Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

środa, 7 września 2016

Kruszynki

Ostatnie tygodnie pełne były poddenerwowania.
Moje myśli krążyły wokół jednej sprawy.
Wyobraźnia malowała setki najróżniejszych obrazów w odpowiedzi na pytanie "Co będzie?"
Wczoraj rano nastąpił przełom. 
Moja Przyjaciółka - K. urodziła dwie córeczki. 
W 33 tygodniu ciąży. 
Kruszynka pierwsza o wadze 1680g. 
Kruszynka druga o wadze...580g. 
Wciąż ważą się ich losy. Zwłaszcza tej maleńkiej. 
Nie tracę wiary, staram się przyciągać dobre myśli i dobrą energię.

A jednak napłakałam się już zawczasu nad ich losem, mimo że od początku naprawdę mocno wierzyłam, że te wszystkie kiepskie rokowania, to może wina sprzętu, błędy pomiarów...

Przykra jest ta bezradność. 
Smutna strasznie jest świadomość, że moi Przyjaciele nie mogą beztrosko cieszyć się z narodzin swoich pierwszych dzieci. 
Serce mi pęka, że muszą stawiać czoła takiemu wyzwaniu. 

Przez ostatnie dni, patrząc za każdym razem na swoje zdrowe, idealnie rozwijające się dzieci, doceniłam to tysiąckroć razy bardziej. Człowiekowi wydaje się to takie naturalne, takie normalne....

K. z naszej paczki czterech przyjaciółek, jako ostatnia została mamą. Kruszynki są szóstym i siódmym dzieckiem w tej grupie. Do tej pory miałyśmy prawie idealne ciąże, porody....i wszystkie dzieci rosną świetnie. 
K. od początku miała trudną ciążę....i im dalej, tym trudniej. 
Nawet do głowy mi nie przyszło, że której z nas, przyjdzie się zmierzyć z takimi problemami. 

Mam w telefonie zdjęcia Kruszynek. 
Większa w inkubatorze, z maseczką, popodłączana do rurek z każdej strony. 
A mniejsza na dłoni pielęgniarki. 
Mieści się w damskiej dłoni...

Nie mogą przytulić się do mamy, nie mogą ssać piersi, nie słyszą bicia serca. 
A mama nie może wziąć ich na ręce, osłonić przed Światem.... nie może realizować swojego macierzyńskiego instynktu, pomimo, że na pewno hormony ma rozszalałe...
Ciężko mi sobie wyobrazić, jak im wszystkim tam jest.... staram się wytężać całe swoje empatyczne umiejętności, ale chyba nie jestem w stanie. 

Dziś wieczorem siedzieliśmy nad zalewem. 
Alusia zasnęła w trakcie spaceru. 
Oprócz nas , kawałek dalej, tylko dwóch wędkarzy. 
Cisza panowała totalna. Słychać było jedynie dźwięki natury. 
Niebo po zachodzie jeszcze błękitno-różowe. 
Stanęłam przy wodzie i poczułam spokój. 
Taki spokój, jakiego dawno nie czułam. 
Nie pamiętam też, kiedy ostatnio otaczała mnie taka cisza. 
Zero bodźców. 
Rozglądałam się wokół i zwróciłam uwagę na wszystkie pary: dwa łabędzie, dwie kaczki, dwoje zakochanych nastolatków na randce. 
A w spokojnej tafli wody odbijał się księżyc i góry otaczające zalew. 
Pomyślałam, że Natura lubi pary. 
Dlatego stworzyła Dwie Kruszynki. 
Skoro już tak się stało, to przecież ich nie rozdzieli.... 

7 komentarzy:

  1. Biedactwa malutkie, dużo zdrówka. Aż się wzruszylam, Boże. Byle tylko wyszły na prostą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że los zgotował Im tak dramatyczne przeżycie na początku rodzicielskiej drogi... Oby za jakiś czas mogli traktować te wydarzenia jedynie jako mgliste spojrzenie i cieszyć się dziećmi, sobą...

    Nie potrafię sobie wyobrazić tego, co czują rodzice w takiej chwili... Trzymam mocno kciuki za całą Ich rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za całą Kruszynkową rodzinę! Będzie dobrze, musi być.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno wszystko będzie dobrze, nie ma innej opcji! codziennik-kobiety.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje, ze stan Kruszynek jest stabilny i rokowania choc troche bardziej optymistyczne?

    OdpowiedzUsuń