Zwłaszcza takich, kiedy po długim czasie niewidzenia, przyzwyczaisz się, że ktoś jest z powrotem, a on znów musi wracać do siebie.
Takie pożegnanie niestety miałam wczoraj z Siostrą.
Burzliwa bywa ta nasza siostrzana miłość. Pełna niezgodności.
Ale mimo wszystko niezłomna .... i to nie jest ok, że tak daleko od siebie mieszkamy i tylko kilka razy w roku się widujemy.
Byłoby super być zawsze blisko.
Jednak ten post planowo nie miał być smutny.
I nie będzie.
Bo dobrze zakończyliśmy miniony rok i równie dobrze rozpoczęliśmy nowy.
Rodzinnie.
Rodzinnie było jak chyba nigdy.
Święta były rodzinne, urodziny obchodziłam w rodzinnym gronie i Sylwestra w końcu też spędziliśmy w domu, rodzinnie.
To chyba pierwszy Sylwester, od czasów dziecięcych, który spędziłam z Siostrą.
Z Siostrą, naszymi narzeczonymi, rodzicami i dziećmi.
I było tak fajnie, wesoło i sympatycznie, że jestem pewna, że żaden elegancki bal na Białej Sali , czy w Zamkowej Komnacie nie zapewniłby nam tylu pozytywnych emocji.
W pierwszy tegoroczny długi weekend wyjechaliśmy wspólnie do Świeradowa.
Wyjazd był poprzedzony kilkoma spięciami i nerwami, ale ostatecznie wsiedliśmy w 3 auta i wyruszyliśmy .
Świeradów przywitał nas najpiękniejszą zimą, jaka chyba była możliwa.
W piątkowy wieczór sypał gęsty, puszysty śnieg.
Mróz szczypał w poliki.
W mieście błyszczały świąteczne dekoracje.
Cudny klimat!
Jeszcze bardziej polubiłam Świeradów,który do tej pory znany był mi z odsłon letniej i jesiennej.
Sobotni plan mieliśmy wypełniony po brzegi. Jeszcze przed południem podziwialiśmy urokliwe zimowe widoki ze szczytu Izerskiego Stogu. Rozcieraliśmy zimne stopy w schronisku, popijając grzane wino.
Po wycieczce skorzystaliśmy z usług hotelowego fizjoterapeuty, który zaserwował nam relaksujące masaże gorącymi kamieniami.
Wieczorem spacer po mieście, sanki i kolacja w kameralnej knajpce.
Był czas pogadać, pośmiać się, pograć w planszówki, pobawić się z dzieciakami.
Czas totalnie familijny.
Taki, jaki właśnie powinniśmy wszyscy mieć w tym świątecznym okresie.
W niedzielę jeszcze relaks w aquaparku i spokojny powrót do domu.
Chociaż chciało się więcej.
Wszyscy zaczerpnęliśmy głęboki oddech w ciągu tych 3 dni.
Dzisiaj przeglądam zdjęcia i jestem z nas dumna.
Bo szczerze mówiąc, to wcale nie jest takie zupełnie proste - spędzać czas w większym rodzinnym gronie.
Jest nas razem 8 - 6 dorosłych i 2 dzieci. Każdy z nas ma inny charakter, inne nawyki, inne upodobania, odmienne pomysły na spędzanie wolnego czasu. Wstajemy o różnych porach, jemy inaczej, wolny czas lubimy spędzać różnie.
Dzieci, jak to dzieci, są wymagające. Moja siostra i jej narzeczony nie mają dzieci i nawet nie bardzo chcą. Czasem wielkimi oczami patrzą na to jak funkcjonuje się z dwójką maluchów. Rodzice z racji wieku, mają swoje przyzwyczajenia. Kobiety w naszej rodzinie potrafią mieć humorki. A i chłopaki nieraz wywiną jakiś numer.
Pogodzić to wszystko, to jest sztuka.
A w tej "sztuce" istotnych jest kilka czynników.
To przede wszystkim miłość, a ponad to: dobra wola, dobre chęci i wyrozumiałość.
Staramy się , by tego wszystkiego nie brakowało.
I chyba się udaje.
Wszystkim się podobał ten wspólny czas, każdy z nas starał się aby był on przyjemny dla wszystkich.
I to chyba tajemnica naszego sukcesu.
Jestem dumna z mojej nieidealnej rodziny.
Z tego, że potrafimy pogodzić potrzeby wszystkich 3 pokoleń, że chcemy i lubimy spędzać razem czas.
Szkoda, że nie mamy go więcej....chociaż może właśnie tym bardziej wszyscy go doceniamy
Super tylko pozazdraszczam tej zimy tam, klimatow i czasu rodzinnego w wiekszym gronie, tesknie za czyms takim.
OdpowiedzUsuńMacie super wspomnienia i chwile w zdjeciach ujete.