Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 10 października 2013

10.10.10.10.10.10.10.

10.10.
To jedna z dat, które utkwiły mi w pamięci.
Gdy widzę w kalendarzu, ze jest dziesiąty października, to zaraz chichrać mi się chce na pewne wspomnienie.

Było to jakieś 8 lat temu...
Studia, stancja.
Do mojej współlokatorki przyjechało 2 kolegów z jej rodzinnego miasta.
Imprezę zaczęliśmy w piątek. Skończyliśmy we wtorek.
Najdłuższy maraton, jaki kiedykolwiek urządziłyśmy.
Wszystko tam było, wszystko się działo...to właśnie jedna z tych imprez, których nie wolno opisywać ;p
We wtorek, jadąc na uczelnię w ogóle nie wiedziałyśmy jak się nazywamy i jak się wpisać na listy obecności... Ostatecznie weszłyśmy do hallu uniwersyteckiego, spojrzałyśmy na siebie. Zrobiłyśmy w tył zwrot i pojechałyśmy do domu spać :P

Ale wracając do daty - policja w ciągu tamtych kilku dni, była częstym gościem w naszych progach. Sąsiedzi nas nienawidzili. Nawet odłączyli nam prąd w jakimś rozdzielniku schowanym w piwnicy. Potem go musieliśmy chochelką rozwalać, żeby sobie muzykę włączyć na nowo :P

Kiedy patrol wpadał, otwierałyśmy my we dwie, a reszta siedziała cicho w małym pokoju. Trzepotałyśmy rzęsami, posyłałyśmy urocze uśmiechy i obiecywałyśmy, że już będzie cichutko.
Za którymś jednak razem , jakoś tak się zdarzyło, że panowie policjanci dostrzegli jednego z kolegów. Wylegitymowali go i okazało się, że ktoś taki jest na liście poszukiwanych. Kolega musiał pojechać złożyć wyjaśnienia na komendzie, że on, to nie ten poszukiwany.
W jego oczach malowało się przerażenie. Ledwo kojarzył co się z nim dzieje.
Policja go zabrała, a my - panika. Że on chyba tego nie ogarnie. Że w ogóle co będzie jak go wypuszczą, przecież miasta nie zna - jak on wróci?
Zamówiłam więc taksówkę i pojechałam na komendę, żeby tam na niego czekać.
Stanęłam pod budynkiem - schody wydawały mi się jakieś niesamowicie wysokie. (tak naprawdę wcale takie nie są, ale po tylu dniach imprezy, to już różne rzeczy nam się wydawały)
Stwierdziłam, że papierosa jeszcze zapalę zanim je pokonam :)
Stoję tam, patrzę w te schody. A na szczycie nagle pojawia się ten kumpel.
Krzyczę więc "Baryyyyłaaaaaa!!!!!"
To wszystko jak w jakimś filmie, w zwolnionym tempie :)
Zszedł oszołomiony i opowiada.
Dostał jakieś papierki do wypełniania, co wcale w tym stanie proste nie było.
Imię, nazwisko, data urodzenia...
Na koniec miejsce, data i podpis
Więc wpisuje miasto, pyta który dzisiaj jest.
Dziesiąty października.
No to pisze:
10.10.
i dalej:
10.10.10.10.....
Z zawieszenia wyrywa go pytanie policjantki "A co Pan robi?"
Spojrzał sam z niedowierzaniem na to ,co napisał i spytał, czy nie mógłby już iść.
Puścili go na szczęście.

Ale ten 10.10. od tego czasu wspominamy :) To była po prostu kwintesencja całej tamtej imprezy. Poza tym, jeszcze kilka tekstów, które też stały się dla nas kultowe, typu "od coli mnie nie popierd***" i "kwestie szablowe"...cokolwiek mieliśmy wtedy na myśli :P

Szalone, studenckie czasy :)

Mój dzisiejszy 10.10. spędzam pod znakiem dylematów i rozważań, co zrobić z naszą przyszłością. Zbliżam się do podjęcia chyba jednej z ważniejszych, życiowych decyzji. Myślę, analizuję, liczę, szukam, czytam, dowiaduję się, wizualizuję, wyobrażam sobie i przede wszystkim panicznie się boję.
Ale to może temat na oddzielny wpis.
Dam sobie jeszcze trochę czasu. W sumie nic mnie nie goni. Ale kiedyś trzeba coś zdecydować. I chyba ta zbliżająca się 30, to będzie taki symboliczny moment.

A może zanim zorganizuję cały ten "Przewrót Trzydziestkowy", zjawi się rycerz?....Nawet na białym koniu nie musi być....Może być np. w ciężarówce ;p Albo nawet w osobówce ;]
I nas porwie...i zabierze do jakiegoś miejsca spokojnego, gdzie odetchnę, będę mu rodzić dzieci, kochać, gotować, strzec domowego ogniska i cieszyć się szczęściem rodzinnym...?

16 komentarzy:

  1. Tak czytam i przypominają mi sie moje czasu studenckie. Na tą krótką chwile przeniosłam sie do swojego mieszkania studenckiego w którym momentami przebywalo ok 40-50 osób... Ach to byly czasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj były były :) Studia to najlepszy okres w życiu! Ja bym mogła studiować bez końca :D

      Usuń
  2. Hehe, to już ciąg alkoholowy a nie imprezka :) Kurczę, fajnie tak powspominać, no i w ogóle, że człowiek ma co wspominać! Czym życie byłoby bez tych wspomnień... Chociaż powiem Ci, że zaraz po tym jak urodziłam Elizę miałam taki przebłysk, że jeśli Ona zafunduje mi tyle wrażeń, co ja mojej mamie, to mam zawał murowany. Bo ja na ogół byłam grzeczna i porządna, ale... Ale jak już coś odwaliłam , to po całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie Martuś... nie dodałam, że moja współlokatorka i jej koledzy byli z Gryfina koło Szczecina. Także ja doskonale wiem jak Wy,tam w Zachodniopomorskim, potraficie się zabawić...oj wiem!:) I "ciąg alkoholowy", to jest naprawdę lajtowe określenie na to wszystko :P

      Usuń
    2. Aj tam, aj tam-zabawić :) Młodość ma swoje prawa, czy to w Zachodniopomorskim, czy w jakiejkolwiek innej części Polski :) A swoją drogą, kurczę chciałabym tak się kiedyś teleportować w czasie-zaliczyć taki mega ciąg, taką imprezę jak kiedyś... Eh, ale by było. Ale sama powiedz czy nie cudownie się takie rzeczy wspomina? No kurczę, gdyby było za spokojnie to przez co człowiek by się rumienił na starość przy wnukach?
      Kochana, a ja Tobie życzę tego Księcia nawet na motorze i żebyś mu całą gromadkę harlejowskich dzieci urodziła-jeśli to Cie uczyni szczęśliwą!

      Usuń
    3. Marta, ja jednak obstawiam, że Pomorze Zachodnie jest wyjątkowo imprezowe. Kiedy u nas sceny klubowe w ogóle zaczynały się tak nazywać, u Was dawno już hulała Berlińska moda. Nosiliście futrzaki albo Sweary, kurtki z pianki do nurkowania. Mieliście Lokomotywę i urządzaliście lokalne Love Parade! Bożeee gdybym to wiedziała przed studiami, na bank wybrałabym jakiś kierunek w Szczecinie :) A co do księcia na motorze, to być nie może, bo ja się motorów boję ;)

      Usuń
  3. Jest co wspominac! ;)
    Ja to nawet w "mlodosci" bylam zbyt poukladana i grzeczna, bo az takich imprez to nie pamietam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie każdy ma takie parcie. U nas na roku, to my dwie uchodziłyśmy za największe imprezowiczki :P

      Usuń
  4. uwielbiam opowieści o czasach studenckich i imprezach do rana a czasami do rana nazajutrz dnia czwartego czy piątego :D oby Ci się zjawił ten książę na koniach mechanicznych chociażby i porwał do krainy szczęścia!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, ja nie mam takich wspomnień ze studiów. No może ze szkolenia na studiach (taki wyjazd szkoleniowy), które było kilkudniowym ciągiem pijaństwa. Pamietam, że chodziłam w papierze toaletowym i udawałam mumię, że wszyscy zjeżdżali po schodach domku na desce od kibla i takie tam. A potem była afera, bo deska z tych droższych i trzeba było się składać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi o właśnie! I to są super wspomnienia! Moi rodzice mają podobne ze swoich studiów, i za nim sama nie zaczęłam swojej "kariery" na uniwersytecie, to zawsze im tych historii zazdrościłam :)

      Usuń
  6. Ach te studenckie czasy . U mnie aż tak hardcorowo nie było, ale też miło wrócić wspomnieniami .
    Impreza od piątku do wtorku - wow. Dzisiaj to byśmy pewnie na rzęsach chodziły. Stare dobre czasy .

    Ja tez oczekiwałam przełomu na 30-tkę . Nie nadszedł .
    I nie dlatego, że 30-tka dopiero przede mną . Oj nie .
    Ale jeszcze nadejdzie. Jak nie dziś to jutro.
    Spiesz się powoli .
    Trzymam kciuki z trafność decyzji .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj taka impreza? ha!ha!ha! Dzisiaj wracam o 4 z urodzin, już mam kaca i nie mogę zasnąć do wieczora :/ A i tak jest sukcesem, jeśli uda mi się do tej 4 wytrzymać ;p
      Za kciuki dziękuję. Trzymaj mocno, bo to naprawdę ehhhh... dylemat jakich mało. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek taki miała :(

      Usuń
  7. hehe :d uśmiałam się przed snem :D
    ja to juz na 4 z przodu czekam hehehe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, 4 z przodu, ale chociaż życie poukładane już. A ja? Ciągle jak po maturze - kompletnie nie wiem, w którą stronę mam iść :(

      Usuń