Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

wtorek, 10 września 2013

Skutki przedawkowania wina winobraniowego :)

Jest 21.
Mini od godziny śpi.
Ja od tejże godziny usiłuję się zmusić do zrobienia czegokolwiek przydatnego, ale kręcę się bezsensownie po mieszkaniu, słucham jak deszcz uderza o parapet i już wiem, że powoli wpływam w ten ospały tryb życia, za którym nie przepadam.
Myślę, że w ciągu ostatniego tygodnia udało mi się dzięki temu przytyć tyle samo, ile udało mi się schudnąć przez całe lato.
No bo cóż przyjemniejszego w taki jesienny wieczór, od ulubionych seriali i jakiegoś pysznego jedzonka?
Tzn znalazłabym różne przyjemności....
seks na przykład...

Tak więc -  pozostają mi smakowite przekąski, dzięki którym moje szanse na udany wieczorny, jesienny seks stają się coraz mniejsze ;P

Całe szczęście, że chociaż w sobotę w nocy, wisząc nad toaletą, pozbyłam się wszystkiego, co udało mi się tego dnia zjeść. To chociaż bilans jednego dnia na 0.
I nie - nie cierpię na bulimię.....chyba, że cierpię, tylko zazwyczaj zapominam wymiotować ;P
Moje nocne toaletowe przygody to wina -nomen omen-Winobrania ;)
Poszliśmy sobie z Minim o 17 - chciałam mu pokazać ludzi, karuzele, kupić coś totalnie festyniarskiego i dobrze się bawić. No i tak też było. Spotkaliśmy jednych przyjaciół, z którymi wypiłam 2 kubki wina pysznego owocowego.
A później drugich też.
Później się rozeszliśmy, my zostaliśmy z A.
Z moją A., z którą dokładnie 3 lata temu, z dnia na dzień zamieszkałyśmy razem. Niedługo potem też było Winobranie. Wychodziłyśmy na nie razem, piłyśmy wina, tańczyłyśmy na dyskotece pod gołym niebem i generalnie dobrze się bawiłyśmy.
Oczywiście na wspominki nas wzięło.
A. zakupiła najpierw kubek, a potem już butelkę wina - czerwonego wytrawnego, z którejś z lubuskich winnic i powędrowałyśmy z tą butelką. W naszą podróż sentymentalną.
Tak dokładnie,to butelka wędrowała z nami w wózkowym koszu pod Sebastianem.
Nie ma to, jak Mamuśki :P
Apogeum sentymentalności przeżyłyśmy podczas koncertu Varius Manx, z którego nie mogłyśmy wyjść. Co zaczęli grać, to hicior ukochany. Ten zespół chyba nie nagrał żadnego kiepskiego kawałka! Bynajmniej do czasu odejścia Kasi Stankiewicz. Znałyśmy wszystkie teksty i śpiewałyśmy z oczami zaszklonymi i z głowami pełnymi tęsknot.
Mini tańczył trochę sam, trochę ze mną na rękach, a trochę się pokładał już w wózku.
Też mu się podobało, chociaż nigdy Varius Manx nie słuchał :)
A. obkupiła go czekoladkami oraz festyniarskim gadżetem w postaci ledowo-świecących "włosów" na stojaczku. Nie wiem jak to inaczej nazwać, ale w sumie daje ładny efekt, kiedy gasimy światło.
Wyszliśmy z koncertu o 21:30. Wielką ochotę jeszcze miałam, aby zostać na dyskotekę, ale żal mi już było tak młodego męczyć.
Więc jeszcze trochę poużalałyśmy się nad losem matki uciśnionej, A. została , my pojechaliśmy.
W głowie mi trochę szumiało, a w brzuchu burczało okropnie.
Więc po położeniu Seby, pochłonęłam wielki talerz makaronu po chińsku oraz kanapkę, wymieniłam z A. jeszcze kilka smętnych smsów, z życiówkami na temat : jak to było , a jak jest.
I poszłam spać.
Nie na długo jednak, ponieważ mieszanka złożona z dwóch rodzajów wina, dwóch papierosów (sic!), i dwóch dań skonsumowanych w ramach zbyt późnej kolacji, postanowiła wrócić.
I tak wracała jeszcze 3 razy :/
No cóż...tradycji musiało stać się zadość.
Te 3 lata temu zakończyłam jedną z Winobraniowych imprez w podobny sposób. I pamiętam, że w kółko wtedy sobie z A. powtarzałyśmy, że Prawdziwą Przyjaciółkę poznaje się po tym, że Ci trzyma włosy, kiedy wisisz nad toaletą :P
A.trzymała wtedy dzielnie :)

Hihihi...usiadłam tutaj z zamiarem napisania, o czymś kompletnie innym.
Ale warto uwiecznić ten dzień.
Ciekawe co będziemy robiły w czasie Winobrania za kolejne 3 lata?
Czy znowu wszystko będzie tak totalnie odmienione?
Czy my będziemy niby inne, ale w środku takie same? Wciąż nie do końca gotowe na dary losu, którymi zostałyśmy obsypane hojnie? A nawet zbyt hojnie? :)
I czy też będziemy znowu chciały razem je spędzić? Bo od jakiegoś czasu, nie zawsze jesteśmy sobie tak bliskie, jak akurat w sobotę.
Może tu zaglądnę za 3 lata i porównam.
Grunt, żeby tylko nie było gorzej.




12 komentarzy:

  1. Hehe, no to się uśmiałam :) A już tekst: "...tylko zazwyczaj zapominam wymiotować"-mistrzostwo świata!
    Na Wasze zielonogórskie Winobranie to my się już właśnie ze 3lata wybieramy i zawsze coś... A w tym roku, na domiar złego, przy zjeździe na naszą wieś, stoi jak byk bilbord reklamujący tą imprezę :(((( Więc Kochana za rok już na pewno, choćby nie wiem co, ja tam będę :)
    A swoją droga fajnie mieć kogoś, z kim można w taką podróż sentymentalną uderzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy! wpadajcie koniecznie, bo to super impreza jest :) Teraz już masz co najmniej dwa powody, żeby się w końcu zebrać - bo i Winobranie samo w sobie i spotkanie z nami ;)

      Usuń
    2. I słowo się rzekło. Amen. Jadę za rok jak nic :)

      Usuń
  2. Dzien (i nocka) godzien opisania!
    Uwielbiam wino, ale przyplacam te milosc straszliwym bolem glowy jesli wypije wiecej niz lampke. Wymieszanie kilku rodzajow skonczyloby sie niechybnie jak u Ciebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie ja też wino uwielbiam, ale czerwone wytrawne, to zabójstwo dla mojego żołądka i woreczka żółciowego, którego nie mam ;)

      Usuń
    2. Aj tam, aj tam-ja też nie mam, ale czy to oznacza, że mamy pozbawiać się tych małych przyjemności :) No Dziewczyny! Przecież jest sylimarol, hepatil i essentiale forte :)

      Usuń
    3. Hehe na mnie tylko tak czerwone działa. Po pozostałych nie jest tak źle, więc sobie nie odmawiam...co pewnie dało się już zauważyć ;P

      Usuń
    4. Kochana z całej gamy trunków, którymi można się delektować, hmmm tudzież upodlić, pocieszyć- odpowiednie zakreśl, nie wybieraj więc tego, które Ci szkodzi i ciesz się życiem :) W końcu bądźmy też trochę hedonistkami, do cholery :)

      Usuń
  3. Wina kocham!!! Niestety nie dane mi pić, najpierw ciąża,później karmienie... Ale dobrze jest czasami walnąćsobie reset, jak skończę karmić to wypiję, ale pewnie mam teraz tak słaba glowe, ze wypije 3 lampki i koniec;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh... przypomniało mi się picie koleżanki jak odstawiła córcię od piersi... poszła na miasto z 20,-pln w portfelu. Kupiła fajki... i zostało jej 5,-pln. A do domy przyprowadziły ją koleżanki. Nic nie pamiętała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chyba 50% matek karmiących ma podobną historię na koncie ;P

      Usuń