście do ludzi. Tzn do tych, w których się nie zakochuję :P  Ale do takich ciepłych ludzi, którzy odnoszą się do nas z niesamowitą sympatią, którzy pomagają zupełnie bezinteresownie i przy których czujemy się bardzo komfortowo.
Przeprowadzki A. do Poznania odżałować do dzisiaj nie mogę. Do tamtej pory, spędzałyśmy ze sobą 8 godzin w pracy i potrafiłyśmy jeszcze przesiadywać wspólnie całe wieczory. To ona przywiozła mi drugi test ciążowy, kiedy na pierwszym pojawiły się kompletnie niespodziewane i niechciane dwie kreski. Ona powtarzała, to wcale nie jest zła wiadomość i że na pewno dam radę i sprawdzę się w tej roli....
Strasznie mi brakuje jej obecności. Jest wyjątkową osobą i z całej siły ściskam za nią kciuki, aby wszystko ułożyło się wreszcie po jej myśli.

No tak...strasznie tu dzisiaj namixowałam. Jeszcze chyba kilka tematów krążyło mi po głowie, ale na razie wystarczy. Może w weekend uda mi się wreszcie wskoczyć na odpowiednie tory, bo wciąż taka wykolejona się czuję :)

9 komentarzy:

  1. A może gdzieś masz pepko koło siebie tam chyba widziałam różne mazaki być może zmywalne też. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było zmywalnych, ale za to w "Kerfie" były znikopiosy i to był strzał w dziesiątkę!:)

      Usuń
  2. Mnie tez, jedyne czego brakuje za oceanem, to mojej siorki. Jesli kiedys zdecyduje sie wrocic do Kraju, to tylko zeby byc blizej niej i jej rodziny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mnie z siostrą ocean nie dzieli. Raczej żadna z nas by się nie zdecydowała na taką odległość.

      Usuń
  3. Ja siostry nie mam i jakze zaluje :( a tym co maja to zazdroszcze. No i spojrz wystarczylo wsiasc w samolot, cos ugotowac, pojawic sie wlasciwie z nienacka i tu przez zoladek do serca moze trafilas do niego :)
    Jakze zaluje tez, ze tak daleko mieszkasz, cos czuje mialybysmy tak wiele wspolnych tematow, ze nocy by zabraklo.
    Ciesze sie, ze znalazlam Twego bloga poprzez bliska memu sercu osobe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się cieszę. Bardzo bardzo! Siostra to jest bardzo wyjątkowy człowiek w moim życiu, i chociaż wiem, że nie w każdej rodzinie tak jest, to jestem zwolenniczką "fundowania" dziecku rodzeństwa. Bardzo ubolewam nad tym, że Sebastianowi niestety raczej żadnego już nie podaruję :( Życie jedynaka, może jest wygodniejsze, ale w moim mniemaniu wiele mu brakuje... I mówię to jako-taką świadomością, bo sama miałam już prawie 7 lat, kiedy przestałam być jedynaczką :)

      Usuń
  4. Eh, Szczęściary... No ja siostry nie mam, więc więź o której piszecie, jest mi zupełnie obca... Tym bardziej cieszę się, że mam dwie córki :)
    Martuś, wiem, że decyzja o tym gdzie zaczniesz życie odnowa to 1001 aspektów branych pod uwagę, ale może właśnie ten, żeby mieć blisko siebie Siostrę, byłby kluczowy?
    Eh, znam to-zrobić na kimś wrażenie tak z miejsca i tak, że Go wbija w podłogę :) Do dziś pamiętam moje pierwsze spotkanie z T. A pomyśleć, że wracałam wtedy od swojego aktualnego chłopaka. T.wbiło w siedzenie malucha, a mnie też musiało nieźle "kopnąć" bo jakiś tydzień później byliśmy już na pierwszej randce...
    No i znowu dzięki Tobie wracam do wspomnień z innego życia :) Teraz takie wrażenie co najwyżej mogę zrobić we własnej wyobraźni :)
    Buziaki!
    Jak nas Orkan nie porwie, to może i my kiedyś przegadamy całą noc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie :) I wiesz co...może nocy nie zorganizujemy zbyt szybko, ale my prawdopodobnie będziemy na Sylwestra w Gryfinie...nie wiem ile wcześniej przyjedziemy i kiedy dokładnie będziemy wracać, ale może uda nam się wysupłać jakąś godzinkę na kawkę?:)

      Usuń
    2. O! Super. Gryfino to już rzut beretem.

      Usuń