Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 13 września 2013

Pępowina

Miniu wstał z uśmiechem, jak prawie codziennie.
Wzywał nas z łóżeczka "Heeeeej!"
Wyjęłam, rozebrałam, posadziłam na nocnik golaska.
Ale uciekł oczywiście, klapiąc śmiesznie bosymi stópkami po kafelkach. Zapisałam w głowie ten dźwięk.
Ubierając wytuliłam i wycałowałam, do uszka szepcząc, że mamusia kocha i tęsknić będzie.

Kręcąc się po domu zorientował się, że wyjazd się szykuje, co jeszcze bardziej poprawiło jego nastrój.
Pomagał przy pakowaniu, pilnował, żebyśmy wszyscy wsiedli do jednego auta: On, Dziadzia, Babcia, Mama, Pies.
Komplet jest?
To jedziemy!
Zaaferowany rozglądał się wokół, opowiadał po swojemu co widzi.
Ja obok, w niego wpatrzona. Chłonąca jak najwięcej jego uśmiechu, jego błysku w oczach radosnych, głosiku przenajsłodszego.
Żeby starczyło na całą rozłąkę.

Chyba wyczuł nastrój.
Sięgnął po moją dłoń i chwycił
I trzymał do końca.
Samochód się zatrzymał.
Uśmiechnęłam się najweselej, jak mogłam, dałam buziaka, zabrałam torby i wysiadłam.
Zdziwiony popatrzył na mnie.
Usteczka w podkówkę się wygięły.

Uciekłam.
Nie chciałam usłyszeć pierwszego szlochu, bo sama zaszlochałabym się na śmierć.
Zresztą teraz, kiedy to piszę łzy kapią na klawiaturę ukradkiem, jedna za drugą.

W ten sposób zamiast przedwyjazdowego podniecenia, zamiast nastroju imprezowego, zamiast niecierpliwego oczekiwania na wzięcie głębokiego oddechu, na relaks, odpoczynek, na czas dla siebie, dla przyjemności wszelkich...zamiast tego wszystkiego odczuwam smutek.
I wyzbyć się go nie potrafię.
I nie pomaga mi wcale myśl, że przecież to tylko 9 dni, a może nawet mniej.
Że krzywda mu się dziać nie będzie, że przecież u Dziadków jest fajnie.
Ani nawet to mi nie pomaga, że przecież nie pierwszy raz się rozstajemy.
Że już zostawał na 5 dni, że żegnałam się z nim już raz, może na dni kilka, a może na zawsze, bo nie wiedziałam czy z narkozy się obudzę.

Widzę, że im dalej, tym ciężej.
Im jest starszy, tym trudniej mi się z nim rozstawać.
Boże! Nie chcę być matka wariatką, która Syna uwiąże do siebie.
Taką matką z seriali, co za lat kilkanaście truć własne dziecko będzie, albo śmiertelną chorobę udawać, aby tylko zatrzymać je przy sobie.

Tyle narzekam, ze czasu nie mam na imprezy, na przyjemności, na pasje, na randki.
No to proszę - przez całe popołudnia po pracy, w przyszłym tygodniu mogę się realizować. Czekają mnie dwie spore imprezy w weekendy.
A ja płaczę, bo wszystko to, dziać się będzie w wielkiej nieobecności Małpeczki mojej.
Wiem, że już dziś wieczorem mi przejdzie, kiedy morze moje ukochane zobaczę.
Że w poniedziałek będę przyzwyczajona. Że będę tęsknić, ale płakać już nie.
Ale teraz jeszcze ciężar serce gniecie, a przed oczami ta buźka z uśmiechniętej w podkówkę się zmieniająca.

Cholera, jakie głupie te emocje!
A w ogóle to kiedy to się stało, że taki mały stwór okazał się życia mojego sensem całym???
Że nawet na kilka dni trudno odłączyć pępowinę niewidzialną, aby odetchnąć odrobinkę.
Aby odpoczynku zaczerpnąć, którego przecież tak bardzo mi potrzeba?
Przecież to zdrowo otrzymać trochę czasu, by odnaleźć samą siebie w tej postaci złożonej w 99% z matki.
Ale że tak to matkę emocjonalnie rozwali, to się chyba nie spodziewałam...

5 komentarzy:

  1. Calm down :) Masz tam jakieś winko pod ręką? Kochana, poszlochaj, poszlochaj a potem proszę wstać, wina się napić i się ogarnąć, bo rozstania są zdrowe, bo ja Ci to mówię, ja, która pępowinę jeszcze łańcuchem wzmocniła, co by za szybko się nie przerwała :)
    K... zaraz zacznę płakać z Tobą. I masz rację, emocje, które towarzyszą matkom, to najgłupsza rzecz, jaka mogła nam się przytrafić. Bo szlag trafia logikę, szlag trafia zdrowy rozsądek, szlag trafia to wszystko co czytałaś w mądrych książkach, szlag trafia wszystko kiedy ta mała rączka łapie dużą rękę, i kiedy ta podkówka się robi, i kiedy się śmieje i gada po swojemu... Jak pisała kiedyś Ania Mucha, mózg po porodzie jednak przyjmuje postać kaszki manny... Nic na to nie poradzi. Ale wiesz co? Mimo wszystko spróbuj korzystać z życia w tym czasie :) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj napiję ja się dzisiaj na pewno :) I skorzystać z życia spróbuję też - obiecuję.
    Pociesza mnie fakt, że ktoś mnie w 100% rozumie...to znaczy, że jeszcze nie jest tak najgorzej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ile radości będzie, jak się zobaczycie. A teraz wykorzystaj ten czas na maxa. Wiem, że to na nic, gdy napiszę, że wiele mam chętnie zamieniłoby się z Tobą i odpoczęło od dziecia parę dni, bo każda mama po cichu w duchu zatęskni za dzieckiem....

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj, w pelni rozumiem. Z Bi rozstalam sie na dluzej niz kilka godzin tylko jak poszlam do szpitala urodzic Nika. :) I bylo mi strasznie ciezko. Oczywiscie tylko przez pierwszy dzien, bo potem mialam juz na glowie noworodka... :)
    Za to przykro mi bylo jak w koncu M. przyprowadzil ja do szpitala. Tylko 3 dni jej nie widzialam a juz wydala mi sie taka jakby obca i sama tez nie chciala jakos szczegolnie do mnie podejsc... :(
    Mam nadzieje, ze szybciutko otrzasniesz sie z tesknoty i bedziesz korzystac z chwilowej wolnosci! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak... podkówka to mało przyjemny widok.. aż serce ściska... :(
    Ale wiesz po rozstaniach są powroty więc zobaczysz jaka będzie radość po tych kilku dniach :)
    Baw się i szalej jeśli możesz, skoro tego Ci brakowało. Chciałaś? To masz? :) Wypij i za Nas.. nie pijące i nie imprezujące :)

    OdpowiedzUsuń