Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 15 lutego 2016

O tym,co nowego, nie tylko walentynkowego

Siedzę przy kompie z kubkiem kakao. 

Dzieci śpią, M. jeszcze w pracy. 

Cisza i spokój. 

Odpoczęłam wreszcie. 

M. został jeden egzamin do zaliczenia. 

Ze wszystkiego, co już za nim...a właściwie za nami, ma głównie piątki :) 
Widzę jak Go to podbudowało i zmotywowało do dalszej nauki. 
Zaliczenie tego semestru to będzie jego rekord. 
Rozpoczął w swoim życiu 4 lub 5 kierunków studiów i nigdy nie skończył nawet pierwszego semestru. 
A teraz? Teraz niewiele mu brakuje do stypendium naukowego! 
Jestem z niego nieziemsko dumna :D 
Zaskoczył mnie pozytywnie swoim zaangażowaniem i sumiennością. Nie spodziewałam się, że takie cechy w nim odkryję. Nie w kierunku nauki ;) 
Od razu +100 do sexappealu ;)

Nie było łatwo przetrwać tę sesję, ale udało się. 
Kolejne będą o tyle prostsze, że już wiemy, czego możemy się spodziewać. Że trzeba po prostu zacisnąć zęby, spiąć poślady na kilka tygodni i damy radę. 

Gdy już było jasne, że zostało tylko jedno zaliczenie, M. odetchnął i od razu jakby go przybyło w domu. 
W środę zabraliśmy nasze dzieciaki i bratanicę do Wrocławia na Wystawę Lego. 
W sobotę całe popołudnie i wieczór siedzieliśmy u moich rodziców. 
Wczoraj znów byliśmy we Wrocławiu, odwieźć narzeczonego mojej Siostry na lotnisko. Przy okazji wstąpiliśmy do Ikei i zrobiliśmy tam małe zakupy. 
Dzisiaj całe przedpołudnie Tata i Syn skręcali szafkę. Sebciu wniebowzięty, że tak ważne zadanie może robić razem z Tatą. Zwłaszcza, że ostatnio niewiele mieli tego wspólnego czasu. 

Znowu jest tak, jak było. Normalnie :) 

Ahh...no i M. zaaranżował nam Walentynki.
Dzieci umówił z Dziadkami, a my mogliśmy wyrwać się do Kina. 
Tylko we dwoje! Pierwszy raz od października. 
Prawdziwa randka. Łaaaał :) 

Co prawda okazało się, że z Alicją jest kłopot, ponieważ nie potrafi pić z butelki. W sumie w swoim życiu robiła to tylko raz, na samym początku.... no i chyba zapomniała. 
Ale Dziadkowie dali radę, pomimo,że nasz film miał opóźnienie i okazał się okrutnie długi. 
Nie było nas w domu ponad 3 godziny. 
Poszliśmy na "Zjawę". 
Mało walentynkowe obrazy... Większość czasu siedziałam w totalnym spięciu, i oczywiście raz musiałam szlochnąć. Ale przyznać muszę, że Leonardo w moim mniemaniu, zasłużył na Oscara w 100%. 

Z okazji Walentynek ukochany mój zaskoczył mnie jeszcze prezentem - ślicznymi złotymi kolczykami. Kompletnie się nie spodziewałam i nie miałam nic dla niego, poza przygotowanym na szybko romantycznym śniadankiem :) 

Przyznam, że w tym roku odkryłam nowy wymiar Walentynek. Wcześniej nie przepadałam za tym świętem - z wiadomych powodów. 
Później polubiłam :) 
A w tym roku uważam, że to absolutnie cudowne, że istnieje coś, co niemal wywiera na nas presję, żeby w jakiś wyjątkowy sposób celebrować Miłość. W całym tym harmidrze, dzieciowo-domowo-naukowym, nagle nadeszło Święto Zakochanych no i wypadało zorganizować tę randkę. 
A przyznam szczerze, że tuż przed wyjściem, byliśmy oboje tak zmęczeni wypadem do Wrocławia, że gdyby nie fakt, że przezornie wcześniej zapłaciłam za nasze bilety, to pewnie byśmy zrezygnowali ;) 





9 komentarzy:

  1. Brawo, ladnie sie dzieje.
    Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo, po prostu czuć, jak te wezbrane, nie do końca fajne emocje, z Ciebie zeszły :) A tym samym, mamy namacalny dowód, jak nam- kobietom, niewiele jest do szczęścia potrzebne, prawda? Bo taki niby wypad do kina, albo widok Taty i Synka składających szafkę... No niby nic, no niby normalka, a jakie niesie ze sobą spokój, ukojenie...

    Jeśli chodzi o studia to po cichu Wam kibicuję- pamiętam post, w którym pisałaś jakie to dla Ciebie ważne, ze względu na reakcję teściowej, która powątpiewała, czy tym razem coś z tego będzie. I ja wiem, że przecież nie chodzi o to- żeby mamie M. coś udowodnić. Ale M. sam na pewno się dowartościuje, jeśli uda Mu się te studia skończyć. I tego Mu/Wam życzę :*
    Lila poza jedną próbą w 3dobie życia nigdy, ale to nigdy nie napiła się mleka z butli, także ten... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaa i jeszcze jedno! Po pierwsze, właśnie zajadam sobie czekoladkę z twojej czekoladki :) To tak na poprawę humoru... A po drugie- w końcu, nareszcie ktoś napisał coś mądrego o Walentynkach! Bo jeśli jeszcze raz przeczytam te wszystkie mądrości, wywody, że nie tylko raz w roku, że takie przereklamowane, że po co komu i w ogóle wykląć to w cholerę, to po prostu rzygnę. Także brawo, za (jak dla mnie) walentynkowy głos rozsądku :)

      Usuń
    2. Dzięki dzięki dzięki :) Rzeczywiście satysfakcja przed Teściową też będzie bezcenna. Ale to dopiero za 3 lata :)
      A co do Walentynek, to ja w ogóle nie pojmuję że ludzie mają problem z takimi rzeczami. Haloween nie, bo głupi i amerykański. Walentynki nie, bo kiczowate i też amerykańskie. No ja pierdzielę...bo najlepsza to cmentarna rewia mody w Święto Zmarłych. Ja tam lubię wszystko, co wesołe i co daje pretekst, żeby mieć chociaż jakiś mały kawałek radości i niecodzienności w rutynie Życia :)
      I wiem,że Ty też :)

      Usuń
    3. Dokładnie, bo w życiu trzeba mieć... dystans :)
      Jest taki fajny mem, na fb chyba go widziałam: Dystans. Dystans kurwa, inaczej wszyscy umrzemy.

      No, i to by było tyle w temacie :)

      Usuń
  3. Zjawe też widzieliśmy i jestem tego samego zdania co Ty: ),ach zazdroszczę wyjścia we dwoje! Ja jestem taka zaborcza, że póki malutka taka mała to jej z nikim prócz ojca samej nie zostawię.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi...wiesz, ja to jestem trochę egoistka-hedonistka. Przyjemności mam sobie odmówić? No way!
      I właśnie mam zamiar zacząć butelkowe treningi, bo co to za zwyczaje, żeby matka taka uwiązana była!

      Usuń
  4. Cudownie, Martusiu!!!
    Tak trzymaj :-)
    Może wezmę z Ciebie przykład i pomyślę trochę o sobie. Mam teraz bardzo chore "dziecko" i szkoda mi się z nim rozstawać. Niemnie jednak, jak mówi moja Cudowna Teściowa, muszę więcej robić dla siebie, dla mojego zdrowia, bo będę przez to silniejsza.

    Życzę Wam więcej czasu spędzanego tylko we dwoje.
    Podziwiam szkolne osiągnięcia M.

    Pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas Walentynkowe wyjscie odpada jeszcze przez kilka lat, bo na miejscu mamy tylko jednego dziadka, ktory juz z gory uprzedza, ze jednym Potworkiem chetnie sie zajmie, ale dwojki juz na siebie nie wezmie. :/

    A "Zjawe" ogladal ostatnio moj maz. Dolaczylam akurat przy scenie z niedzwiedziem i po niej stwierdzilam, ze pierdziele, to nie dla mnie. I wyszlam. :)

    OdpowiedzUsuń