Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 29 stycznia 2016

Hej kolęda!

Przedwczoraj przyjęliśmy księdza po kolędzie.
Miałam mieszane uczucia...właściwie trochę się obawiałam.

Do tej pory jakoś tak się układało, że omijały mnie te wizyty. Chyba zawsze byłam w pracy.
Wcześniej czasem przyjmowaliśmy księdza w domu rodzinnnym.
Czasem, bo moja mama jest ateistką, a może i agnostykiem...
Zwykle więc wizyty te odbywały się, gdy akurat jej nie było.

Jakoś specjalnie nigdy mi na tym nie zależało.
Gdybym miała określić swój stosunek do kwestii  religijnych, nazwałabym siebie "wierzącą, ale niepraktykującą".
Kościół i księża zrazili mnie do siebie. Jakieś takie to wszystko było zawsze...skostniałe, wyniosłe, dalekie.
Bardzo podobało mi się raz w kościele metodystów. Pastor, który wygłosił mądre, życiowe kazanie, pewne założenia tego wyznania, skromność świątyni, to wszystko bardziej mnie przekonywało.
Niestety kościoła metodystów nie ma w pobliżu.

Odwiedzam zatem od czasu do czasu...a raczej - od święta do święta,  nasz zwykły, osiedlowy kościół. Nigdy jakoś jednak nie angażowałam się specjalnie w cokolwiek związanego z parafią.
Gdy szliśmy zapisywać się na chrzciny, byłam zestresowana jak przed jakimś egzaminem.
No cóż...nie da się ukryć, że model naszej rodziny daleki jest od tego, którego Kościół by sobie życzył. :
Żyjemy w konkubinacie, wychowujemy moje dziecko z innego związku i córkę "wspólną", acz nieślubną. W dodatku M. w świetle Kościoła, w zasadzie nadal jest mężem innej kobiety.
No nic tylko z krucyfiksem i egzorcystą na nas ;p

Na szczęście przed chrzcinami nikt się zbytnio nie zagłębiał w naszą sytuację.
Jednak już po kolędzie nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. To jednak wizyta w domu i okazja do dłuższej pogawędki.

Odwiedził nas, jak się podczas rozmowy okazało, ksiądz w wieku Miśka. Sympatyczny, uśmiechnięty, otwarty. Oboje z M. mieliśmy ochotę z nim rozmawiać...
Jak się później okazało, poczuliśmy oboje nawet potrzebę opowiedzenia mu naszej sytuacji i może posłuchania jakiejś rady, a nawet ukierunkowania co możemy zrobić, żeby to wszystko jakoś poukładać. Niestety wizyta duszpasterka ma to do siebie, że trwa krótko, bo prawie wszyscy na tym 25tysięcznym osiedlu na nią czekają. Porozmawialiśmy więc tak ogólnie, ale muszę przyznać, że jakoś raźniej mi się zrobiło, że okazało się to takie ludzkie i normalne.
Może to jest tak, że ci księża z naszego pokolenia, sprawiają, że kościół idzie z duchem czasu i zmieniającymi się realiami?

A może też i my jednak nieco się starzejemy i dostrzegamy pewne wartości, które wczesniej nie miały dla nas wielkiego znaczenia?
Może coraz więcej potrzebujemy w życiu elementów, które dają poczucie stabilizacji i pewnego porządku?

Nie wiem... ale ciesze się, że zdecydowaliśmy się na tę wizytę, że nasze mieszkanie zostało poświęcone i że wiemy, że jest w naszej parafii człowiek, do którego w razie czego, będziemy mogli się zgłosić.

Ach! No i największe zaskoczenie tego spotkania - na stole przy którym rozmawialiśmy leżała przygotowana koperta z ofiarą- nie sięgnął po nią, a gdy dałam Miśkowi znak, aby ją księdzu wręczył, ten odmówił ze słowami "przyda Wam się".
Tym już do końca nas przekonał, że jest inaczej, niż to pamiętaliśmy.

Ta wizyta to było naprawdę miłe rozczarowanie, które trochę zmieniło moje podejście.




7 komentarzy:

  1. Super ze się udało to pozytywnie przejść :) na starym mieszkaniu proboszcz był super. Też nie wziął kasy. A tu, nie dosc że kolędę mamy raz na 2l. To jeszcze chodzą o takiej porze, że wszyscy są w pracy. Mamy w parafii młodego księdza, 40lat mniej więcej. Tragedia. Byłam u spowiedzi przed BN to się natłumaczyłam tam, że hej! Młody nie lepszy niż stary proboszcz....

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj temat rzeka. Nigdy nie rozumiałam ludzi,którzy odeszli z Kościoła, bo jakiś tam ksiądz im zalazl za skórę, albo ktoś gdzieś usłyszał, ze ksiądz ma kochankę. I tacy są. Księża ton też ludzie,mają wady jak każdy. Też czy jeśli fryzjer spieprzy nam włosy czy obrażamy się na wszystkich fryzjerów czy szukamy innego?

    Bóg jest miłością. Kościół nic złego nie naucza. Cieszę się,ze otworzyliście swoje serca.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja rozumiem, że można oddalić się od kościoła, bo człowiek zraził się do księży. Bo niby jasne, że przez parę czarnych owiec nie można uogólniać, tylko, że... bycie księdzem to szczególna posługa. To ludzie, którzy potem w konfesjonale nas umoralniają, mówią nam jak mamy żyć, wytykają błędy...
    Tym bardziej cieszę się, że trafiliście na takiego kogoś, kto zrobił na Was dobre wrażenie. Co do koperty- u nas podobnie jest przez całe życie, z tą różnicą, że w przypadku naszych księży to bardziej ta niechęć do wzięcia to rodzaj kokieterii- bo niby nie, ale jak Marcin powie proszę, to jednak biorą. I nie przeszkadza mi to, że biorą, bo jak jest dla Nich naszykowane, to nie ma tematu, tylko po co te "przedstawienia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo kokieteria to przyjemna sprawa.
      Kazdy troche lubi poudawac lepszego niz jest.

      Usuń
    2. Ej no! Pozwólcie mi naiwnie sądzić, że coś się zmieniło w tej instytucji ;)

      Usuń
  4. Mysle ze u nas na Podzamczu to sie zmienia powoli sa ludzie ktorzy chca poza tym jestem z Ciebie baardzo dumna !!!/ kama

    OdpowiedzUsuń
  5. "ludzie ktorzy chca" ale napisalam haha mialam na mysli ze sa ksieza ktorzy chca zmienic w mlodych ludzi nastawienie do siebie, zmienic stereotypy.... moze Tobie trafil sie taki ksiadz ktory naprawde wierzy ze religia powinna isc na przod bo realia zycia sa inne niz 10 - 20 lat temu... nie wszystko jest czarno na bialym..../kama

    OdpowiedzUsuń